Hej!
Zapraszam na recenzję książki 😉
Dagmara i Piotr byli pierwszym małżeństwem, które brało udział w rocznych wyprawach polarnych do Arktyki i Antarktyki. Młodzi ludzie postawili na przygodę i wyzwanie, postanowili zrezygnować z nudnego życia codziennego i zająć się tym, co ich fascynuje. Jestem pełna podziwu dla ich odwagi, bowiem wyjechać na koniec świata to nie jest łatwa decyzja.
Lektura zawierała mnóstwo ciekawostek o egzystencji w niełatwych warunkach, poznałam gatunki zwierząt występujące w niedostępnych miejscach czy różne pojęcia dotyczące zimowania. Uważam jednak, że książka była zbyt bogata w szczegóły z życia Dagmary. Czytało się ją dość ciężko i długo, mimo że nie była dużych rozmiarów. Niektóre fakty zostały napisane naprawdę niepotrzebnie, typu jaki pilniczek wybrała Daga na wyprawę czy jakie ciasta w jej rodzinie są najbardziej popularne. Czasami byłam zmęczona tym natłokiem prywatnych informacji oraz filozoficznymi rozważaniami Bożek, bowiem były zbyt długie i powtarzalne. Wiadomo, że żyjemy szybko, musimy się dostosować do otoczenia. Każdy kto wyjechałby na biegun, musiałby zwolnić i mógłby delektować się każdym dniem. Niestety miejsca na wyprawę są ograniczone i nie możemy pozwolić sobie na rzucenie pracy i codzienności.
Zdziwiona byłam też zabiegiem umieszczenia Piotra na okładce egzemplarza jako autora książki. Hmm, przecież to Daga ją napisała, więc dlaczego mężczyzna też tam widnieje? Spodziewałam się, że lektura będzie napisana z dwóch perspektyw, a tu sytuacja podobna jak w przypadku książki Pokochać Ukrainę, gdzie autorem był jedynie Jacek Łęski, a jego żona dodana zbytecznie.
Ale najbardziej zdumiał mnie fakt, gdy przeglądałam twórczość Bożek. Oprócz biografii podróżnika Ryszarda Czajkowskiego (książka też czeka na moim stosiku), ostatnio wydała jeszcze nowość ,,Polarniczki". Nie zwróciłam uwagi, że to ta sama autorka, gdyż z nowej książki podróżniczej zniknął drugi człon nazwiska Dagmary. Okazało się, że Daga nie jest już z Piotrem, o którym tak ciepło pisała w ,,Domu pod biegunem...". Trochę gorzej czytało mi się w takim wypadku książkę o wspaniałym, młodym małżeństwie, które razem dzielnie znosiło trudy i znoje i przetrwało dwie dalekie wyprawy, a tu nagle w powrocie do codziennego życia coś im nie wyszło.
Lektura zawierała piękne zdjęcia. Była ciekawa, ale trochę niedopracowana. Moja ocena 6.5/10. Tymczasem temat biegunów bardzo mnie zainteresował, więc chętnie sięgnę po tego inne typu pozycje.