wtorek, 26 lipca 2016

Notatki geologa. Szmaragdy, złoto i ... smak przygody.

Cześć!
Zapraszam na moją opinię na temat książki, którą dostałam w zeszłym roku od autora.





   Tytuł: ,,Notatki geologa. Szmaragdy, złoto i ... smak przygody"
   Autor: Andrzej Śliwa
   Okładka: miękka
   Rok wydania: 2015
   Ilość stron: 184








         Zawód geologa od zawsze mnie fascynował. Kiedy byłam dzieckiem, często marzyłam o studiach w tym kierunku, ale rzeczywistość zredukowała moje plany. Przyznam, że czytając książkę zdziwiłam się jaka ciężka jest to praca. Trzeba mieć wielkie umiejętności w zakresie geograficznym, posiadać szeroką wiedzę z biologii, fizyki, charakteryzować się umysłem analitycznym, a zdolność przystosowania się do egzystowania w nietypowych warunkach to konieczność. Szalenie podziwiam talenty Śliwy, bowiem z książki dowiedziałam się wielu ciekawych informacji o życiu specjalisty, który przedstawił swój zawód jako niełatwy, ale dający wiele satysfakcji. Autor tak opisał doświadczenia doznane w pracy, że od razu widać, iż geologia jest jego prawdziwą pasją. Śliwa zobrazował codzienne zmagania z różnymi przeciwnościami losu, okazało się, że posada fachowca to nie tylko poszukiwania i eksploatacja złóż czy urzędowanie przy biurku i wypełnianie dokumentów lecz przede wszystkim szybkie i sprawne działania w każdej, nawet beznadziejnej sytuacji np. podczas spotkań z żołnierzami.
        ,,Notatki geologa.." to zbiór luźnych myśli autora. Mężczyzna chętnie powrócił do wspomnień z barwnej przeszłości na łamach książki. Lektura nie jest gruba objętościowo, ale czytałam ją dosyć długo i uważnie, bo momentami zawierała wiele szczegółów z funkcjonowania kopalń czy produkcji szmaragdów bądź złota. Najbardziej podobały mi się anegdotki z życia Śliwy, który podzielił się z czytelnikami wyznaniami na temat życia w najdalszych zakątkach świata. Niektóre fragmenty rozbawiły mnie, inne zaskoczyły. Chłonęłam opowieści o spotkaniach z niebezpiecznymi wężami i innymi - groźnymi zwierzętami w Afryce. Dowiedziałam się istotnych informacji o tropikalnych chorobach czy lokalnych tradycjach. Oczami wyobraźni zobaczyłam postsowiecką prowincję w Kazachstanie, gdzie akcja książki miała miejsce na byłym atomowym poligonie.
         Lektura podobała mi się, ale po jej zakończeniu odczułam lekki niedosyt. ,,Notatki geologa..." podzielone zostały na 3 części, z których zdecydowaną większość zajęły wspomnienia z Afryki (rozdział o Chile miał tylko 4 strony). Chętnie dowiedziałabym się czegoś więcej o pracy w Azji bądź pobycie autora w Ameryce Południowej. Dobrym pomysłem było umieszczenie w książce kolorowych fotografii podsumowujących przeczytaną lekturę. Moja ocena: 6.5/10.

poniedziałek, 18 lipca 2016

Żabek i Ropuch. Przyjaźń.

Witajcie!
W zeszłym roku wybrałam się na Wrocławskie Targi Dobrych Książek. Gościem specjalnym piątkowego wieczoru był Wojciech Mann, który podpisywał przetłumaczoną przez siebie serię książek dla dzieci. Moim zamiarem było kupienie jednej lektury chrześnicy, ale pod wpływem impulsu wybrałam również drugą książkę dla siebie :D Kolejka do dziennikarza była szalenie długa, ale udało mi się otrzymać autografy i zrobiłam sobie z Mannem również pamiątkowe zdjęcie ^^




    Tytuł: ,,Żabek i Ropuch. Przyjaźń"
    Autor: Arnold Lobel
    Okładka: twarda
    Rok wydania: 2015
    Ilość stron: 66










          Seria o Żabce i Ropuchu podbiła serca czytelników na całym świecie. Niedawno przygody płazów ukazały się także w Polsce. Postanowiłam rozpocząć przygodę ze zwierzątkami od tomu pierwszego. Książka porusza ważny temat jakim jest przyjaźń. Żabek i Ropuch nie potrafią bez siebie żyć, wspierają się podczas smutnych chwil, ale i nie szczędzą sobie słów krytyki, gdy sytuacje tego wymagają.
          Lektura została pięknie wydana, cechuje się cudownymi ilustracjami i interesującą treścią. Czcionka jest duża, książkę czyta się bardzo szybko. 5 krótkich rozdziałów skłania do przemyśleń. Najbardziej do gustu przypadła mi ostatnia opowieść, gdy Ropuch z utęsknieniem czekał na list, którego nigdy nie otrzymał. Żabek postanowił sam napisać do kolegi kilka wzruszających słów ,,Drogi Ropuchu, cieszę się, że jesteś moim najlepszym przyjacielem. Twój najlepszy przyjaciel Żabek". Tak niewiele wystarczy, aby dodać otuchy najbliższej osobie, prawda? :)
        Dodatkiem do lektury jest duża zakładka w kształcie żabki. Myślę, że taka książeczka spodoba się nie tylko dzieciom; mnie bardzo przypadła do gustu i chętnie poznam kolejne dzieła amerykańskiego autora. Moja ocena: 8/10.

niedziela, 10 lipca 2016

Wietnam

Siemanko!
Dzisiaj nadszedł czas na recenzję książki podróżniczej.





   Tytuł: ,,Wietnam" (mini seria ,,Kobieta na krańcu świata")
   Autor: Martyna Wojciechowska
   Okładka: miękka
   Ilość stron: 122
   Rok wydania: 2012








            Tym razem Wojciechowska zabiera swoich czytelników w podróż do Wietnamu. Azjatycki kraj w III w. stał się prowincją Chin, ale w 939 r. uzyskał upragnioną niepodległość. Podczas europejskiej kolonizacji Wietnam wraz z Laosem i Kambodżą stworzył Indochiny Francuskie, a lata później został podzielony na dwie części: północną - Demokratyczną Republikę Wietnamu (rządzoną przez komunistów i wspieraną przez ZSRR) oraz południową (proamerykańską). Konsekwencją tych działań była długa wojna domowa od 1957 do 1976 r. Uchwalona w 1992 r. konstytucja pozwoliła utrzymać rządy partii komunistycznej, ale wprowadziła również zasady wolnego rynku. Wietnamczycy pamiętają lata przerażających działań wojennych, ale nie wspominają ich w kategorii żałoby narodowej. Myślą o dniu dzisiejszym, starają się żyć chwilą, twierdzą, że nie warto rozdrapywać starych ran. Co ciekawe, pomimo fali nienawiści do Amerykanów, którzy podczas agresywnych walk przyczynili się głównie do zabicia ludności cywilnej, Wietnamczycy wybaczyli im dawne grzechy i prowadzą zaangażowaną w ogromne profity politykę wspólną handlową. 
            Wietnam jest jednym z najbezpieczniejszych azjatyckich państw. Warto wspomnieć, że chwali się ten kraj za niskie bezrobocie - jedynie: 2,9%. Symbolem Wietnamu jest kwiat lotosu, a ulubionym zajęciem społeczeństwa wędkowanie.. jaszczurek, trafiających potem na ruszt. 60 % mieszkańców nosi nazwisko Nguyen, a wszyscy obywatele wierzą, że w ich ramionach znajduje się duch-opiekun, więc nie wolno nikogo szturchać w święte miejsce, aby nie przestraszyć duszka. Niestety, Wietnam znany jest z handlu niepełnoletnimi kobietami, które trafiają najczęściej do Kambodży. Co więcej, aż 58 % mężatek deklaruje, że ich partnerzy znęcają się nad nimi fizycznie i emocjonalnie.
          Bohaterką książki jest 30 letnia Bien Thi Nguyen. Kobieta mieszka wraz z całą liczną rodziną w przepięknej zatoce Ha Long. Domy tubylców znajdują się na wodzie, więc chętnie odwiedzane są przez turystów. Kobieta zarabia dużo (w porównaniu do np. dentystki), ale nie jest szczęśliwa. Musi pracować cały dzień, nigdy nie ma wakacji, jej jedyną rozrywką jest tv czy prasa. Bien marzy o tym, aby wyprowadzić się do miasta i mieć sklep odzieżowy. Ciekawostką jest fakt, że Wietnam słynie z podróbek, więc wszystkie kobiety odziane są w bluzki z napisem Dolce&Gabbana czy Nike, a mężczyźni udając się na połów ryb zakładają garnitury Armaniego. Dziewczyna żali się w wywiadzie na swój kolor skóry, bardzo chciałaby być blada, więc zakrywa ciało - zazdrości Wojciechowskiej idealnej karnacji. Mąż Bien zawsze jest bardzo zajęty... leżakowaniem i piciem piwa, nie ma więc czasu, aby pomagać ukochanej. 
          Podróżniczka podziwia umiejętność szybkiego i smacznego gotowania, jaką posiada Wietnamka, jest także pod wrażeniem wyposażenia domu, który zawiera wszystkie najbogatsze dobra materialne. Dziennikarkę zadziwia ilość osób biegających po kładkach wokół całej wodnej wioski, nie może doliczyć się końca rodziny. Nie mniej jednak zastanawia się, czy gdyby Bien przeprowadziła się do miasta naprawdę odnalazłaby radość życia, wszak w zatoce jest cenioną i najbardziej znaną bizneswoman, a w zatłoczonym miasteczku zostałaby jedną z wielu podobnych pracujących na ulicy kobiet. Lekturę przeczytałam w ciągu niecałych 2 h. Książka charakteryzuje się prostym, często humorystycznym językiem Wojciechowskiej, zawiera również wiele pięknych fotografii i spis miejsc, które koniecznie należy zwiedzić będąc w południowo-wschodnim kraju azjatyckim. Plusem jest również mnogość informacji historycznych, geograficznych i kulturowych o Wietnamie. Moja ocena książki 7/10.

wtorek, 5 lipca 2016

Wycieczkowo 35 - Toruń (część 2)

Hejka!
         Dzisiejsza notka powinna zostać opublikowana już dawno temu, no ale... lepiej późno niż wcale :D Zapraszam na ciąg dalszy opowieści o mojej jesiennej wycieczce do magicznego Torunia :) Relację z pierwszej części znajdziecie tutaj.
        Dziewczęta z bloga http://sisters92.pl/ chętnie zaprowadziły mnie do pomnika Kargula i Pawlaka usytuowanego przed Cinema City. Postaci są naturalnej wielkości uświnione trochę przez natrętne towarzystwo wszechobecnych gołębi :(


         Paulina dostosowała się do mojej listy miejsc wartych zobaczenia. Podążyłyśmy zatem w kierunku Krzywej Wieży - średniowiecznej baszty miejskiej, odchylonej od pionu 1,46 m. Została ona wybudowana jako 15 m. baszta obronna w XVIII w. Obecnie mieści się w niej Toruńska Agenda Kulturalna. Z budowlą związane są interesujące legendy. 
      Baszta przyjaźniła się z Wisłą, słuchała jej fantastycznych opowiadań. Po pewnym czasie, wieża pozazdrościła rzece przygód i chciała zerwać z nią kontakty, lecz ta podpływała coraz śmielej i ciągle chwaliła się barwnym życiem. Woda zaczęła podmywać mury, przestraszona baszta bała się o swoje fundamenty i krzyknęła: ,,Wisło, Wisło, nie podpływaj tak blisko, bo ja runę"! Rzeka odpowiedziała jej na to: ,,To ruń"! Podobno stąd wzięła się nazwa miasta :)
          Szczególnie podoba mi się podanie o grzechu Krzyżaka. W toruńskim zamku żyło 12 rycerzy, jeden z nich zakochał się w młodej dziewczynie. Para ukrywała się w ciemnych zaułkach, lecz ich miłość szybko została odkryta. Kochanków ukarano, kobiecie wymierzono 25 batów, a Krzyżakowi nakazano zbudować wieżę - tak krzywą jak jego postępowanie. Budowla stała się symbolem odejścia od reguły zakonnej. Turyści mogą przy niej sprawdzić swoją niewinność. Należy stanąć przy murze, wyciągnąć ręce i przez chwilę znieruchomieć. Osoby, które stracą równowagę - mają grzechy cięższe od rycerza. Nie przewrócą się jedynie ci, którzy cechują się wiernością i uczciwością. Jako, że test prawości jest obowiązkowym punktem wszystkich wycieczek, ja także musiałam oprzeć się o mur. Nie upadłam, więc brawo ja :D


Brama Żeglarska powstała w XIV w. Prowadziła tędy główna droga z centrum do portu nad Wisłą. Często stąpali po niej królowie polscy odwiedzający Toruń, więc nazywano ją Traktem Królewskim. Przy ul. Żeglarskiej mieszkały najbogatsze rodziny szlacheckie.

Brama Mostowa została zbudowana w XV w. Prowadziła do drewnianego mostu przez Wisłę (istniejącego do XIX w).


Ostatnią z trzech bram średniowiecznego Torunia (przetrwałych do dzisiaj) jest Brama Klasztorna. Nazwa obiektu pochodzi od znajdującego się nieopodal klasztoru sióstr benedyktynek. 


Bulwar Filadelfijski (nazewnictwo ze względu na współpracę Torunia z Filadelfią) jest częścią Starego Miasta. Ah.. to niesamowite miejsce gdzie można wypocząć :)


Znajdują się tu przystanki żeglugi pasażerskiej.


Warto wspomnieć, że na statku wycieczkowym odbywającym rejsy po Wiśle miała miejsce akcja polskiej komedii ,,Rejs".


Najważniejszą częścią Bulwaru Filadelfijskiego jest słynna toruńska łódka spacerowa ,,Katarzynka". Pływała ona po rzece w latach 1969 - 2000. Zbudowano ją w 1955 r. w Budapeszcie jako szalupę ratunkową dla statku ,,Mazowsze". Została wycofana z eksploatacji po stwierdzeniu jej złego stanu technicznego, obecnie stoi jako atrakcja turystyczna. W wersji ratunkowej może zmieścić 30 osób.


Alejka spacerowa otoczona jest murkiem z cytatami z ,,Rejsu", ale i nie tylko, bowiem także z kontrowersyjnymi wypowiedziami polityków.



Niewielki, drewniany budynek wodowskazu (wzorowany na norweskiej architekturze drewnianej) rejestruje wahania poziomu wód Wisły.


Kolejnym marzeniem, które udało mi się spełnić była wizyta w Muzeum Podróżników im. Tony Halika. Bilet wstępu kosztował 8 zł. Muzeum warte jest zobaczenia, serdecznie polecam! Irytował mnie tylko jeden fakt.. babeczka z obsługi chodząca za mną krok krok do każdego pomieszczenia ;] Rozumiem, ze byłam akurat jedynym gościem i być może śledzenie turystów należało do obowiązków tej pani, ale trochę mnie krępowało jej towarzystwo...


Pierwsza sala poświęcona została Tony Halikowi, który urodził się w Toruniu w 1921 r. Mieczysław Sędzimir Halik podporządkował całe życie poszukiwaniu przygody. Już w dzieciństwie pociągały go podróże, jako młody chłopak uciekł z domu, aby pracować jako flisak na Wiśle. Po wybuchu II w. ś. przedostał się do Francji, a potem do Wielkiej Brytanii. Służył w lotnictwie brytyjskim. W 1943 r. po awarii samolotu, przymusowo wylądował na farmie w południowej Francji. Tam poznał swoją przyszłą żonę Pierrette Andree Courtin. Tuż po demobilizacji zajął się kręceniem filmów w Afryce o życiu dzikich zwierząt. W 1948 r. młode małżeństwo wyjechało do Argentyny. Tony przyjął obywatelstwo tego kraju i pracował jako pilot. Fascynowała go jednak dzika przyroda i coraz częściej uciekał w głąb dżungli umieszczając obszerne relacje z wypraw w magazynie ,,Life". W 1953 r. Halik podpisał umowę z amerykańską siecią telewizyjną NBC. Został dziennikarzem i operatorem filmowym, realizował swoje cele i zwiedzał świat z żoną oraz psem. Podczas najważniejszej podróży z Ziemi Ognistej na Alaskę na świat przyszedł syn słynnego Polaka. Małemu Halikowi nadano imię Ozana na cześć przyjaciela Tony'ego - indiańskiego wojownika, który uratował mu życie.


W 1972 r. Halik powrócił do Polski w ekipie dziennikarskiej prezydenta Richarda Nixona. Zaprezentował się publiczności w popularnym programie ,,Kawiarenka pod Globusem", a telewizja wyemitowała cykl jego filmów podróżniczych. Elżbietę Dzikowską poznał Tony w 1974 r. w Meksyku. Kobieta przebywała tam wówczas na rocznym stypendium. Halik i Dzikowska spędzili razem 24 lata, zwiedzając najciekawsze kraje świata. Pierrette została w Meksyku, a Tony przeprowadził się do ojczyzny, gdzie otrzymał kartę stałego pobytu. Para Polaków prowadziła kilka słynnych programów telewizyjnych m.in. ,,Pieprz i wanilia". Ich wspólnym, najważniejszym osiągnięciem było dotarcie do legendarnej, zaginionej stolicy Inków - Vicabamby. Pracę podróżników wielokrotnie nagradzano. Tony Halik zmarł wyczerpany długą chorobą w 1998 r. Dziennikarz stał się legendą jeszcze za życia. Interesował się żeglarstwem, zagłębiał wiedzę o UFO, pisał książki i zarażał ludzi dobrym humorem. Mnóstwo razy otarł się o śmierć, m.in. musiał skakać z płonącego samolotu na spadochronie czy ratować syna przed jaguarem. Elżbieta Dzikowska jest aktywna po dziś dzień, co roku wspiera toruńskie muzeum. 


Kolejne ekspozycje zostały poświęcone szczegółowym wyprawom sławnej polskiej pary: głównie do Meksyku i Gwatemali. 


Meksyk był początkiem wspólnego życia Halika i Dzikowskiej, dlatego też to temu państwu został poświęcony pierwszy odcinek programu: ,,Gdzie pieprz rośnie".


W Muzeum dowiedziałam się wielu ciekawostek np. o grupie etnicznej z północno - wschodnich Indii: Konyak. Najwaleczniejszym mężczyznom przysługuje zwyczaj tatuowania twarzy. Wojownicy nazywani są łowcami głów, zabijają wroga i pozyskują tę najważniejszą część ciała, bo wierzą, że to w niej tkwi magiczna moc duszy. Posiadanie owego trofeum gwarantuje pomyślność i obfitość plonów. 


Na wystawach zaprezentowane zostały nie tylko tradycyjne ubrania różnych plemion, ich biżuterie czy atrybuty lecz także m.in. interesujące wykopaliska jak gliniane figurki.


Na dłuższą chwilę przystanęłam przy mapie z miejscami podróży Dzikowskiej i Halika, oryginalnie oznaczonej kluczami do pokojów hotelowych.


Inną salę zadedykowano wielkim podróżnikom i odkrywcom. Znalazłam mnóstwo informacji na temat Vasco Da Gama, Marco Polo czy Ferdynarda Magellana.


Warto zwrócić uwagę na projekt ,,Portret ze Świata". Edward Grzegorz Funke z żoną Krystyną zwiedzają świat. Małżeństwo fotografuje napotkanych ludzi spotkanych w miejscach egzotycznych. Postaci ze zdjęć hipnotyzują swoim spojrzeniem. Tę wystawę trzeba zobaczyć!


Ostatnim punktem naszego toruńskiego spaceru był Plac Rapackiego. Zatrzymałyśmy się przy Collegium Maximum. Ten neorenesansowy, reprezentacyjny gmach znajduje się nieopodal Starego Miasta. Budynek powstał na początku XX w., pełnił funkcje banku Rzeszy. Na szczycie budowli zamontowano alegorię Fortuny mierzącą 2,9 m. (po jej dwóch stronach zauważyć można dwie ozdobne wieżyczki). Po II w.ś. gmach przejął Bank Polski, a w 2003 r. Uniwersytet Mikołaja Kopernika. Obecnie mieści się w nim Muzeum Uniwersyteckie. Na skwerku pośrodku placu (w 500 rocznicę urodzin Mikołaja Kopernika) postawiono pomnik Helios przedstawiający Układ Słoneczny. 


Duże wrażenie zrobił na mnie aż 4 metrowy pomnik Józefa Piłsudskiego z brązu (odsłonięty w 2000r.). 


Atrakcją Torunia jest przede wszystkim multimedialna fontanna Cosmopolis. W ramach rewitalizacji Starówki w 2003 r. odnowiono i przeprojektowano fontannę obrazującą układ słoneczny. Podświetlane kolorowym światłem, strumienie wody tworzą w rytm muzyki niezapomniany spektakl. 15 minutowe seanse mogą obejrzeć wszyscy zainteresowani w godzinach wieczornych w sezonie turystycznym. Wśród utworów goście mają możliwość usłyszeć m.in. Cosmopolis - przebój napisany specjalnie na cześć fontanny przez Krzesimira Dębskiego.


To nie koniec moich wspomnień z Torunia, bowiem wiosną pojawiłam się tam ponownie, zatem cierpliwie czekajcie na kolejną notkę :D

czwartek, 24 marca 2016

Wycieczkowo 35 - Toruń (część 1)

Siemanko!
Jest już początek wiosny, a ja w końcu publikuję zaległą jesienną notkę z Torunia :)
Dziewczęta z bloga http://sisters92.pl/ zaprosiły mnie do swojego studenckiego miasta. Zostałam ugoszczona po królewsku, co szalenie miło wspominam! Paulina od samego rana oprowadzała mnie po najpiękniejszych zakątkach miasteczka. 

           Toruń jest jednym z najstarszych polskich miast. Osadnictwo rozwijało się na jego terytorium już ok. 9 tys. lat p.n.e! Przez miejscowość przebiegał szlak bursztynowy, w średniowieczu został wybudowany tutaj gród słowiański. Warto wspomnieć, że współczesne miasteczko zostało zapoczątkowane w 1230 r. przez Krzyżaków, dwa lata później Stare Miasto otrzymało prawa miejskie. Toruń był wspaniałym miejscem do zasiedlenia ze względu na mnogość tras handlowych i bliskość rzeki. Bogactwo kupców i ich olbrzymi wkład w szybki rozwój miasta zaowocował piękną, gotycką architekturą. W 1997 r. średniowieczny zespół miejski został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. Stare Miasto miało charakter biznesowy. 

         Naszą wycieczkę rozpoczęłyśmy od podziwiania kamienicy przy ulicy Piekary 37 usytuowaną nieopodal zachodniego muru Starego Miasta. Łuk Cezara wyróżnia się bogatym zdobieniem, na szczycie budynku znajduje się figura Michała archanioła z trąbką. W latach 1936 - 1971 pod łukiem kursował tramwaj łączący Bydgoskie Przedmieście z Centrum. Zauważono jednak negatywny wpływ ruchu pojazdu na architekturę zabytków, więc infrastrukturę tramwajową zdemontowano. 


         Na chwilkę przystanęłyśmy przy Kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, który wzniesiony został w XIV w. przez Franciszkanów. Ten obiekt sakralny jest jednym z najpiękniejszych budowli gotyckich Polski północnej. Świątynia zgodnie z surowymi zasadami reguł budownictwa nie posiadała wieży. W XVI w. zakonnicy oddali miastu kościół, luteranie utworzyli w nim protestanckie gimnazjum. W XVIII w. zabudowania przejął zakon Bernardynów, a sto lat później po kasacji zakonu - właścicielem obiektu stało się miasto i zapoczątkowało proces remontowy. Kościół charakteryzuje się niepowtarzalną średniowieczną atmosferą dzięki wydłużonym oknom.


W 1645 r. odbyło się jedyne na świecie spotkanie mające pogodzić protestantów i katolików. Miasto było osłabione ze względu na toczące się wojny, Szwedzi okupowali Toruń. Wojska nieprzyjaciół dowodzone przez Karola XII - w 1703 r. dotkliwie zbombardowały terytorium. Spłonęła część rynku, ratusz i kościoły. Miasteczko nawiedziła także epidemia dżumy. Ludność systematycznie zmniejszała się. W XIX w. Toruń stał się stolicą Księstwa Warszawskiego. W 1813 r. miasto zdobyli Rosjanie, (po przegranej Napoleona) dwa lata później Toruń powrócił do Prus. Miasteczko systematycznie rozwijało się gospodarczo, a w 1920 r. w wyniku postanowień traktatu wersalskiego zostało przyznane odrodzonej Polsce. 


Piękne, toruńskie kamieniczki natychmiast przykuwają uwagę turystów!

Ciekawą przeszłość skrywa Dwór Artusa z XIV w. Dawniej nazywano go Domem Klubowym. W 1466 r. podpisano w nim II pokój toruński. W XIX w. stał się Teatrem Miejskim z widownią mieszczącą 500 osób. Po I wojnie światowej budynek gościł m.in. Ignacego Mościckiego czy Józefa Piłsudskiego. Odbywały się tutaj bale i różne uroczystości państwowe. Od 1993 r. obiekt jest siedzibą Centrum Kultury.


Na Rynku Staromiejskim znajduje się uroczy pomnik Filusia ze słynnego komiksu Zbigniewa Lengrena (rysownika i karykaturzysty) o profesorze Filutku. Piesek bardzo mi się podobał :D


Inna interesująca figura usytuowana w centrum to osiołek (przedstawiający nieprzyjemną toruńską historię). W XVIII w. stał nieopodal pręgierz, przy którym wymierzano kary przestępcom skazanym nawet za najdrobniejsze przewinienia. Dodatkowo, obok umieszczono drewnianego osła, a jego grzbiet pokryto ostro zakończoną blachą mającą wrzynać się w siedzenie delikwenta. Sankcja była zatem nie tylko bolesna, ale i wstydliwa.


Jeden z najważniejszych pomników w Toruniu prezentuje flisaka grającego na skrzypcach. Został on oficjalnie odsłonięty w 1914 r. Wokół figury ustawiono 8 mosiężnych żab, z których pyszczków wytryskuje woda. Z flisakiem związana jest legenda. Na skutek powodzi bądź klątwy rzuconej przez żebraczkę, Toruń nawiedziła wielka plaga żab. Burmistrz wyznaczył nagrodę dla śmiałka, który potrafiłby pozbyć się płazów. Udało się to flisakowi, Iwo zahipnotyzował żaby swoją grą na skrzypcach. Ropuchy podążały za młodzieńcem aż do dzielnicy Mokre, a kiedy flisak przestał grać - pozostały tam na zawsze.


Główną budowlą świecką Starego Miasta jest Ratusz Staromiejski. Gotycki obiekt, którego budowę rozpoczęto w XIII w. jest znakomitym przykładem średniowiecznej architektury mieszczańskiej w środkowej Europie. Cecha charakterystyczna to wieża, a na jej szczycie mieści się najpopularniejszy punkt widokowy w Toruniu. Na wysokości 40 m. rozpościera się niesamowita panorama miasta. Bilet wstępu na wieżę to 11 zł. 


Będąc na szczycie podziwiałyśmy z Pauliną widoczki, niemal pocztówkowe :) Na pierwszym planie widać Kościół Ducha Świętego. Obiekt sakralny powstał w XVIII w. z powodu zatargów między katolikami i protestantami. Nabożeństwa dla ewangelików odbywały się w ciasnej sali Dworu Artusa, więc zebrano fundusze na nowy budynek, który jednak aby nie drażnić katolików musiał przypominać skromną kamienicę mieszczańską - nie kościół. Obecnie, świątynia jest siedzibą duszpasterstwa akademickiego, prowadzonego przez jezuitów.       


A czyj najsłynniejszy pomnik umieszczono pod ratuszem? Oczywiście Mikołaja Kopernika! Odlana z brązu figura ma 2,6 m. wysokości, odsłonięto ją w 1853 r. Na cokole znajduje się opis po łacinie: ,,Mikołaj Kopernik Torunianin. Ruszył Ziemię, wstrzymał Słońce i Niebo".


W Rynku Staromiejskim znajduje się Piernikowa Aleja Gwiazd. Nawiązuje ona do przedwojennej tradycji robienia zdjęć znanym Torunianom przed Dworem Artusa. Od 2003 r. - każdego roku w czerwcu, dwie osoby związane z Toruniem odsłaniają mosiężne tablice w kształcie katarzynek. 


Toruń słynący z pierników nie mógł nie obejść bez pomnika piernikarki. Figura odlana jest z brązu, lecz pokryta patyną i ma kolor zielony. Rzeźba upamiętnia największą toruńską piernikarnię, którą Gustaw Weese otworzył w 1751 r.


Będąc w Toruniu musiałam oczywiście wstąpić do Muzeum Toruńskiego Piernika. Za bilet zapłaciłam 11 zł. W 1751 r. wybudowany został budynek fabryki Gustawa Wessego, którego wyroby stały się znane na całym świecie! Eksportowano je nawet do najdalszych krajów świata: Japonii czy Australii. Spadkobierczyni tej tradycji to Fabryka Cukiernicza Kopernik, po dziś dzień zaopatruje nas ona w toruńskie przysmaki. Oczywiście chętnie weszłam do sklepu, aby zakupić katarzynki dla rodziny i znajomych :)


Po obejrzeniu filmu multimedialnego chętnych zaproszono na warsztaty piernikarskie. Po zmaganiach z foremką i ciastem, nasze masy zostały zabrane do upieczenia. Na końcu zwiedzania wszyscy dostali na pamiątkę gotowe pachnące pierniczki (nie do zjedzenia) :)


W piwnicy mogłam poznać realia średniowiecznego straganu. Ujrzałam zabytkowe piece do wypieków oraz unikalne foremki. Ciekawostką jest fakt, że w 1778 r. Toruń złożył carycy Katarzynie dar w postaci wspaniałego piernika - długiego na ok. 2 m.!


A oto najstarszy przepis z XVIII w. na toruński piernik. Brzmi interesująco: ,,Weź miodu praśnego ile chcesz, włóż do naczynia, wlej do niego gorzałki mocnej sporo i wody, smaż powoli szumując, aż będzie gęsty, wlej do niecki, przydaj imbieru białego, gwoździków, cynamonu, gałek, kubebów, kardamonu, hanyżu nietłuczonego, skórek cytrynowych drobno krajanych, cukru ileć się będzie zdało, wszystko z gruba przetłukłszy, wsyp do miodu gorącego, miarkując żeby niezbyt było, zmieszaj, a jak miód ostygnie, że jeno letni będzie, wsyp mąki żytniej ile potrzeba, umieszaj, niech tak stoi nakryto, aż dobrze wystygnie, potym wyłóż na stół, gnieć jak najmocniej, przydając mąki ile potrzeba, potym nakładź cykaty krajanej albo skórek cytrynowych w cukrze smażonych, znowu przegnieć i zaraz formuj pierniki, wielkie według upodobania porobiwszy, możesz znowu po wierzchu tu i owdzie wtykać cykatę krajaną, do wierzchu pozyngowawszy piwem kłaść do pieca i wyjąwszy je jak się przepieką, znowu je zyngować miodem z piwem smażonym i znowu po wsadzeniu do pieca". 


Natomiast pierwsze piętro to ekspozycja: ,,Piernik w salonie, kuchni, sklepie i klubie". Dowiedziałam się ciekawych opowieści o obecności pierników w życiu codziennym. Wyrabiano je od średniowiecza. Pilnie strzeżono receptur, niechętnie dzielono się nimi z nowymi czeladnikami. Legenda o powstaniu pierników wyjaśnia nazwę ,,katarzynki". Córka Toruńskiego młynarza - Katarzyna miała przygotować przysmaki na przyjazd króla do miasta. Pszczoły podpowiedziały jej, że trzeba dołożyć miodu do chleba i ciast. Władca był zachwycony przysmakami, wychwalał pierniki w całej Europie, a od imienia bystrej dziewczyny nazwano słynne toruńskie pierniczki!


Sklep z XIX/XX w - rywalizacja handlowa zmuszała producentów do dbałości o wygląd opakowań, musiały więc być atrakcyjne. Pierniki kupowano najczęściej w metalowych, ozdobnych puszkach.


Sklep PRL - asortyment wyrobów piernikarskich po 1945 r. przyciągał uwagę różnorodnością i wzornictwem.


Zachęcam wszystkich do odwiedzenia Muzeum Toruńskiego Piernika, naprawdę warto ;) Stare Miasto skradło moje serce, ale oczywiście ciekawa byłam widoku Nowego Miasta, które zostało założone w 1264 r. Miało ono charakter typowo rzemieślniczy. Linię graniczną symbolizuje tablica upamiętniająca podział Torunia.


Ulica Szeroka jest fragmentem najważniejszego traktu pieszego łączącego Rynek Staromiejski z Nowomiejskim. Na jednej z kamienic można zauważyć na ścianie pomnik buta - przypominający o obecności w Toruniu Sławomira Mrożka, który przyjechał tu odebrać nagrodę.


Wokół rynku mieszkali w kamienicach najbogatsi mieszczanie Nowego Miasta, ale ich kamieniczki były dużo skromniejsze od staromiejskich. Szczególną uwagę przykuwa Apteka Pod Złotym Lwem działającą nieprzerwanie od 1624 r. Nad wejściem do gotyckiego budynku widnieje pozłacana, drewniana rzeźba lwa - godła historycznej apteki.


Ratusz Nowomiejski istniał w latach 1303 - 1818. Na jego fundamentach wzniesiono neoromański budynek kościoła Świętej Trójcy. Do 1927 r. był to kościół ewangelicki, od 1939 r. pełnił funkcję cerkwi prawosławnej. Po wojnie urządzono w nim magazyny, a w latach 90 XX w. dokonano rewitalizacji budowli. Obecnie mieści się w nim siedziba Fundacji Tumult.


Kwadratowy plac Nowego Rynku jest ogromny i robi niemałe wrażenie.


Bardzo podobał mi się oryginalny pomnik nawiązujący do nakręcenia w 1964 r. w Toruniu filmu ,,Prawo i pięść" z Gustawem Holubkiem w roli głównej.


Inną ciekawą figurą znajdującą się na rynku jest siedząca na ławce przekupka. Pomnik odsłonięto w 2011 r., to wydarzenie zainaugurowało tradycyjny Jarmark Katarzyński w Toruniu.


Naszą wycieczkę kontynuowałam z Pauliną szlakiem ważnych budynków. Interesującą budowlą jest na pewno Kościół św. Katarzyny - neogotycki, początkowo ewangelicki, a obecnie rzymskokatolicki. Posiada najwyższą w Toruniu wieżę o wysokości 86 m.!


Teatr Wilama Horzycy jest jednym z najstarszych w Polsce. Powstał w 1904 r.


A dalsze wrażenia ze spaceru przedstawię w drugiej części notki :)