Zapraszam na relację z mojej ostatniej sierpniowej podróży (do Jawora).
Nieoczekiwanie, koleżanka Monika zaoferowała mi gościnę w swoim rodzinnym domu podczas Święta Chleba i Piernika. Szalenie ucieszyło mnie jej zaproszenie, nie mogłam doczekać się nadchodzącego weekendu! Wycieczkę rozpoczęłam wraz z moją przyjaciółką Eweliną od Świdnicy, gdzie w niedawno otwartej Kryształowej Gospodzie Kuflowej zjadłyśmy pyszny obiad i wypiłyśmy czeskie piwa w litrowych kuflach ^^
Wieczorem nieopodal stacji pkp w Jaworze przywitała nas już Monia, która wskazała nam drogę do swojego wytwornego domku. Otrzymałam prestiżowe lokum w dolnej części mieszkania wraz z prywatną łazienką i toaletą. Szalenie ucieszyła mnie ta sytuacja, aż do momentu, gdy po porannym prysznicu okazało się, że nie mogłam otworzyć drzwi :D Na szczęście zaniepokojona moją nieobecnością przy lodówce Ewelina, postanowiła sprawdzić czy nic mi się nie stało i usłyszała moje wołania o pomoc. Zawsze muszę mieć jakiegoś pecha :)) Po obfitym śniadaniu ruszyłyśmy zwiedzać miasteczko!
Miasto zawdzięcza swoją nazwę rozpowszechnionemu w Sudetach drzewu - jaworowi. Najstarsza wzmianka o miejscowości pochodzi z XI w. Historia Jawora jest niezwykle ciekawa. W XIII w. został stolicą Księstwa Jaworskiego utworzonego przez Bolesława II Rogatkę. Ponad 100 lat później po śmierci Agnieszki Habsburg (księżnej świdnicko-jaworskiej), terytorium przez nią rządzone połączono z Koroną Czeską. W XVIII w. Jawor przejęły Prusy, a miasteczko rozwijało się coraz szybciej. Tuż po II wojnie światowej w mieście działalność rozpoczął 15 batalion samochodowy Armii Czerwonej.
Moje serce skradł ogromny park, gdzie spacerując wyznaczoną alejką, mogłam cieszyć się widokami kochanej natury!
W Parku Miejskim nie sposób przejść obojętnie obok fontanny, której siła tryskania nas nie ominęła :)
Ważnym punktem turystycznym na trasie w Jaworze jest Baszta Strzegomska. Jej początki sięgają czasów średniowiecznych, kiedy pełniła rolę wieży obserwacyjnej, następnie przekształciła się w więzienie i prochownię. Z uwagi na kształt nazywana była ,,grubym i łysym olbrzymem". Baszta ma 24 m. wysokości.
Idąc wzdłuż ul. Legnickiej zauważyłam portal renesansowy przy kamienicy nr 3. Pochodzi on z końca XVI w. Wejścia do domu pilnują zbrojni mężowie w antycznych strojach. W narożniku dojrzeć można płaskorzeźbę lwa.
Nieopodal znajduje się kaplica św. Barbary, obecnie zamknięta. Świątynię zbudowano w stylu klasycystycznym, ale jej rodowód przypada na średniowiecze. W XVI w. przemieniono ją na magazyn, lecz po wojnie 30letniej ponownie oddano budynek kościołowi katolickiemu. W 1776 r. zniszczył ją pożar, 10 lat później świątynię odremontowano z przeznaczeniem na warsztaty i magazyn. W następnym stuleciu budowla pełniła funkcje kaplicy pogrzebowej.
Rynek ma kształt prostokąta, otaczają go domy mieszczańskie z arkadami.
W samym centrum rynku znajduje się niesamowity ratusz. Pierwsze wzmianki pochodzą o nim z 1373 r., od tej pory wielokrotnie go przebudowywano. Obecny gmach w stylu neorenesansu niderlandzkiego został wzniesiony w XIX w. w miejscu dawnego spalonego budynku. Na wieżyczce figuruje osiem posągów książąt i rycerzy zachowanych z XIV w.
Najciekawsza kamieniczka (w pierzei zachodniej) zwraca na siebie uwagę umieszczonym na fasadzie ulem pszczelim. W przeszłości należała ona do rodziny Lauterbachów, osiadłej tu już w średniowieczu, która zajmowała się wypiekiem pierników znanych na całym Śląsku i za granicą!
Dzieje pierników w Jaworze są niezwykle interesujące. Kram z pierniczkami w Jaworze funkcjonował już w XVI w. Pierwszym znanym piernikarzem był Lorenz Mehl - miał prawo wypiekać i sprzedawać pierniki o dużych rozmiarach na cotygodniowym targu oraz na święta. Podatek jaki płacił z ławy piernikarskiej (100 talarów śląskich) uważany był za jeden z najdroższych na świecie. Dalsza piernikowa historia dotyczy E.G.Schuberta z XVIII w - z jego warsztatu pochodzą najstarsze formy do pieczenia pierników. Wybierano wówczas najlepsze gatunkowo drewno, które musiało być pozbawione sęków i nadawano foremce właściwy kształt.
Do 1846 r. warsztat w rynku należał do Siegerta, przejął go młody piernikarz (wspomniany wcześniej) Lauterbach. Hermann sprzedawał pierniki ,,Chłopskie kąski" i ,,Ule" - cieszyły się one niezwykłą popularnością. Specjalna receptura robiona była m.in. z tartych migdałów, do niej dodawano przyprawy. Ręczny proces wytwarzania pierników szybko zastąpiono maszynami. Biznes kwitł, niektóre pieczone pierniczki osiągały wysokość nawet pół metra. Słodkości trafiały do miast śląskich (m.in. Bolkowa, Dzierżoniowa, Bielawy, Głuszycy) oraz za granicę np. do Niemiec, Anglii, Włoch, Liechtensteinu czy Ameryki. O dawnej świetności miasta przypominają uroczystości Święta Chleba i Piernika, na których można nabyć nie tylko pyszne chleby czy pierniki, ale także mydło i powidło.
Niektóre chlebki wyglądały tak rewelacyjnie, że aż żal byłoby je zjeść :)
Kolejnym ciekawym zabytkiem (usytuowanym na ul. Żeromskiego) jest kaplica św. Wojciecha. Powstała jako synagoga żydowska, ale miasto w 1444 r. przejęło ją i adaptowało na kaplicę. W XIX w. działała przy nieistniejącym dziś szpitalu.
W latach 1565-1628 wzniesiono klasztor ojców Bernardynów. Pod koniec XIX w. pełnił on funkcję komendy policji. Dziś w tym miejscu znajduje się Muzeum Regionalne.
Na ul. Szkolnej ujrzeć można najstarszy parafialny kościół pod wezwaniem św. Marcina. Gotycka świątynia powstała na przełomie XIII/XIV w. Przyznam, że zrobiła na mnie ogromne wrażenie.
Tuż za budynkiem znajdują się średniowieczne mury obronne. Powstały prawdopodobnie jako inwestycja księcia Bolka I. Do miasta prowadziły cztery bramy: bolkowska, legnicka, złotoryjska i strzegomska (wzmocniona basztą). W XVI w. ze względu na rozwój broni palnej Jawor zabezpieczano murami, niestety zachowały się ich nieliczne fragmenty. W XIX w., kiedy miasteczko coraz prędzej się rozwijało - sukcesywnie rozbierano mury obronne i likwidowano stare bramy miejskie.
Jawor nazywany jest także miastem pokoju ze względu na unikalny zabytek jaki posiada. Kościół Pokoju pw. Ducha Świętego jest jedyną obok świątyni w
Świdnicy tego typu budowlą w Europie! Trzecia świątynia powstała także w
Głogowie - lecz tam spłonęła. W 2001 r. obiekty wpisano na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego Unesco.
Kościół zbudowano w latach 1654-1655 r. Po zakończonej Wojnie
Trzydziestoletniej zawarto Pokój Westfalski. Szwedzi (opiekunowie
protestantów) skłonili habsburskiego cesarza do przyznania śląskim
luteranom prawa wybudowania w zależnych bezpośrednio od monarchy
księstwach trzech świątyń. W związku z tym historycznym faktem nazwano
je Kościołami Pokoju. Wnętrze jaworskiego zabytku może zmieścić ok. 6000
wiernych.
Budowa świątyni możliwa była pod następującymi warunkami:
1) kościół musiał być lokowany poza murami miasta i oddalony od nich na odległość strzału armatniego,
2) nie mógł mieć dzwonnicy,
3) nie mógł posiadać szkoły parafialnej,
4) nie mógł mieć bryły przypominającej kościół,
5) musiał zostać zbudowany z materiałów nietrwałych (drewna, słomy, piasku, gliny),
6) okres budowy nie mógł przekroczyć 1 roku.
Na terenie obecnego parku wokół kościoła pierwotnie znajdował się cmentarz ewangelicki. Zlikwidowano go w grudniu w 1972 r.
Natomiast przy ul. Rapackiego zauważyć można Cmentarz Wojsk Radzieckich. Ponad 600 żołnierzy i oficerów radzieckich, którzy zginęli w 1945 r. walcząc o wolność miasta, zostało pochowanych w zbiorowych mogiłach.
Najważniejszym zabytkiem Jawora jest Zamek Piastowski. Pierwsza wzmianka o budynku pochodzi z XIII w. Był siedzibą kasztelana,
następnie księcia Bolka I i jego następców, starostów królewskich i
namiestnika cesarskiego.
Niestety, zamek jest w stanie opłakanym. Do niedawna mieszkali w nim
ludzie, pomieszczenia wynajmowane są dla prywatnych firm, działa tu
miejski ośrodek kultury i nauki dla młodzieży. Na szczęście niedawno odnowiono wieżę widokową, gdzie turyści mogą wejść bezpłatnie.
Szkoda, że jaworskie krajobrazy można oglądać jedynie przez małe okienka, ale już samą frajdę stanowiła wspinaczka na szczyt bo krętych schodkach.
Na pierwszym planie południowo - wschodnie skrzydło zamku (miejsce zebrań stanów księstwa świdnicko - jaworskiego).
Na przestrzeni wieków urządzono w zamku przymusowy dom pracy, zakład dla umysłowo chorych, a w końcu więzienie.
W czasie II wojny światowej więziono tu uczestniczki ruchu oporu z Norwegii i Francji. Po 1945 r. do zamku trafiali członkowie opozycji, którzy najczęściej byli niewinni. Za niewielką opłatą (2 zł bilet normalny, 1 zł bilet ulgowy) można zwiedzić 2 cele.
W pierwszej z nich umieszczono wspomnienia więźnia: Stanisława Wesołowskiego.
W drugiej izbie można obejrzeć filmy multimedialne i przyjrzeć się sali, gdzie cierpiały i umierały za wolność, sprawiedliwość i pokój kobiety francuskie.
Doskonałym pomysłem było przeznaczenie jednego pomieszczenia na wystawy związane z Jaworem. My trafiłyśmy akurat na kosmiczną :) XVII wieczna przebudowa zamku - wg pomysłu starosty von Nostitza, miała upodobnić go do rezydencji cesarskiej w Wiedniu. Mężczyzna zaraz po remoncie zmarł, ale zdążył przenieść do obiektu swoją niesamowitą bibliotekę. Wśród jego zbiorów znalazł się rękopis ,,De revolutionibus orbium celestium" Mikołaja Kopernika. Pamiątkę wywieziono jednak do Pragi.
Tuż po dokładnym poznaniu miasteczka udałyśmy się do domku Moniki, aby ogarnąć się do koncertu Mroza, który występował w Jaworze z okazji Święta Chleba i Piernika. To był szalenie miły dzień, serdecznie dziękuję dziewczynom za towarzystwo i wspaniałą gościnę ^^