W dniach 11-15 listopada odbył się Świdnicki Festiwal Filmowy Spektrum. Klimat wydarzenia był fantastyczny, mam nadzieję, że w tym roku powstanie kolejna edycja. W wydarzeniu organizowanym w Ośrodku Kultury zjawiło się wielu gości m.in. Lesław Żurek, Małgorzata Zajączkowska, Jan Jakub Kolski. Przez 3 dni pomagałam w przygotowaniach jako wolontariuszka, niestety w weekend musiałam pojechać do Wrocławia, więc ominęły mnie najważniejsze atrakcje. Nie mniej jednak w ramach pracy przysługiwał nam darmowy wstęp na wszystkie produkcje. Prezentowane kino było ambitne, co cieszyło mnie szczególnie. Swój pierwszy seans poświęciłam ,,Letniemu przesileniu".
Tytuł: ,,Letnie przesilenie"
Reżyseria: Michał Rogalski
Czas trwania: 1.36 h
Rok produkcji: 2014
Gatunek: dramat, wojenny
Fabuła:
Lato - 1943 r. Podczas II wojny światowej dochodzi do spotkania dwóch młodych chłopców. Polak (Romek) mieszka wraz z matką i ojczymem, pracuje na kolei. Niemiec (Guido) zostaje powołany do armii z powodu słuchania zdegradowanej muzyki czyli jazzu; nastolatek ma duszę romantyka, nie rozumie sensu walk i nie chce zabijać wrogów. Zapewne w innych czasach bohaterowie mogliby się zaprzyjaźnić, lecz wojna dyktuje twarde warunki. Ponadto, nieoczekiwanie chłopcy zakochują się w pięknej Polce. Czy Franka zdecyduje się wybrać któregoś z nich? Jakie będą konsekwencje zachowań Romka i Guido?
Filmowi Polacy chcieli żyć jak najdalej od wojny, mieli swoje problemy, przyzwyczaili się do codziennych strzelań i morderstw, starali się normalnie żyć. Niemcy wykonywali rozkazy władz mechanicznie, chcieli prędko powrócić do własnych rodzin czekających w domach. Rogalski obnażył smutne oblicze wojny, głupotę, naiwność, okrucieństwo. Główni bohaterowie zbyt szybko musieli dorosnąć, chociaż nadal ich decyzje często podyktowane były sercem, lecz beztroski czas został im zabrany już na zawsze - bolesne wspomnienia na pewno stały się problemem odbudowy tożsamości.
Akcja produkcji była nieśpieszna, leniwa, wręcz nieśmiała. Film cechował się pewną delikatnością, bezsilnością. Zderzenie życia na spokojnej wsi z walkami nazistów budziło rozgoryczenie, niedowierzanie, lęk. Bardzo podobały mi się piękne zdjęcia, szczególne wrażenie zrobiły na mnie ujęcia parowozowni w Jaworzynie Śląskiej (wszak mieszkam nieopodal).
Pozytywnie oceniam obsadę aktorską. Filip Piotrowicz w roli Romka zaprezentował się doskonale. Wrażliwy chłopak starał się godnie egzystować, sytuacja rodzinna nie pozwalała mu na rozczulanie się nad sobą. Ogromnie przypadła mi do gustu gra Jonasa Nay, który wcielił się w Guido. Bohater cierpiał męki służąc w armii, jego marzeniem było słuchanie ukochanego jazzu - zabronionego przez władze. Guido musiał dokonać przerażających wyborów, panika i rozpacz zamieniły jego życie w piekło. Urszula Bogucka jako Franka zagrała poprawnie, ale to postać Żydówki Buni (Maria Semotiuk) spodobała mi się dużo bardziej - dziewczyna uciekając armii niemieckiej, wpadła w sidła równie niebezpiecznego wojska rosyjskiego, a to nie wróżyło dobrze jej świetlanej przyszłości. Należy również wyróżnić bohaterów drugoplanowych. Agnieszka Krukówna w roli matki Romka była kobietą tragiczną, po śmierci męża nie myślała racjonalnie. Natomiast Bartłomiej Topa przedstawił postać Leona genialnie, ojczym Romka - alkoholik skłonny do przemocy zaprezentował szereg emocji, które wstrząsnęły mną dogłębnie.
Polski dramat miał jednak typową wadę - dźwięk!!! Na szczęście większość tekstów rozpisana była po niemiecku, więc na dole ekranu widniały napisy. Niestety, gdy Polacy wypowiadali swoje kwestie nie rozumiałam co mówią, (muzyka za głośno, zdania się na siebie nakładały) słyszałam jedynie bełkot. Cóż, szkoda, że ten problem polskiego kina powtarza się nagminnie.
Tragiczne losy młodzieży polsko-niemiecko-żydowskiej skłaniają do wielu przemyśleń. Piękna, niewinna natura, na której tle dochodziło do strasznych wydarzeń to niemy świadek rozpaczy. W ekspresowym tempie musieli dojrzeć nie tylko nastolatkowie, ale również ludzie dorośli, którzy otumanieni ciągle śnili o prostej i radosnej przeszłości, przecież nie mającej już prawa powrotu. Trwająca wojna nauczyła ograniczać wyrzuty sumienia; przekonała, że szlachetne idee, pomimo dobrych chęci mogą prowadzić w sam środek gehenny, w takim momencie nie ma miejsca na sentymenty. Film polecam. Moja ocena: 8/10.
Reżyseria: Michał Rogalski
Czas trwania: 1.36 h
Rok produkcji: 2014
Gatunek: dramat, wojenny
Fabuła:
Lato - 1943 r. Podczas II wojny światowej dochodzi do spotkania dwóch młodych chłopców. Polak (Romek) mieszka wraz z matką i ojczymem, pracuje na kolei. Niemiec (Guido) zostaje powołany do armii z powodu słuchania zdegradowanej muzyki czyli jazzu; nastolatek ma duszę romantyka, nie rozumie sensu walk i nie chce zabijać wrogów. Zapewne w innych czasach bohaterowie mogliby się zaprzyjaźnić, lecz wojna dyktuje twarde warunki. Ponadto, nieoczekiwanie chłopcy zakochują się w pięknej Polce. Czy Franka zdecyduje się wybrać któregoś z nich? Jakie będą konsekwencje zachowań Romka i Guido?
Filmowi Polacy chcieli żyć jak najdalej od wojny, mieli swoje problemy, przyzwyczaili się do codziennych strzelań i morderstw, starali się normalnie żyć. Niemcy wykonywali rozkazy władz mechanicznie, chcieli prędko powrócić do własnych rodzin czekających w domach. Rogalski obnażył smutne oblicze wojny, głupotę, naiwność, okrucieństwo. Główni bohaterowie zbyt szybko musieli dorosnąć, chociaż nadal ich decyzje często podyktowane były sercem, lecz beztroski czas został im zabrany już na zawsze - bolesne wspomnienia na pewno stały się problemem odbudowy tożsamości.
Akcja produkcji była nieśpieszna, leniwa, wręcz nieśmiała. Film cechował się pewną delikatnością, bezsilnością. Zderzenie życia na spokojnej wsi z walkami nazistów budziło rozgoryczenie, niedowierzanie, lęk. Bardzo podobały mi się piękne zdjęcia, szczególne wrażenie zrobiły na mnie ujęcia parowozowni w Jaworzynie Śląskiej (wszak mieszkam nieopodal).
Pozytywnie oceniam obsadę aktorską. Filip Piotrowicz w roli Romka zaprezentował się doskonale. Wrażliwy chłopak starał się godnie egzystować, sytuacja rodzinna nie pozwalała mu na rozczulanie się nad sobą. Ogromnie przypadła mi do gustu gra Jonasa Nay, który wcielił się w Guido. Bohater cierpiał męki służąc w armii, jego marzeniem było słuchanie ukochanego jazzu - zabronionego przez władze. Guido musiał dokonać przerażających wyborów, panika i rozpacz zamieniły jego życie w piekło. Urszula Bogucka jako Franka zagrała poprawnie, ale to postać Żydówki Buni (Maria Semotiuk) spodobała mi się dużo bardziej - dziewczyna uciekając armii niemieckiej, wpadła w sidła równie niebezpiecznego wojska rosyjskiego, a to nie wróżyło dobrze jej świetlanej przyszłości. Należy również wyróżnić bohaterów drugoplanowych. Agnieszka Krukówna w roli matki Romka była kobietą tragiczną, po śmierci męża nie myślała racjonalnie. Natomiast Bartłomiej Topa przedstawił postać Leona genialnie, ojczym Romka - alkoholik skłonny do przemocy zaprezentował szereg emocji, które wstrząsnęły mną dogłębnie.
Polski dramat miał jednak typową wadę - dźwięk!!! Na szczęście większość tekstów rozpisana była po niemiecku, więc na dole ekranu widniały napisy. Niestety, gdy Polacy wypowiadali swoje kwestie nie rozumiałam co mówią, (muzyka za głośno, zdania się na siebie nakładały) słyszałam jedynie bełkot. Cóż, szkoda, że ten problem polskiego kina powtarza się nagminnie.
Tragiczne losy młodzieży polsko-niemiecko-żydowskiej skłaniają do wielu przemyśleń. Piękna, niewinna natura, na której tle dochodziło do strasznych wydarzeń to niemy świadek rozpaczy. W ekspresowym tempie musieli dojrzeć nie tylko nastolatkowie, ale również ludzie dorośli, którzy otumanieni ciągle śnili o prostej i radosnej przeszłości, przecież nie mającej już prawa powrotu. Trwająca wojna nauczyła ograniczać wyrzuty sumienia; przekonała, że szlachetne idee, pomimo dobrych chęci mogą prowadzić w sam środek gehenny, w takim momencie nie ma miejsca na sentymenty. Film polecam. Moja ocena: 8/10.