niedziela, 24 maja 2015

Love, Rosie

Cześć!
Dzisiaj notka książkowo - filmowa!



   Tytuł: ,,Love, Rosie"
   Autor: Cecelia Ahern
   Okładka: Miękka ze skrzydełkami
   Ilość stron: 512
   Rok wydania: 2014











Fabuła:
         Rosie i Alex znają się od dzieciństwa. Powieść zawiera opis życia głównych bohaterów od ich siódmych do pięćdziesiatych urodzin. Kiedy Alex w wieku siedemnastu lat musi przeprowadzić się z Irlandii do Ameryki, jego przyjaźń z Rosie zostaje wystawiona na próbę czasu. Chłopiec nie zdąża na samolot do rodzinnego domu, co powoduje, że tytułowa bohaterka idzie na bal maturalny z innym kolegą. Ta decyzja zmieni losy Rosie i Alexa na zawsze, przyjaciele dopiero po wielu latach zauważą jak wiele zmarnowali szans. Czy mogą być jeszcze szczęśliwi? Co spowodowało, że ich drogi się rozeszły?

       ,,Love, Rosie" czekała na mnie na stosiku ok. pół roku. Przerażała mnie chyba jej objętość, jednak całkiem niepotrzebnie, książkę przeczytałam w ciągu 2 dni. Drugą połowę lektury wręcz połknęłam, nie wstałam z kanapy aż do momentu, kiedy mogłam w końcu zapoznać się z finałem opowieści. Opinie na temat tej historii są różne, mnie osobiście ,,Love, Rosie" zachwyciła, już dawno nie trzymałam w rękach tak emocjonującej lektury. Spodziewałam się kolejnego, bzdurnego romansu, a tymczasem dzieło mną wstrząsnęło, wzruszyło konkretnie; podczas czytania często miałam ściśnięte gardło, a kiedy dotarłam do ostatnich stron trochę się popłakałam. 
        Książka jest zbiorem listów, emaili, wycinków z prasy, wiadomości z czatów, smsów dotyczących głównych bohaterów. Z niedowierzaniem zagłębiałam się w kolejne rozdziały, gdy Rosie i Alex byli coraz starsi. Ich małżeństwa trwały w próżni tak wiele lat, dzieci szybko dorastały, zegar tykał coraz szybciej i szybciej, zmarnowanego czasu nie dało się cofnąć. Bohaterowie z uczniów podstawówki przeistoczyli się w nastolatków, następnie w 20latków, niespodziewanie prędko przekroczyli próg lat 30, gdzie czekała nieopodal 40 i coraz bliżej było już do 50. Córka Rosie i synowie Alexa przypominali ich samych, popełniały podobne błędy. Podczas czytania po raz kolejny uświadomiłam sobie jak krótkie jest życie, tak szybko przemijamy, ustępując miejsca kolejnym pokoleniom, przetrwają jedynie najsilniejsze przyjaźnie, a marzenia można spełnić głównie pod warunkiem ich modyfikacji.
        Jestem pod wrażeniem decyzji Rosie. Swój najważniejszy czas poświęciła dla Katie, była wspaniałą matką. Dodatkowo, jako córka spełniła swoje zadanie najlepiej jak potrafiła. Rodzice pomagali jej, gdy była młodsza, następnie Rosie opiekowała się matką, bo siostra i brat znajdowali się niestety zbyt daleko domu. Denerwował mnie Alex, z każdą kolejną stroną pytałam: ,,Dlaczego czekasz?!?" Bohaterowie stali przed wieloma wyborami: praca, kariera, rodzina, przeprowadzki. Ciągle się mijali, przepadały im kolejne szanse, podejmowali złe decyzje, nie uczyli się na błędach. 
         Książka jest wspaniała, porządnie mnie rozkleiła. Zastanawiam się jak wyglądałaby moja historia spisana z listów, pocztówek, e-maili, SMS-ów itd. kolekcjonowanych na przestrzeni lat. Wiele sytuacji zapewne rozbawiłoby mnie, mnóstwo zasmuciło, powróciłyby różne wspomnienia. Zawsze rozmyślam co by było gdybym.. wybrała wtedy inną drogę, wielu decyzji żałuję, ale czasu nie da się cofnąć, należy myśleć o przyszłości.
        Nie pozostaje mi nic innego jak sięgnąć po pozostałe dzieła Ahern, szczególnie po sławne ,,P.S. Kocham Cię". Natomiast ,,Love, Rosie" przyznaję 9/10. Tymczasem muszę obejrzeć ekranizację, której jestem bardzo ciekawa.

Lektura bierze udział  w wyzwaniu: CZYTAM ZEKRANIZOWANE POWIEŚCI

środa, 20 maja 2015

Will Grayson, Will Grayson

Hej!
Poniżej umieszczam recenzję książki poczytnego ostatnio autora.





  Tytuł: ,,Will Grayson, Will Grayson"
  Autor: John Green, David Levithan
  Okładka: miękka
  Ilość stron: 368
  Rok wydania: 2015









Fabuła:
          Will Grayson ma przyjaciela Kruchego Coopera, który deklaruje się jako gej. Tymczasem inny chłopiec, także Will Grayson choruje na depresję i zauważa u siebie skłonności homoseksualne. Przypadkowo, dwaj imiennicy spotykają się. Kruchy zakochuje się w Willu, zaprasza go na musical o gejowskiej miłości. Czy Cooperowi uda się wyreżyserować spektakl? Czy przyjaźń Kruchego z pierwszym Graysonem przetrwa, a związek z drugim Geaysonem zostanie oficjalnie ogłoszony?

           Pierwsze słowa jakie cisnęły mi się na usta po przeczytaniu tej książki to: WTF?!?!?! Miałam do wyboru śmiać się z bądź płakać z jej głupoty, więc oficjalnie nie mogłam przestać rechotać. Jest tyle wspaniałych lektur dla młodzieży, nie mam pojęcia dlaczego to Green jest tak popularny (,,Gwiazd naszych wina" czytałam - wielkiego szału także na mnie nie zrobiła). 
          Treść książki jest tak bzdetna, że gorzej już być raczej nie mogło. Nie lubiłam chyba wszystkich bohaterów, dawno nikt mnie tak nie irytował. Nastolatkowie, którzy bez wątpienia znali już swoje preferencje seksualne, robili coming out, po czym wyszło na jaw, że pół szkoły to geje!! Poważnie? Niedługo okaże się, że osób homoseksualnych będzie nawet więcej niż hetero. Jestem osobą tolerancyjną, ale jak autor pisze, że na 8 letniego kruchego wołano, że jest gejem, a on to doskonale czuł, to ręce mi opadały. A może niemowlęta też mają pewność kim są, po tym jak chłopcy wskazują palcem na lalkę, a nie samochód...?
           Co więcej, cóż za badziewny pomysł mieli pisarze, aby umieścić w książce musical o życiu Kruchego. Ok, można to było przedstawić w sposób poważny, nieco frywolny, ale nie mam pojęcia co autorzy ćpali przy pisaniu, gdy w auli szkolnej nauczyciele bili brawa chórowi występującemu jako byli chłopcy Kruchego (było ich jedynie 18, bo na prezentację pozostałych zabrakło czasu). Ha Ha Ha... Serio? Green i Levithan przedstawili gejów w sposób stereotypowy, tak często wymieniający chłopaków - a to dopiero liceum - że nie sposób było ich szanować. Kruchy co chwilę był zakochany, a na horyzoncie zjawiał się któryś z jego eks, no błagam :D
         Książkę przeczytałam bardzo szybko, już dawno podczas lektury nie śmiałam się tak głośno z zażenowania. Nie mniej jednak ,,Will Grayson, Will Grayson" zawiera mnóstwo interesujących cytatów, które niezwykle mi się podobały. Ponadto, Green pięknie opisał w swojej części istnienie przyjaźni. Willa często denerwowało zachowanie Kruchego, lecz gdy nie miał z nim kontaktu, czuł ogromną pustkę, nawet związek z dziewczyną nie mógł zrekompensować nastolatkowi braku Coopera. Dzieło jest typowym przeciętniakiem, moja ocena to: 4/10.

czwartek, 14 maja 2015

Masa o pieniądzach polskiej mafii

Hej!
Dzisiaj chętnie podzielę się z Wami moją opinią na temat ostatnio przeczytanej książki.





  Tytuł ,,Masa o pieniądzach polskiej mafii"
  Autor: Artur Górski, Jarosław ,,Masa" Sokołowski
  Okładka: miękka ze skrzydełkami
  Rok wydania: 2014
  Ilość stron: 272









Fabuła:
        Dziennikarz Artur Górski przeprowadza wywiad z byłym gangsterem mafii pruszkowskiej. Jarosław Sokołowski o pseudonimie Masa (ze względu na swoją tuszę) zdradza sekrety życia znanych bandytów z perspektywy świadka koronnego.

        Książkę przeczytałam bardzo szybko - w zaledwie 2 wieczory. Cechuje ją prosty język - nie pozbawiony kilku wulgaryzmów i żargonu ze słownika środowiska mafijnego (spodziewałam się jednak mocniejszych treści). Egzemplarz zawiera wiele zdjęć (z zamazanymi twarzami postaci) nawiązujących do wystawnego życia bandytów.
            Masa wspomina początki działalności mafii. Opowiada jak brutalne prawa rządziły w obrębie grupy. Na zdrajcach wykonywano egzekucje, wszystkich ludzi mających problemy z długami straszono, a następnie katowano (często na śmierć). Czasami z powodu agresji bandytów cierpieli niewinni przechodnie - jednemu mężczyźnie gangster wydłubał oko, gdyż jegomość zwrócił mu uwagę, że powinien stanąć na końcu kolejki do taksówki, a nie wpychać się na sam jej początek.
         Jarosław Sokołowski przypomina o swojej przyjaźni z szefem mafii - Pershingiem. Ponadto, zdaje relacje z prowadzenia wspólnych, nielegalnych interesów w których brali udział m.in. skorumpowani policjanci, sędziowie, prawnicy, finansiści, urzędnicy, wojskowi, biskupi, politycy. Chętnie kontakty z mafią zawierali także znani celebryci z lat 90. Kobiety oferowały seks w zamian za szybką karierę w świecie filmu, muzyki czy programów rozrywkowych. Mafia miała władzę nad całą Polską. Gangsterzy zaczynali od kradzieży sprzętu elektronicznego w Niemczech, następnie spekulowali walutami, okradali tiry, handlowali alkoholem, papierosami, samochodami. Kolejnym etapem było nawiązanie znajomości z dilerami narkotyków z Kolumbii czy Wenezueli, prochy stały się spektakularnym interesem (najpierw kokaina, którą zażywały elity, następnie heroina). 
          Świadek koronny opowiada czytelnikom o pierwszej dyskotece w Warszawie - mającej wymarzone standardy modnych, światowych placówek - której był właścicielem. ,,Planetę" odwiedzali zamożni artyści, sportowcy, politycy. Dodatkowo, członkowie mafii zainwestowali pieniądze z nielegalnych źródeł w... kontrakt z TVP. Program rozrywkowy ,,Zielone Bingo" już niemal został zrealizowany. Najbardziej zaciekawił mnie rozdział dotyczący produkcji soków pomarańczowych Dr Witt, które sprzedawane są po dziś dzień, a ich pomysłodawcą był Masa. 
            Mafiozi czerpali z życia pełnymi garściami. Zarabiane (głównie kradzione) miliardy dolarów wydawali na alkohole, narkotyki, prostytutki, imprezy, podróże, złoto. Kupowali domy z basenami, luksusowe samochody, jachty. Wśród swoich kolegów mieli wiele znanych z tv osobistości czy urzędników państwowych. 
      Kiedy prasa wydrukowała policyjny komunikat o przechwyconym statku płynącym z Kolumbii z niewyobrażalną ilością kokainy, gangsterzy śmiali się z dumnych policjantów. Stracony milion - odrobili w mgnieniu oka, nawet nie zauważyli jego braku. Obecnie, wielu mafiozów nie żyje (zginęli w wewnętrznych porachunkach), kilku z nich znajduje się w więzieniach, ale zdecydowana większość bandytów nadal prowadzi spokojną egzystencję - mieszkając w willach i inwestując w różne biznesy. Władze nie prześwietlają ich majątków, pomimo tego, że bandyci są zapisani głównie jako bezrobotni.

          Niestety, nie czytałam pierwszej książki z tej serii, (,,Masa o kobietach polskiej mafii") lecz chętnie sięgnę po poprzednie dzieło sławnego świadka koronnego. Śledząc nowe wiadomości w mass mediach, można zauważyć wzmożoną aktywność byłego gangstera. Czyżby Jarosław Sokołowski aspirował do grona celebrytów? Nie mniej jednak ,,Masa o pieniądzach polskiej mafii" spodobała mi się ze względu na uzyskane informacje o działającym w ubiegłym wieku słynnym gangu pruszkowskim. Wiele ciekawostek mnie zszokowało, a moja wiedza o funkcjonowaniu mafii w Polsce znacznie wzrosła. Oceniam lekturę 8/10.

Książka bierze udział w wyzwaniu: POLACY NIE GĘSI III

wtorek, 12 maja 2015

Nikt nie widział, nikt nie słyszał...

Hej!
Dzisiaj zapraszam na recenzję książki.





   Tytuł: ,,Nikt nie widział, nikt nie słyszał..."
   Autor: Małgorzata Warda
   Okładka: twarda
   Ilość stron: 397
   Rok wydania: 2015









Fabuła:
         W Polsce każdego roku za zaginionych uznaje się ponad 1000 dzieci. Większość z nich to nastolatkowie uciekający z domu, którym szybko nudzi się życie na gigancie, więc wracają. Niestety, wiele dziewcząt i chłopców porwanych zostaje przez psychopatów, morderców, pedofilii. Autorka w swojej najbardziej znanej książce umieściła trzy historie: Leny i jej zaginionej przed 18 laty siostry Sary, mieszkającej we Francji Agnieszki oraz odnalezionej Moniki. Wszystkie kobiety są już dorosłe, mają problemy emocjonalne, stany lękowe. Czy coś je ze sobą łączy? Co tak strasznego wydarzyło się wiele lat wcześniej? Czy policja natrafi w końcu na ślad Sary?

        Lektura bardzo mnie wciągnęła, przeczytałam ją w ciągu jednego dnia. Warda skutecznie wpłynęła na moje emocje, przybliżyła mi temat zaginionych dzieci. Wystarczy sekunda odwróconej uwagi, aby najmłodsi zniknęli. Porywacze często po upatrzeniu swojej ofiary, śledzą każdy jej krok i czekają na odpowiednią okazję, aby zabrać malucha. Ważne jest tłumaczenie najmłodszym, aby nie rozmawiali z nieznajomymi, odmawiali cukierków itd., jednak często psychopaci w odpowiednim dla nich momencie wciągają dziecko do środka auta i szybko z nim odjeżdżają, a w takim przypadku nie istnieje realna szansa pomocy. Okazuje się, że w miejscach, gdzie pełno jest zawsze ludzi, nie można nagle znaleźć żadnych świadków zdarzenia. Szacuje się, że najczęściej porywane są bobasy od kilku do kilkunastu miesięcy oraz dziewczynki w wieku 12-16 lat. Ten precedens istnieje od wieków, lecz dzięki pomocy mediów poszczególne sytuacje zostają nagłośnione.
        Rodziny zaginionych przeżywają koszmar, żyją z nadzieją, że ich potomkowie wrócą do nich; wierzą w to nawet po kilkudziesięciu latach. Najbliżsi ofiar nie potrafią już normalnie funkcjonować, często najbardziej cierpi wówczas rodzeństwo porwanej osoby, gdyż egzystuje jedynie w cieniu siostry/brata. Dla rodzin zatrzymał się czas, wszyscy obwiniają się wzajemnie, chociaż oskarżenia nic nie zmienią. W zasadzie najlepszym dla nich rozwiązaniem może być wiadomość o odnalezieniu ciała, które mogą pochować w ziemi z ulgą, że już nikt się nad nim nie znęca.
       Książka niezwykle mnie poruszyła, każdy opisany w niej przypadek jest inny. Co prawda, kilka nudniejszych fragmentów usunęłabym, czasami dziwiły mnie też trochę naciągane wątki kariery wokalnej Agnieszki oraz wcześniejszy jej brak zainteresowania przeszłością. Nie mniej jednak, ,,Nikt nie widział, nikt nie słyszał" bardzo mi się podobała. Ze smutkiem dowiadywałam się o pogłębiających się depresjach głównych bohaterek, które nie mogły odnaleźć własnej tożsamości. Kibicowałam w odnalezieniu Sary, byłam ciekawa czy miała szansę dorosnąć czy na zawsze już pozostała dzieckiem. Do gustu przypadło mi zakończenie, bowiem autorka skutecznie mnie zaskoczyła. 
         Polecam tę smutną, pełną refleksji powieść. Chętnie zapoznam się z innymi dziełami autorki. Tymczasem moja ocena książki to 7.5/10.

 ,,Nikt nie widział, nikt nie słyszał..." bierze udział w wyzwaniu: POLACY NIE GĘSI III

poniedziałek, 4 maja 2015

Co Finowie mają w głowie

Hej!
Zapraszam na recenzję książki, która czekała na moim stosiku niemal pół roku :)




    Tytuł: ,,Co Finowie mają w głowie"
    Autor: Wolfram Eilenberger
    Okładka: miękka ze skrzydełkami
    Ilość stron: 256
    Rok wydania: 2010
 









           Wolfram Eilenberger jest niemieckim filozofem. Swoją żonę Finkę poznał w Hiszpanii, dla niej zmienił całe swoje dotychczasowe życie. Książka to zbiór przemyśleń autora na temat Finlandii i jej mieszkańców, jednak nie jest to dzieło podróżnicze.
           Lektura spowodowała, że poznałam wiele ciekawostek o kraju leżącym na Dalekiej Północy. Finlandia: ojczyzna św. Mikołaja, Nokii, Linuxa, Muminków jest obszarem słabo zaludnionym. Ludzie mieszkający na krańcu Europy przyzwyczaili się do wiecznego zimna i ciemności. Eilenberger opisał wiele sytuacji, gdy mróz doprowadzał go do szaleństwa, przez co marzył on o powrocie do Niemiec. Miłość była jednak dla niego najważniejsza. Filozof nauczył się rozgrywać mecze w temperaturze oscylującej ok. - 17 stopni i czekać na przystanku w godzinach popołudniowych, kiedy słupek rtęci ma zwyczaj spadać do - 37 stopni. 
           Autor opisał tradycje Finów, którzy nie potrafią żyć bez sauny. Ludność rdzenna jest bardzo wysoka (małżonka pisarza ma bagatelka 1.95 m. wzrostu) i małomówna. Finowie nigdy nie mówią ,,Kocham Cię", a ich język jest jednym z najtrudniejszych na świecie - składa się z 15 przypadków (do tego w gramatyce nie istnieje rozróżnienie osoby 3eciej, lecz ona=on). Mieszkańcy Finlandii nie posiadają aktów urodzenia; są hermetycznym narodem, który jest ze sobą bardzo zżyty. Finowie kupują najchętniej produkty marki ojczystej, ich ulubioną firmą jest Marimekko wytwarzająca przede wszystkim odzież prezentującą maki - kobiety noszą jednakowe bluzki, co jest powodem do dumy, a nie wstydu jak zwykło się uważać w naszym kraju. Finlandia składa się z pięknych lasów, łąk i jezior; najczęściej spotykanymi zwierzętami są niedźwiedzie i łosie oraz renifery. 
           Eilenberger przybliżył mi wiele interesujących faktów z Dalekiej Północy, przyznam, że kultura fińska była dla mnie wcześniej prawdziwą tajemnicą. Nie mniej jednak, żałuję, że większa część książki napisana została bez ładu i składu, autor zdecydował się na brak chronologii, przeskakiwał z tematu na temat, wielu wątków nie rozwinął, a szkoda. Lektura zawiera wiele fragmentów filozoficznych, które najchętniej bym usunęła, mnóstwo tekstu poświęcił Eilenberger także swojej pięknej żonie i jej specyficznemu zachowaniu. ,,Co Finowie mają w głowie" to książka godna uwagi, chociaż spodziewałam się większej rewelacji. Moja ocena to: 6.5/10.