wtorek, 24 czerwca 2014

Wycieczkowo 15 - Chełmiec (851 m. n.p.m.)

Siemanko!
Dzisiejszego popołudnia zapraszam na fotorelację z mojej ostatniej górskiej wycieczki. Korzystając z ładnej pogody, postanowiłam pojechać do kuzynki mieszkającej w Wałbrzychu i wraz z ekipą wspiąć się na wierzchołek najwyższego szczytu pasma Gór Wałbrzyskich. Chełmiec zajmuje 24 miejsce na liście Korony Gór Polskich, jego wysokość to 851 m. n.p.m.

Droga do celu była przyjemna. Uwielbiam przebywać na łonie natury, więc oglądanie soczysto - zielonych drzew i krzewów dodawało mi wiele sił, radości i pozytywnej energii :)








Wędrując w kierunku Chełmca zwróciłam szczególną uwagę na 14 kamiennych tablic - są to Stacje Drogi Krzyżowej Trudu Górniczego. 


Po ok. 2 h wspinania się na szczyt, uradowana ujrzałam 45 metrowy krzyż - oznaczał on końcowy etap wycieczki.

Bardzo żałuję, że wieża widokowa jest już nieczynna. Niestety, piękne widoki zasłonięte są przez zarośla lub ukryte za drzewami.





Pomysł zdobycia Chełmca był super, wycieczka szalenie mi się podobała. Mam nadzieję, że uda mi się w tym roku wejść na wiele innych szczytów, które znajdują się w moich planach :D A kiedy Wy byliście w górach ostatnio?

piątek, 20 czerwca 2014

Kapitan. Na służbie / Kapitan Phillips

Siemanko!
Dzisiejszego ranka zapraszam Was na recenzję książkowo - filmową :)




    Tytuł: ,,Kapitan. Na służbie"
    Autor: Richard Phillips, Stephan Talty
    Okładka: miękka ze skrzydełkami
    Ilość stron: 312
    Rok wydania: 2013










Fabuła:
        Richard Phillips opisuje historię, która wydarzyła się naprawdę w 2009 r. Autor książki jest kapitanem statków handlowych, 2 razy do roku wypływa na 3 miesięczne rejsy. 4 lata temu przyjął propozycję dowodzenia na ,,Maersk Alabama". Podczas wylotu z rodzinnej Ameryki, Phillips nawet nie przypuszczał, że jego kolejna podróż tak bardzo będzie się różnić od wszystkich wcześniejszych wyjazdów. Kursując na niebezpiecznych wodach przy Somalii, statek stał się łupem piratów. Kapitan musiał obronić swoją załogę przed niebezpiecznymi terrorystami. Kiedy wizja wolności była już na wyciągnięcie ręki, Phillips został zakładnikiem bandytów, którzy przenieśli się na łódź ratunkową. Przez kilka kolejnych dni za plecami zmęczonego mężczyzny czaiła się śmierć. Jednak chęć przetrwania i pragnienie powrotu do rodziny - wygrały z paraliżującym strachem.

        Przyznam, że początek książki trochę mnie nudził. Jednak po kilkudziesięciu stronach, z niezwykłą uwagą zaczęłam śledzić losy Phillipsa. Kolejnego dnia, już po przebudzeniu o 5.30 rano, sięgnęłam po książkę i z wypiekami na twarzy - czytałam o ataku piratów. 

        Kapitan często wspomina swoją młodość, opowiada o doświadczeniu zawodowym, rodzinie. Z jego opisów wynika, że jest osobą silną psychicznie i fizycznie. Chart ducha i świadomy umysł mężczyzny - pozwoliły mu na rozważne działania na statku w obliczu niebezpieczeństwa. Postawa Phillipsa wzbudza szacunek i zaufanie, ponieważ jego priorytetem było uratowanie załogi, a dopiero na końcu siebie. Ciekawie zostały przedstawione postacie terrorystów, ich metody zastraszania zakładników napawały przerażeniem. 
        Lektura ukazuje również emocje Andrei - żony głównego bohatera, której zachowanie jest zaskakujące. Kobieta wierzy w powrót męża, nie poddaje się i nie płacze do poduszki lecz dzielnie znosi natłok wszystkich wstrząsających informacji.
        Książka przypomina o czyhających na morzach piratach, poczynania przestępców są coraz częstsze i śmielsze. Napaści na statki, porwania zakładników, żądania okupów - problem aktywnych bandytów istnieje naprawdę, nie jest tylko wymysłem autorów opisujących piratów w powieściach przygodowych. Phlillips zwraca uwagę na codzienne, z pozoru błahe czynności, których zupełnie nie doceniamy, mimo iż są luksusem np. korzystanie z toalety. Należy z uśmiechem witać każdy dzień, bo nigdy nie wiadomo czy miniony wschód słońca nie będzie ostatnim w naszym życiu. Lektura podobała mi się, chociaż momentami irytował mnie amerykański patos czasami w niej występujący (wiadomo USA są najważniejszą i najwspanialszą potęgą na świecie - z perspektywy mieszkańców tego kraju). Książkę oceniam na 7.5/10, a teraz koniecznie muszę obejrzeć słynną ekranizację :)

piątek, 13 czerwca 2014

Kenia

Siemanko!
Dawno nie było u mnie książki Wojciechowskiej :) Oto moja dzisiejsza propozycja :)




   Tytuł: ,,Kenia" (miniseria ,,Kobieta na krańcu świata")
   Autor: Martyna Wojciechowska
   Okładka: miękka
   Ilość stron: 128
   Rok wydania: 2012










      Lektura jest niewielkich rozmiarów, można ją bez problemu włożyć do torebki. Książka charakteryzuje się również wspaniałymi zdjęciami. ,,Kenię" przeczytałam bardzo szybko, ze wzruszeniem przewracałam kolejne stronice bardzo wartościowego dzieła dziennikarki.

     Na początku lektury poznajemy pokrótce historię afrykańskiego państwa. Kenia znana jest z plemiennego języka Suahili. Warto zaznaczyć, że kraj ten jest niezwykle bogaty kulturowo - dzięki wpływom arabskim i europejskim. Stolica Kenii to Nairobi, a chcąc wybrać się w podróż do kolebki naszego gatunku, należy zaszczepić się przeciwko wielu chorobom. 
        Autorka przekazuje czytelnikowi kilka ciekawostek. Będąc w Kenii na prowincjach - kobiety powinny zrezygnować z noszenia spodni, bowiem taki ubiór jest symbolem prostytutek. W żadnym wypadku nie wolno spożywać nieprzegotowanej wody. Tubylcy są świetnymi biegaczami - uczą się tego sportu od wczesnego wieku - blisko 60 % dzieci jogginguje codziennie do szkoły. Najgroźniejszym kenijskim zwierzęciem wcale nie jest lew, lecz hipopotam - uciekać należy przed nim slalomem. Afrykańskie państwo jest wspaniałym miejscem dla reżyserów z całego świata. Najsłynniejsze filmy, w których tło stanowi Kenia to: ,,Pożegnanie z Afryką" czy ,,Tomb Raider". 
       Będąc w omawianym kraju, koniecznie trzeba zobaczyć: stare miasto Mombasa, wioskę Masajów czy piękne Parki Narodowe. Safari są głównym celem wielu wycieczek. Kenia jest naprawdę cudownym terytorium - zwłaszcza w okresie Wielkich Migracji, kiedy to ok. 2 mln antylop gnu i 0.5 mln zebr maszeruje z sąsiedniej Tanzanii, poszukując nowego domu.
       Sytuacja kobiet w Kenii nie przedstawia się kolorowo. Są bardzo często gwałcone, nawet przez własnych mężów, którzy mogą mieć 6 żon. Najsłynniejszy poligamista był związany z setką kobiet i spłodził 160 dzieci.

      Bohaterką książki jest 75 letnia Dalphe Sheldrick. Staruszka jest znaną na świecie założycielką schroniska dla samotnych bądź chorych, małych słoników. Każdego dnia mnóstwo dorosłych słoni ginie zamordowanych przez kłusowników. Okrutni mordercy nie zawahają się zabić niewinnych zwierząt, aby tylko dostać upragnioną kość słoniową. Niestety, wiele państw - zwłaszcza Japonia lub Chiny płacą ogromne sumy pieniędzy, żeby otrzymać cenny kruszec. Liczba populacji słoni jeszcze niedawno wynosiła: 1,3 mln, teraz pozostało już jedyne 300 tys. Wiele matek zostaje zastrzelonych bądź zasztyletowanych, podczas gdy malutkie słoniki stają się sierotami. Na wolności nie mają żadnych szans na przeżycie, ponieważ ich obecność przy rodzicielce trwa zawsze do 17 roku życia. 4 letnie słoniki ssą jeszcze pokarm mamy. Pozbawione najważniejszego członka rodziny - szybko umierają.
      W rezerwatach prowadzonych przez Dalphe Sheldric, słonie po kilkunastu latach opieki, mają szansę na powrót na łono natury. Zwierzęta są codziennie wyprowadzane na spacer przez swoich opiekunów, karmione specjalnym mlekiem z witaminami, otulane ciepłymi kocami. Najważniejszą częścią ciała słonia jest trąba, pomaga ona m.in. w powalaniu drzew, obrony przed wrogiem, sięganiu po jedzenie, oblewaniu się zimną wodą będącą prysznicem w upalne dni, pływaniu. Co więcej, trąbą mama daje dziecku klapsa w tyłek, a zakochana w sobie para szturcha się tą częścią ciała - okazując swoje zaloty. Zwierzątka są świetnymi przyjaciółmi, po powąchaniu danej osoby, będą znać już jej zapach do końca życia. Mają również świetną pamięć obrazkową - jeśli ktoś skrzywdził danego słonia, lub członka jego rodziny - ssak będzie wrogo nastawiony do oprawcy. Bohaterka książki miała pod swoją opieką ok. 120 słoni - udało jej się uratować połowę z nich. Te które przeżyły, często wracają do rezerwatu po wypuszczeniu na wolność (jeśli dzieje im się jakaś krzywda, zachorują bądź chcą pochwalić się swoim opiekunom własnym potomstwem). 
         Podczas lektury moje serce kołatało bardzo szybko. Szkoda, że ludzie są potworami i potrafią zabijać dla pieniędzy; niestety cierpią na tym tylko niewinne zwierzęta, dlatego, że bogata elita chce pochwalić się figurką z prawdziwej kości słoniowej. Paradoksem jest to, że często zabawka stojąca na stole egoisty, mającego krew na rękach i duszy - przedstawia postać słonia z podniesioną trąbą... Polecam ,,Kenię" Martyny Wojciechowskiej. Moja ocena to 9/10. 

Książka bierze udział w wyzwaniach POLACY NIE GĘSI II oraz Odkrywamy białe plamy.

wtorek, 10 czerwca 2014

Przygody polarników

Siemanko!
Dzisiaj recenzja książki, którą znalazłam w Biedronce w cenie 4.99 na półce ,,Tanie czytanie". Już myślałam, że nic ciekawego nie wyszukam, jednak moim oczom ukazała się poniższa pozycja. Kiedy tylko ją ujrzałam, wiedziałam, że muszę ją mieć :)



     Tytuł: ,,Przygody polarników"
     Autor: Paul Dowswell
     Okładka: twarda
     Ilość stron: 144
     Rok wydania: 2006










         Lektura będzie na pewno miłą niespodzianką dla osób zainteresowanych tematyką podróżniczą. Książka składa się z 12 rozdziałów. ,,Przygody polarników" charakteryzują się dużym drukiem, można zauważyć również kilka czarno - białych map, które wskazują szlaki przebyte przez podróżników. Dzieło Dowswella napisane jest w sposób ciekawy, z uwagą śledziłam losy wszystkich osób opisanych w lekturze.
        Autor przedstawia warunki panujące na Antarktydzie i Arktyce. Piękny, lecz mroźny klimat nieprzyjaznej dla człowieka ziemi - był nie lada gratką dla rządnych przygód podróżników już od tysiąca lat, jednak pierwsze poważne próby zdobycia biegunów rozpoczęły się dopiero niecałe 150 lat temu. Aby dojść do punktów najdalej oddalonych do równika, odkrywca musiał cechować się nie tylko determinacją i odwagą ale i pozytywnym nastawieniem do otoczenia. Ważna była również umiejętność planowania tras. Nie brakowało śmiałków, którzy w sposób świadomy narażali swoje życie na śmierć, nie chcieli nie słuchać wskazówek pomocników.
      W książce możemy przeczytać o losach m.in. Frederica Cook, Roalda Amundsena czy Ernesta Shackletona. Przygody polarników są niezwykle interesujące. W ubiegłym stuleciu aby dostać jak najbliżej bieguna, używano statków. Często podróż trwała nawet latami. Dzisiaj zazwyczaj stosuje się samoloty. Można zamówić prywatne loty, aby na kilka godzin znaleźć się na wybranym na Arktyce czy Antarktydzie punkcie, zrobić sobie pamiątkowe foty i polecieć z powrotem do domu . Na biegunach znajdują się stacje badawcze, budowane są bloki, mieszkają ludzie. Coraz rzadziej można spotkać rdzenną ludność zamieszkującą polarne regiony Kanady i Grenlandii - Innuitów. Podróże polarników często były szalone i nierozważne, ale dzięki ich poświęceniu, szkicowanym mapom, naukowcy wysnuli wniosek, że Antarktyda tysiące lat temu była zielonym kontynentem porośniętym paprociami. Pomimo tego, że wszystkie rekordy odkrywania biegunów zostały już pokonane, wielu z polarników nadal decyduje się na grupowe bądź samotne wycieczki na krańcu północy lub południa. W dzisiejszych czasach jednak, podróżnicy mają do dyspozycji szczelne, nieprzemakalne ubrania, lżejsze sanie i w razie konieczności możliwość skorzystania z pomocy helikoptera. Ciężko sobie wyobrazić, że w ubiegłym wieku, ludzie wybierali się na bieguny bez posiadania radia czy GPS-a. Lektura bardzo mi się podobała, moja ocena to 7.5/10.

Książka bierze udział w wyzwaniu Odkrywamy białe plamy

Co prawda nie dysponuję zdjęciami pingwinów, fok czy misiów polarnych, ale chciałam pochwalić się inną rodzinką, którą ostatnio spotkałam w pobliskim stawie. Najpierw ujrzałam stojącą nieruchomo - mamę kaczkę. Podeszłam aby zobaczyć na co ptak się tak patrzy... i zobaczyłam kilka malutkich kaczuszek ukrytych w trawie :) Po kilku ostrożnych krokach, kaczka spojrzała na mnie, podeszła do dzieci i obserwowała moje zachowanie. Tłumaczyłam jej, że chcę tylko podejść bliżej, aby zrobić zdjęcia. Ale jak byłam już obok kaczek, przywódczyni grupy dała ustalony znak dzieciom i hoooop - wskoczyły do wody i odpłynęły :D



piątek, 6 czerwca 2014

Niebo istnieje... Naprawdę

Siemanko!
Dzisiaj polecam kolejną książkę, którą pożyczyła mi kuzynka :)




    Tytuł: ,,Niebo istnieje... Naprawdę"
    Autor: Todd Burpo oraz Lynn Vincent
    Ilość stron: 189
    Rok wydania: 2011
    Okładka: miękka










       Todd Burpo opisuje historię, która wydarzyła się naprawdę. W 2003 roku pastor boryka się z poważnymi problemami zdrowotnymi i finansowymi. Kiedy wydaje się, że życie amerykańskiej rodziny w końcu się ustabilizuje, niespodziewanie nad Coltonem Burpo pojawia się wizja śmierci. Mały chłopiec skarży się na ból brzucha. Lekarze mylnie stwierdzają u 4 latka grypę jelitową. Po kilku dniach stan najmłodszego członka familii jest krytyczny. Okazuje się, że wewnątrz jego organizmu rozlał się wyrostek robaczkowy. Rodzice Coltona nie ustają w modlitwach do Boga - błagając go o szczęśliwy wynik operacji syna. Po zabiegu pojawiają się jednak komplikacje. Pracownicy szpitala nie mają dla Todda i jego żony dobrych wieści, obawiają się, że dziecko może niedługo umrzeć. Ku zdziwieniu całego personelu, chłopiec przezwycięża chorobę. Colton jest zdrowy i szczęśliwy, że może wrócić do domu. Kilka miesięcy później - syn pastora mimochodem wspomina swój pobyt w szpitalu. Twierdzi, że podczas poważnej operacji trafił na chwilę do nieba. Tam widział Jezusa, a aniołki śpiewały mu religijne pieśni, które dodawały mu otuchy podczas cierpienia. Dziecko opowiada jeszcze kilka znaczących szczegółów z zakresu wiary, które spostrzegł w niebie...

       Todd Burpo jest chrześcijaninem - protestantem. Opowieść o swoim synu przedstawia w sposób bardzo wiarygodny. Pastor nie koloryzuje zachowań syna, nie opisuje go wyłącznie w pozytywny sposób. Denerwuje się, kiedy Colton nieostrożnie biegnie po ulicy, nie zwracając uwagi na pędzące samochody. Jako ojciec jednak bezgranicznie ufa swojemu dziecku i wierzy, że mówi prawdę o wizji nieba. Szuka potwierdzeń słów chłopca w Biblii, Internecie, wyznaniach innych świadków. 
         Autor książki opisuje również własne emocje. Jest rozgoryczony brakiem pieniędzy, które musi wydać na leczenie swoich chorób. Podczas agonii jedynego wówczas syna, Todd jest bezsilny. Prosi Boga o zesłanie łaski, ale nie potrafi skupić się na modlitwie. Krzyczy w stronę niebios, płacze, jest wściekły na Pana Wszech-stworzy. Pastor nie rozumie, dlaczego Bóg ciągle zsyła na jego rodzinę nowe klęski.
         Colton jest zwykłym 4 latkiem. Kiedy boli go brzuch, wtedy płacze. Skarży się rodzicom na swoje dolegliwości, nie chce cierpieć. Chłopiec jest czystym i niewinnym dzieckiem. Ze swobodą opowiada historię, która przydarzyła mu się w szpitalu. Moim zdaniem tę relację warto znać, bo skłania ona do refleksji nad życiem. Nie doceniamy upływającego czasu, ciągle krytykujemy nasz los, złościmy się na dzieci i ich zachowanie, mimo iż niedawno sami byliśmy w ich wieku i popełnialiśmy podobne błędy. 
         Książkę przeczytałam bardzo szybko, nie jest ona grubej objętości. Lektura zawiera krótkie rozdziały. Styl autora jest prosty, radosny, a zarazem precyzyjny - trafiający prosto do serca czytelnika. Wielokrotnie wzruszyłam się podczas przewracania stronic. Podoba mi się okładka powieści - jest skromna, tak samo jak wrażliwe są dzieci - nadzieja przyszłego, lepszego świata. Żółty kolor obwoluty z uśmiechniętym chłopcem kojarzy się optymistycznie. W środku książki znajdziemy kilka zdjęć rodziny Burpo. Wejście do świata wiary charakteryzuje cytat z księgi Mateusza ,,Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego". Przyjrzyjmy się światu najmłodszych pociech i doceńmy ich nieskomplikowany świat, gdzie ślimak jest piękny, a kałuża świetnym miejscem do skakania :) Moja ocena lektury to: 10/10. Teraz będę polować na ekranizację filmową, aby porównać oba dzieła.

Tymczasem zajadam się jeszcze domowymi, gorącymi babeczkami i kalorycznym koktajlem bananowo - czekoladowym :D