sobota, 19 lutego 2022

Spalona żywcem

Cześć!

Przedstawiam Wam książkę, która poruszyła mnie do głębi.


Tytuł: ,,Spalona żywcem"

Autor: Squad

Gatunek: biografia

Rok wydania: 2004

Ilość stron: 288





        Podczas lektury targało mną mnóstwo emocji. Czułam przede wszystkim złość i smutek. Dlaczego świat jest taki przerażający? Dlaczego kobiety w pewnych częściach świata traktuje się gorzej niż zwierzęta? Miałam szczęście urodzić się w wolnej Polsce. Czytałam lekturę pod kocykiem, piłam herbatkę. Główna bohaterka książki, a zarazem jej autorka mieszkała w zapadłej wiosce na Bliskim Wschodzie. Squad była analfabetką, podobnie jak inne dzieci z jej miejscowości, nigdy nie chodziła do szkoły. Ten przywilej zarezerwowany był tylko dla chłopców.

       Squad uniknęła śmierci jedynie cudem. Dziewczyna od dziecka ciężko pracowała w polu, ogrodzie, domu. Pasła owce, doiła krowy, prała, piekła chleb. Za te wszystkie ciężkie prace nigdy nie została pochwalona. Wręcz przeciwnie, traktowana przez swojego ojca jak służąca, była ciągle poniżana i bita za najdrobniejsze przewinienie np. zerwanie zielonego pomidora. W krajach arabskich, u rodzin konserwatywnych i zacofanych tylko chłopcy mają dobrze w życiu. Mogą wyjść z domu, iść do fryzjera, spotkać się ze znajomymi. Squad wraz z siostrami żyła jak w więzieniu. Urodzenie się dziewczynką to przekleństwo, dlatego bohaterka była świadkiem śmierci niemowląt, które dusiła jej matka po porodzie. Młodszą siostrę Squad zabił jej brat, a starszą mąż bił do nieprzytomności. To normalne, dla tych rodzin, przemoc to codzienność, kobiety muszą znosić poniżenia, bo takie jest prawo. Nikt się nie buntuje, sąsiadki wyzywają i wytykają palcami niewinne dziewczyny. Gdy po wsi krąży plotka, to wystarczyło, aby kogoś zabić. Pewna osoba chodziła na zakupy, ale podobno zbyt często, więc zapewne miała romans ze sprzedawcą. Nie pozostało nic innego jak zbrodnia honorowa. 

        Bohaterka książki tak jak inne dziewczęta z wioski marzyła jedynie o ślubie. Nie chciała mieszkać dłużej z ojcem, wolała usługiwać mężowi niż być wyszydzaną przez kobiety z sąsiedztwa, że ma już naście lat i jest starą panną, której nikt nie chce. Squad zakochała się, a mężczyzna, który mamił ją swoimi uczuciami, jedynie perfidnie wykorzystał. Dziewczyna zaszła w ciążę, a seks przedmałżeński to hańba. Rodzina musiała ją zabić. Szwagier wybrał formę podpalenia, ale nastolatka przeżyła. W ciężkim stanie trafiła do szpitala, gdzie próbowali wykończyć ją jeszcze rodzice. Dzięki pewnej kobiecie z organizacji charytatywnej Squad i jej dziecko uratowano. Kobieta została poddana serii operacji za granicą i pomimo szpecącego wyglądu i traumy ułożyła sobie szczęśliwie życie.

        To, co mnie przeraża to nieustanna klęska kobiet pod okiem dominujących mężczyzn. Dziewczęta to dla nich wyłącznie niewolnice, inkubatory do rodzenia chłopców, którzy przyniosą dumę. Niewiedza, że tak nie musi wyglądać ich życie, ciągła bierność i zgoda na przemoc trwają od lat, nic się nie zmienia w ich myśleniu. Matki gotują swoim córkom piekło jakie same przeszły, krewne nie wtrącają się, sąsiadki nigdy nie pomogą. Sytuacja bez wyjścia. Kobieta musi być torturowana, bita, gwałcona, nie może się przeciwstawić. Nie wolno jej spojrzeć na mężczyznę, odsłonić kawałka ciała, inaczej czekają ją kłopoty. To wszystko dzieje się we współczesnym świecie. Tragedie dziewcząt każdego dnia - nas to nie dotyczy, jesteśmy szczęściarami. Współczujemy, płaczemy nad losem naszych rówieśniczek bądź dużo młodszych dziewczynek i zastanawiamy się nad niesprawiedliwością tego świata. Warto czytać takie książki i pamiętać o ofiarach zbrodni honorowych. Moja ocena: 9/10.

poniedziałek, 14 lutego 2022

Przeżyć. Moja tragedia na Nanga Parbat

Cześć! 

Jestem miłośniczką gór oraz tematyki górskiej, więc chętnie sięgam po wszystkie książki z tego gatunku. Tym razem nadszedł czas na propozycję od Elisabeth Revol. 



Tytuł: ,,Przeżyć. Moja tragedia na Nanga Parbat"

Autor: Elisabeth Revol

Gatunek: biografia

Ilość stron: 224

Rok wydania: 2020





              Pamiętam, gdy cztery lata temu śledziłam w mediach wydarzenia na Nandze Parbat. Do końca miałam nadzieję, że uda się uratować Tomka Mackiewicza. Niestety, stało się inaczej. Wiele osób skrytykowało Elisabeth, że pozostawiła swojego przyjaciela na złowieszczej górze. Ale czy ludzie nie znający sytuacji mają prawo hejtować innych? Co tak naprawdę działo się na ośmiotysięczniku? 

            Revol postanowiła napisać książkę o tym, co przeżyła na Nandze Parbat. Lektura to niejako subiektywne wspomnienia, z których himalaistka wyspowiadała się czytelnikom. Elisabeth marzyła o zdobyciu Mount Everestu, ale póki co fundusze nie pozwalały jej na wejście na najwyższą górę świata. Postanowiła po raz czwarty dać szansę Nandze Parbat. Ponownie wybrała się na tzw ,,Nagą Górę" wraz z Tomaszem Mackiewiczem, który uzależnił się od niedającego mu się pokonać szczytowi.

              Tomek znowu powrócił na Nanga Parbat, bowiem traktował ją jako bóstwo. Eli opowiadała o życiu Tomasza, który miał bogatą biografię, w młodości był uzależniony od narkotyków, później żeglował, zdobywał szczyty, przeprowadził się do Irlandii, miał trójkę dzieci i dwie żony. Na pewno w swoim czasie sięgnę też po lekturę poświęconą zmarłemu himalaiście, bo miał barwny życiorys.

              Autorka książki tłumaczyła się ze swojego kontrowersyjnego wyboru. Do końca wierzyła, że nadleci śmigłowiec, który uratuje jego kolegę. Męczyła się z wyrzutami sumienia, czy schodzić, czy pozostać przy Tomaszu borykającym się już ze ślepotą śnieżną i obrzękiem płuc. Revol obwiniała siebie i przyjaciela o popełnienie błędu, długo nie potrafiła się pozbierać po fali hejtu jaka spadła na nią po powrocie do Francji. Elisabeth opowiedziała o strachu oraz emocjach, jakie jej towarzyszyły, a także o nadludzkiej sile, która pomimo odmrożenia jej kończyn, prowadziła ją non stop w dół, aż do spotkania z Adamem Bieleckim i Denisem Urubko. Podziwiam jej odwagę, gdy musiała sobie sama radzić w tych przerażających warunkach w zimowej porze na Nanga Parbat. Szanuję jej pasję i cieszę się, że Revol zdołała pozbyć się demonów przeszłości i wróciła do swoich ukochanych gór, rok po nieszczęściu zdobyła upragniony Mount Everest. Nie było nas na miejscu tragedii, więc nie nam oceniać postawę Elisabeth. Warto wysłuchać jej opowieści. Książka ładnie wydania, zawierająca kilkanaście zdjęć. Polecam. Moja ocena 7/10. 

piątek, 11 lutego 2022

Farma lalek

Witam!
Dzisiejsza notka dotyczyć będzie rewelacyjnego kryminału.





Tytuł: ,,Farma lalek"
Autor: Wojciech Chmielarz
Ilość stron: 376
Rok wydania: 2013










Fabuła:
          W Krotowicach giną dwie 11-letnie dziewczynki. Podczas śledztwa, komisarz Mortka natrafia na zwłoki kilku kobiet. Miastem wstrząsa strach. Tropy prowadzą do Cygana, który staje się głównym podejrzanym. Czy jednak to on jest sprawcą śmierci niewinnych osób? Czy główny bohater może ufać swoim kolegom? Jaką tajemnicę skrywa karkonoskie miasteczko?

      ,,Podpalacz" będący pierwszą częścią cyklu ,,Jakuba Mortki" zrobił na mnie duże wrażenie. Od razu postanowiłam sięgnąć po drugi tom przygód komisarza. Przyznam szczerze, że ,,Farma lalek" przypadła mi do gustu jeszcze bardziej niż debiut autora. Niemal 400 stron przeczytałam jednym tchem. Interesująca fabuła, wartka akcja, wzrost napięcia i ciekawy finał - to wszystko odnalazłam w ,,Farmie lalek". Dodatkowo, zafascynowało mnie umiejscowienie przebiegu wydarzeń (w malowniczej, karkonoskiej scenerii). Spodobał mi się także wątek dotyczący Cyganów, dowiedziałam się wielu ciekawostek dotyczących tej grupy etnicznej. Chmielarz poruszył też ważny wątek: handlu ludźmi. Polubiłam również głównego bohatera: nieidealnego, ale wzbudzającego sympatię Mortkę. Oceniam książkę 8/10. 

A jeśli nie widzieliście jeszcze mojego Instagrama, to serdecznie na niego zapraszam -> https://www.instagram.com/alicja_magdalena_/

wtorek, 8 lutego 2022

Zostawić Islandię

Hej!
Podczas kwarantanny mam w końcu dużo czasu na książki. Te pozycje, które długo czekały na moim stosiku, mają szansę być przeze mnie nareszcie przeczytane :) Na pierwszy ogień trafiła lektura, zakupiona po pewnym spotkaniu autorskim ;) Moja recenzja poniżej.




Tytuł: ,,Zostawić Islandię"
Autor: Hubert Klimko-Dobrzaniecki
Ilość stron: 126
Rok wydania: 2017
Gatunek: reportaż??? (bardziej autobiografia?)

            Zastanawiałam się, którą książkę pisarza wybrać spośród jego konkretnego dorobku autorskiego. Postawiłam na ,,Zostawić Islandię". Skusił mnie opis z tyłu egzemplarza - podobno po lekturze poznam Islandię od środka, bowiem Klimko-Dobrzaniecki spędził na wyspie 10 lat, więc napisał książkę w formie reportażu (taki też widnieje gatunek na stronie lubimyczytać.pl). Bardzo chciałabym kiedyś zwiedzić Islandię, więc z chęcią zabrałam się do lektury, zastanawiając się, co ciekawego przekaże mi autor.
             Książka niezwykle mnie rozczarowała, oj co to był za koszmarek. Najgorszy był pierwszy rozdział. Przewracając stronice, zastanawiałam się co aktor, miał konkretnie na myśli. Już miałam serdeczną chęć rzucić tą pozycją, ale z racji tego, że ,,Zostawić Islandię" ma tylko ok. 120 stron, a wiele było już za mną, postanowiłam dać jeszcze szansę książce i dobrnąć do końca. 
             Cóż, spodziewałam się, że skoro autor tyle lat mieszkał w Islandii, to otrzymam sporo ciekawostek o kraju i o tubylcach. Ah, naiwna ja. Klimko - Dobrzaniecki skupił się głównie na dziwnych wspomnieniach ze swojego życia. Naprawdę nie wiem, co miało na celu pisanie (chyba tylko własne uwielbienie) o tym, że autor lubił się za młodu onanizować, wąchać butapren czy kręcił biednym kotem w worku. Serio? Wstydziłabym się pamiętać o takich rzeczach, a co dopiero tym się chwalić. Pisarz do książki wniósł mnóstwo nieciekawych dla czytelników historii, typu jak to dostał zegarek po komunii, jak chadzał do kina itd. O samej Islandii dowiedziałam się niewiele. Za to o tym jak Klimko-Dobrzaniecki planował swój ślub czy jak wspominał okres komunizmu w Polsce przeczytałam aż nadto szczegółów. Gdyby wyrzucić te trudno czytające się rozważania egzystencjalne autora, to o samej Islandii zostałby jeden rozdział. Dziwi mnie, że pisarz, który podobno w młodości tak zakochał się w zimnej wyspie , że postanowił spełnić swoje marzenie i tam zamieszkać, dopiero pod koniec swojego pobytu (po 10 latach) postanowił obejrzeć Islandię i przejechał ją z jeszcze nie żoną prędko autem (Agnieszka wysiadała na chwilę z samochodu, robiła fotki i zwiedzanie zaliczone).
             Podziwiam autora za jego zdolności do nauki języków obcych, zna ich kilka, w tym nauczył się islandzkiego (przyjął też obywatelstwo tego kraju), na pewno jest mądrym człowiekiem, ale też cwanym. Sprytnie mami czytelników, że jest wybitnym pisarzem, miał przecież też kilka nominacji do ważnych nagród. Jednak jak to często bywa, książki pisane dziwnym językiem, są opiewane w zachwyty. Jeśli w ,,Zostawić Islandię" autor posługiwał się poetyckim językiem, to jestem świętym tureckim. Wiele wątków było wulgarnych, mnóstwo fragmentów powtarzanych w kółko. Moim zdaniem, pierwszy rozdział też nie był potrzebny. Nic nie wniósł do książki, oprócz tego, jak to Klimko-Dobrzaniecki czuł się niedowartościowany, bo pochodził z prowincji. Akurat mieszkam, nieopodal Bielawy - miejsca gdzie autor się urodził i nie wydaje mi się, żeby nasze miasta były gorsze od większych. Niedaleko mamy Góry Sowie i inne atrakcje przyrodnicze, ale po co wspominać, o tym co dobre. Komunizm był częścią naszej historii i nie tylko pisarz wychował się w tych dziwnych czasach, z tym że inni jakoś nie szydzą non stop z tego okresu. 
                Książkę czytało się ciężko, ale jej walorem była niewielka objętość i 16 zdjęć z Islandii. Na plus, uznaję też autograf od autora. Nie wiem jaką przyznać ocenę lekturze. Był to zlepek autobiografii, reportażu i literatury podróżniczej. Jeśli chcecie poznać ciekawostki o Islandii, to sięgnijcie po inną propozycję. Po namyśle, daję egzemplarzowi naciąganą 5/10.

Chcę Was zaprosić także na mojego Instagrama. Jeszcze nie bardzo na nim się znam, ale może kiedyś rozpracuję jego funkcje:) W każdym razie pierwsze koty za płoty i wpis został umieszczony! -> https://www.instagram.com/alicja_magdalena_/
Jeśli również macie Insta to dajcie znać albo mnie zaobserwujcie, chętnie też do Was wpadnę!