wtorek, 23 kwietnia 2013

Blondynka na Kubie

Siemanko!
Właśnie skończyłam czytać książkę Beaty Pawlikowskiej. Tym razem wybrałam się z nią na Kubę. Niedawno otrzymałam również autograf od pisarki :)



 
         Tytuł: ,,Blondynka na Kubie"
         Autor: Beata Pawlikowska
         Okładka: twarda
         Ilość stron: 304
         Rok wydania: 2012

Fabuła:
     Pawlikowska zwiedza różne miejsca na kubańskiej wyspie. Przedstawia malownicze miejscowości, rozbudzając przy tym moją wyobraźnię i powodując tęsknotę za miejscem, w którym nigdy nie byłam, a zawsze chciałam się znaleźć. Towarzyszą jej: Hiszpan i Anglik – posiadający trudny do zrozumienia akcent. Przygody podróżniczki są ciekawe i pouczające. Tematem przewodnim książki jest odkrycie prawdy o bohaterze narodowym - Che Guevarze. Co spowodowało, że fenomen tej postaci obowiązuje na całym świecie?

       Lektura dostarczyła mi wielu niesamowitych wrażeń, jednak mimo wszystko spodziewałam się ciekawszej treści. Uwielbiam styl pisania Pawlikowskiej, wszystkie jej doświadczenia życiowe zawsze bardzo mnie inspirują, aczkolwiek ,,Blondynka na Kubie” trochę mnie rozczarowała. Mam wrażenie, że autorka umieściła w książce zbyt dużo przemyśleń, które powtarzają się co kilka stron. W innych lekturach również spotkałam się z jej rozważaniami, nie mniej jednak nie były one tak obszerne jak w opowieści o hiszpańskojęzycznej wyspie. 
 
Zacznę od streszczenia historii Kuby.
       Państwo to zostało odkryte przez Krzysztofa Kolumba w 1492 r., który myślał wówczas, że dopłynął do brzegów Japonii. Podobno po dziś dzień znajduje się tam oryginalny krzyż – przywieziony przez podróżnika z Europy. Wyspa stała się własnością Hiszpanów, Indian wymordowano, a kraj skolonizowano. Na Kubę sprowadzono: Murzynów, Meksykanów i Chińczyków do pracy w polu, skutkiem czego państwo charakteryzuje się różnorodnością kulturową. Ze znanej wyspy wywodzą się słynne tańce: salsa, rumba, mambo. Oryginalne brzmienie kubańskiej muzyki (pomieszanie rytmów latynoskich, afrykańskich i hiszpańskich) jest cechą tego państwa.
       Następnie kraj na krótki okres czas przejęli Anglicy. Potem wyspa powróciła do Hiszpanów, a później wywalczyli ją Amerykanie. Kubańczycy czuli się uwięzieni we własnym państwie. Wielu młodych chłopców (żyjących nie tylko na wyspie, ale także w całej Ameryce Łacińskiej) głosiło hasła rewolucji. Najbardziej znanym buntownikiem przeciwko niespokojnej sytuacji w kraju został Latynos - Ernesto Guevara.
     Kultowa kubańska postać przeprowadzała się (będąc dzieckiem) aż 5 razy w różne rejony Argentyny. Rodzina Guevary mieszkała w wielu zakątkach świata, jeden z wujków był cenionym korespondentem wojennym podczas wojny domowej w Hiszpanii. Lata młodzieńcze ukształtowały charakter małego Ernesto. Chłopiec często chorował, miał astmę. Jego pasją stały się książki - podróżnicze i filozoficzne. Guevara rozpoczął studia, które szybko ukończył, otrzymując dyplom lekarza. Młodzieniec był bardzo zdolny, egzaminy z 5 lat – zdał w ciągu kilku miesięcy. Co ciekawe, Ernesto został medykiem z powołania. Postrzegano go jako osobę wrażliwą na los ludzi biednych i cierpiących z powodu dolegliwości fizycznych. Jako dwudziestolatek przejechał na motorze Amerykę Południową. Podczas tej podroży - zwiedzał świat, odbywał praktyki i udzielał pomocy potrzebującym. Guevara buntował się przeciw niesprawiedliwościom losu. Intuicja skierowała go w kierunku Kuby. Przypłynął na wyspę na statku w roli lekarza. Po wyjściu na ląd, żołnierze zaatakowali rewolucjonistów, którzy uciekając podzielili się na 3 grupy. Pierwszym zespołem kierował Fidel Castro, drugim jego brat Raul, a trzecim Ernesto – trzymający 2 pakunki (pudełko z amunicją i worek z lekami). Mężczyzna nie mógł udźwignąć dwóch paczek równocześnie i musiał wybrać, który sprzęt zdecyduje się nieść dalej. Zwyciężył w nim duch wojownika i Guevara porzucił lekarstwa. Chwilę później strzelono w jego stronę, ale kula utknęła w pojemniku z nabojami. Uznano to za znak od Boga, bo przecież gdyby Ernesto zdecydował się zabrać ze sobą środki lecznicze – nie przeżyłby postrzału. 
   
      Powyższy krótki opis podsumował ok. 90 stron książki.. Dopiero później Pawlikowska zaczyna relacjonować własne przygody. Nie mniej jednak, niedokończony wątek najsłynniejszego kubańskiego rewolucjonisty mnie zawiódł. Skoro autorka poświęciła pamięci jego historii – obszerną część lektury, powinna wyjaśnić dalsze losy Guevary, a nie.. zakończyć je w najważniejszym momencie. 

Dla zainteresowanych dopiszę ciekawostki o Ernesto.
       Wojownik o wolność kraju - był bardzo kochliwy, miał 6 dzieci i 2 żony. Zmarł w Boliwii przed swoimi 40 urodzinami. Została na nim dokonana egzekucja. Po złapaniu partyzanta, postrzelono go kilkukrotnie. Moim zdaniem, najważniejsza informacja związana jest jednak ze znanym przydomkiem Guevary - ,,Che”. Ernesto zyskał takie przezwisko, gdyż przywoływał swoich kolegów - zwrotem ,,Che”! Ten okrzyk używany jest często w Ameryce Południowej. 

      Podróżniczka stara się zrozumieć i wytłumaczyć postępowanie najsłynniejszej kubańskiej postaci. Twierdzi, że mężczyzna chciał zbudować idealny świat pozbawiony niesprawiedliwości, gdzie każdy obywatel będzie miał wszystkiego tyle samo, co jego kolega, bo zapanuje wszechobecna równość. Pawlikowska nie pochwala systemu komunistycznego, który został wdrożony na wyspie tuż po rewolucji. Pisarka twierdzi jednak, że nazywanie Guevary - mordercą jest niewłaściwe, ponieważ ostatecznie doprowadził on do niepodległości państwa. 
     Autorka zarysowała jeszcze pokrótce sylwetki: Jose Marti - pierwszego kubańskiego rewolucjonisty (jego pomniki i popiersia zdobią cały kraj), Fidela Castro i pisarza Ernesta Hemingwaya (spędził na wyspie część swojego życia). Ponownie zabrakło jednak konkretnych wiadomości o tych historycznych postaciach. Pawlikowska nie zdecydowała się wyjaśnić fenomenu sławnych osobistości, po raz kolejny musiałam poszukać ciekawszych informacji w Internecie.

     Egzystencja na Kubie zdecydowanie różni się od znanego nam życia w Polsce. W hiszpańskojęzycznym państwie panuje bieda, ale ludzie na nią nie narzekają, bo cieszą się najmniejszym drobiazgiem. Obywatele mają zagwarantowaną pracę, bo komunizm = brak prywatyzacji, co oznacza, że obowiązkiem kraju jest zapewnienie każdej jednostce zajęcia. Kubańczycy mieszkają w domach, które nie należą do nich, lecz do republiki (ta sytuacja w ogóle im  nie przeszkadza). W szkołach dzieci dostają darmowe obiady, a żywność wydzielana jest społeczeństwu na podstawie kartek - funkcjonującym również lata temu w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Pawlikowska opisuje także swoje spotkania z tubylcami – ich wygląd, zachowania, zwyczaje.

       Szczególnie poruszająca jest historia zagranicznych relacji pomiędzy USA a Kubą. Rządy obu państw są uparte, zerwały ze sobą stosunki dyplomatyczne. Kiedy Amerykanie przyjeżdżali na sąsiednią wyspę w celach turystycznych (przy okazji wyzyskując biednych Kubańczyków i eksploatując ich ziemię), Latynosi musieli cierpliwie znosić upokorzenia ze strony Jankesów. Natomiast w momencie odzyskania przez Kubę niepodległości, Amerykanie nie chcieli udzielić pomocy sąsiadom, którzy tak liczyli na ich wsparcie. Niezależny kraj nie był już potrzebny bogatym Jankesom. Fidel Castro jest jednym z z ostatnich bojowników o wolność wyspy. Czy po jego śmierci dojdzie do ocieplenia stosunków między państwami? Przekonamy się o tym w przyszłości.. Obecnie - sytuacja na zachodniej półkuli jest napięta. USA zabroniły swoim obywatelom wyjazdów na Kubę, nawet drogami okrężnymi przez inne państwa Ameryki. W przypadku niekonsekwencji, nieposłuszne jednostki zostaną ukarane grzywną bądź nawet więzieniem. Jankesi objęci są również zakazem importowania wszystkich produktów z wyspy (nie mogą otrzymać nawet najmniejszych pamiątek). Co ciekawe, USA odebrały Kubie kawałek lądu i same, bez konsultacji z tubylcami, wyznaczyły specjalny obszar ziemski przy Morzu Karaibskim, na którym zbudowały słynne już więzienie Guantanamo. W tym przerażającym miejscu, Amerykanie przetrzymują w zatrważających warunkach jeńców - pochodzących głównie z państw muzułmańskich. Więźniowie są zastraszani, strażnicy znęcają się nad nimi fizycznie i psychicznie. Guantanamo jest obozem koncentracyjnym. Zakład funkcjonuje niezgodne z prawem. Najmłodszy ze skazanych jeńców miał 13 lat, a najstarszy 98. Proces transportowania więźniów do cel odbywa się bez przeprowadzenia wyroków sądowych. Osadzonym nie przysługuje adwokat, co powoduje sprzeciw społeczeństwa i krytykę ONZ-u. Amerykanie głoszą hasła równości, wolności, demokracji i obowiązku pomagania tym, którzy potrzebują wsparcia. Szkoda, że wyznawane przez nich zasady, nie dotyczą ich samych. USA obiecują zamknięcie obozu. Niestety ich słowa nic nie znaczą, bo Guantanamo ciągle istnieje. Nawet zapowiedź Obamy w 2009 r. o zlikwidowaniu więzienia była tylko mrzonką, mającą na celu pozyskanie sojuszników – chętniej oddających na niego głos w wyborach. Dla Amerykanów liczą się tylko własne korzyści. Jeśli proszący o pomoc kraj - nie posiada żadnych istotnych surowców, USA nie są zainteresowane udzieleniem państwu wsparcia. Kubańczycy nie mogąc pozbyć się z własnej wyspy nieprzyjaciela, postanowili sprytnie wykorzystać ich obecność – podróżnikom, chcącym ujrzeć Guantanamo, pozwalają je zobaczyć za opłatą przez lunetę.

     Na wyspie każde zdarzenie jest przypadkowe, zawsze szybko znajdzie się jakaś przyjazna osoba, która udzieli wskazówek zagubionemu turyście, wskaże właściwą drogę do celu. Kubańczycy aby przeżyć, muszą nauczyć się kombinować, szukają najprostszych rozwiązań. Warto wspomnieć, że ludzie wynajmujący pokoje przyjezdnym, po wcześniejszym zgłoszeniu zamiaru dzierżawy do rządu - zobowiązani są do odprowadzenia z tego zarobku podatku dla państwa. Jeśli tubylcy nie będą działać zgodnie z prawem, państwo może im odebrać dom, który i tak nie jest ich własnością prywatną – lecz kraju. Co ciekawe, niewielu Kubańczyków zna właściwości Internetu.
 
      Książka ma kilka minusów. Najbardziej rozczarował mnie brak podróżniczych zdjęć. Autorka dokładnie opisywała, co widziała, jednak nie potrafiłam sobie wyobrazić np. kubańskiego autobusu Camello, więc zmuszona byłam skorzystać z pomocy wujka Google (p.s. wygląd tego pojazdu mnie ogromnie zdziwił :D). Często włączałam Internet w poszukiwaniu odpowiedzi na nurtujące mnie pytania zawarte w lekturze i pozostawione bez odpowiedzi.
      ,,Blondynka na Kubie” jest ciekawą książką, jednak denerwowało mnie zbyt wiele przemyśleń podróżniczki. Pawlikowska przez znaczną część lektury porównywała system komunistyczny panujący na wyspie z tym, który istniał w naszym kraju w czasach PRL-u. Autorka jedynie zarysowała sylwetki kilku ważnych - kubańskich postaci, nie dokończyła ich opisów, a szkoda, bo życiorysy tych osób były naprawdę barwne i imponujące. Książka momentami nużyła, szczególnie jej początek, fabuła nabrała tempa dopiero po 90 stronie. Pomimo, że objętość lektury nie była mała, zabrakło w niej wielu ważnych informacji. Jeśli ktoś poszukuje typowego dzieła opowiadającego o kulturze kubańskiej, propozycja dziennikarki nie zagwarantuje mu oczekiwanej wiedzy. Uważam, że pisarka ma w swoim dorobku ciekawsze książki. Nie mniej jednak, lektura dostarczyła mi rozrywki, której potrzebowałam. 5 lat temu - na studiach, uczęszczałam na zajęcia poświęcone krajom Ameryki Łacińskiej. Niestety nauczyciel prowadził nudne lekcje, nie zaraził mnie pasją do hiszpańskojęzycznych państw. Najważniejsze dla prowadzącego lektoraty - były cotygodniowe, szczegółowe wejściówki (głównie z nazwisk i dat). Musieliśmy czytać opasłe tomiska - być może napisane w sposób interesujący, ale nie mieliśmy czasu na ich zrozumienie, ani tym bardziej na czerpanie z nich przyjemności. Dzięki stresującym, szkolnym wykładom, moje zamiłowania do krajów latynoskich zostały zepchnięte na drugi plan. Cieszę się, że książka Pawlikowskiej pozwoliła mi spokojnie rozkoszować się klimatami kubańskimi. Powrót do kultury hiszpańskojęzycznych państw uważam za udany. Moja ocena wobec ,,Blondynki na Kubie” to 6.5/10.

11 komentarzy:

  1. Gratki dedykacji. Uwielbiam niedzielne reportaże w RmF-ce

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem dlaczego, ale Pawlikowska działa na mnie, jak płachta na byka. Trochę mnie irytuje jej infantylność i narcyzm. Dwóch rzeczy jej jednak zazdroszczę- spełniania marzeń i wiedzy o świecie.
    li_lia
    http://lilia.celes.ayz.pl/blog/

    OdpowiedzUsuń
  3. Pozdrawiam cieplutko i zapraszam do mnie na NOWY POST ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. oo, gratuluję dedykacji:)
    nigdy nie czytałam jej książek;)

    ***
    slodko-kwasno.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Z dedykacją.! ;D
    Jej książki wydają się ciekawe ale jeszcze nigdy nie zebrałam się na to aby je przeczytać. Może szkoda.! ;DD

    __________________
    zapraszam do mnie dopiero zaczynam a więc liczę na opinie.;D
    http://plotkarowyfann.blogspot.com/

    Pozdrawiam.!
    ZuZa. ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. nie czytałam żadnej książki tej Pani :) ale na Kubę,po Twoim opisie bym pojechała xDD

    OdpowiedzUsuń
  7. Na pewno jest to świetna pozycja ! ;)

    www.izabielaa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja lubię wszystko, co pani Pawlikowska wydaje!
    I jej audycje w radiu również.
    Zazdroszczę dedykacji :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam Pawlikowską :)

    Pozdrawiam i zapraszam na nowy post :>

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja tam jestem zawiedziona Beatą Pawlikowską .. kupiłam kalendarz ne ten rok - który okazał się totalną pomyłką . są wielkie grube linie - a nieraz całą stronę zajmuje obrazek i opis - nie ma miejsca nawet na napisanie słowa << dentysta >> a co dopiero własnych notatek :(

    OdpowiedzUsuń