czwartek, 30 kwietnia 2015

Zostań, jeśli kochasz

Hej!
Dzisiaj post książkowo - filmowy :)




  Tytuł: ,,Zostań, jeśli kochasz"
  Autor: Gayle Forman
  Okładka: miękka
  Data wydania: 2015
  Ilość stron: 248










Fabuła:
      17 letnia Mia jest szczęśliwą nastolatką, ma kochającą rodzinę i chłopaka. Niespodziewanie, rodzice i brat głównej bohaterki giną w wypadku samochodowym, a Mia trafia do szpitala w ciężkim stanie. Dziewczyna widzi wszystko, co dzieje się dookoła niej, nie wie jednak czy chce walczyć o dalsze życie.

       Książka jest typową młodzieżówką. Podczas czytania, czułam klimaty amerykańskie: kiedy padał śnieg to niemal katastrofa, więc odwoływano natychmiast zajęcia w szkołach; młodziutka Mia miała fantastycznego chłopaka już od półtora roku... i różne absurdy z dalekiego kontynentu :)
      Motyw egzystencji pomiędzy dwoma światami jest ostatnio dosyć popularny, uczennica stała się duchem i wspominała swoje dotychczasowe życie obserwując aktualne wydarzenia ze szpitala.
        Bohaterka czasami dziwiła mnie swoją osobowością. Podczas wypadku, beznamiętnie zauważyła że na ulicy leżał jej ojciec, a obok kawałki jego mózgu. Kiedy ujrzała swoje ciało, z wrażenia zapomniała zainteresować się losem 7letniego brata. Ponadto, postać Mii była dla mnie trochę bezbarwna.
      ,,Zostań, jeśli kochasz" przeczytałam niezwykle szybko. Podobała mi się wartka akcja, już na początku powieści tempo działań bardzo przyśpieszyło. Odbiorca książki mógł uważnie przyjrzeć się pojęciu miłości i przyjaźni. Mia kochała rodziców i brata, uwielbiała spędzać z nimi wolny czas. Miała także prawdziwą psiapsiółę - Kim, dzięki której rozważała powrót do ziemskiej egzystencji. Najważniejszą postacią dla nastolatki był oczywiście chłopak: Adam - uwielbiany w szkole przystojniak mający wcześniej wiele dziewczyn, ale ostatecznie decydujący się na nieśmiałą nastolatkę! Ważny tematem w książce stanowiła również muzyka, bowiem główna bohaterka grała na wiolonczeli, a jej rodzice zachwycali się w młodości ciężkim brzmieniem. 
        Lektura jest idealną propozycją na relaksujący wieczór. Zakończyła się w najciekawszym momencie, więc koniecznie muszę przeczytać drugi tom. Moja ocena: 6.5/10.

 Książka bierze udział w wyzwaniu: CZYTAM ZEKRANIZOWANE POWIEŚCI

wtorek, 28 kwietnia 2015

Wycieczkowo 26 - Głuchołazy

Cześć!
Ostatnio pojechałam (wraz z kuzynką Iwonką) odebrać moją mamę ze szpitala. Oczywiście wszystkie miejsca parkingowe były zajęte, więc samochód pozostawiłam na najbliższym kawałku wolnego miejsca nieopodal placówki i poszłyśmy pozwiedzać miasto. Głuchołazy usytuowane są w województwie opolskim przy granicy z Czechami.

Najpierw udałyśmy się w kierunku rynku. Drogę wskazał nam amorek.


Chwilkę przystanęłyśmy na Skwerku Orderu Kawalerów Uśmiechu.


Głuchołazy to niewielkie miasteczko, którego nazwa została utworzona od czeskiego określenia ,,hluche lazne" co oznacza ,,puste zdrojowisko". Z głuchołaskich obwarowań, które powstały ok. 1350 r. zachowała się Wieża Bramy Górnej. Przebudowano ją w 1600 r. i ostatecznie osiągnęła ona wysokość 25 metrów.


Malownicze centrum miasteczka było dla mnie było dla mnie oazą spokoju aż do czasu... kiedy to kilka godzin później musiałam wrócić do rynku w poszukiwaniu straży miejskiej ;]



Byłam pod ogromnym wrażeniem Kościoła św. Wawrzyńca z XVIII w.


Jednym z piękniejszych miejsc w Głuchołazach jest Park Zdrojowy. W 1623 r. Jezuici odkryli lecznicze właściwości mikroklimatu miasta. Dzisiaj miasteczko nie posiada już statusu uzdrowiska nie mniej jednak każdego roku odwiedza je mnóstwo turystów i kuracjuszy. W Parku Zdrojowym goście odnajdują ciszę, spokój i czyste powietrze. 





W XIX w. wodę uznano jako naturalny czynnik zdrowotności i chorym zalecano zabiegi brodzenia w strumieniach, po mokrej trawie, kamieniach - co miało przyczynić się do zahartowania organizmu. Obecnie w Głuchołazach można spotkać mnóstwo obiektów zachęcających do moczenia dłoni bądź stóp.



Po odpoczynku w Parku Zdrojowym, podążyłyśmy Aleją Spacerową (Promenadą Dolną).



Po lewej stronie znajdowało się wejście do Rezerwatu Przyrody: lasu bukowego.


Nie odmówiłam sobie także przejścia się po Mostku Huśtanym (zabytkowej kładce dla pieszych powstałej pod koniec XIX w.). Faktycznie trochę na nim bujało - na zdjęciu znajduje się w tle.


Głuchołazy znane są ze złota, które wydobywano tu od średniowiecza. W śląskiej miejscowości znajdują się jeszcze obiekty świadczące o bogatej przeszłości miasta. Grota Bialska była dawniej sztolnią po wydobyciu złota, dzisiaj jest atrakcją turystyczną i pomnikiem przyrody, bowiem mieszkanie mają w niej podobno nietoperze (postanowiłam to sprawdzić, ale wszystkie gacki się przede mną schowały).


Na koniec naszej wycieczki trafiłyśmy do mini zoo. Moją ulubienicą została malutka kózka, która ledwo stała na trzęsących się jeszcze nóżkach, wiec chętniej sobie leżała :D


Dzień zakończyłby się bardzo miło gdyby nie pozostawiona za szybą auta wiadomość od straży miejskiej ;] Musiałam pilnie zgłosić się do biura w ciągu 5 dni z powodu źle zaparkowanego samochodu... Miałam niewiele czasu do zamknięcia urzędu, na szczęście udało mi się zaparkować auto nieopodal centrum pod marketem i wpadłam zdyszana do pokoju zwierzeń chwilę przed końcem pracy ponurych funkcjonariuszy. Dzięki Bogu skończyło się na upomnieniu i zapisaniu moich danych (i imion rodziców oraz nazwiska panieńskiego matki, szkoda, że jeszcze nie babki i sąsiadki). Do domu powróciłyśmy całe i zdrowe lecz bardzo zmęczone. To będzie dzień pełen wspomnień :)

środa, 22 kwietnia 2015

Kochani, dlaczego się poddaliście?

Siemanko!
Zapraszam na dzisiejszy post książkowy :)





    Tytuł: ,,Kochani, dlaczego się poddaliście?"
    Autor: Ava Dellaira
    Okładka: miękka
    Ilość stron: 303
    Rok wydania: 2015









Fabuła:
         15 letnia Laurel pisze listy do znanych, zmarłych osób. Dzięki przelaniu swoich myśli na papier, dziewczyna stopniowo odkrywa swoją tożsamość. Uczennica cierpi z powodu rozstania rodziców, śmierci siostry i przerażającej tajemnicy z przeszłości. Bohaterka zakochuje się w koledze ze szkoły, poznaje nowe przyjaciółki. Czy Laurel odnajdzie w końcu swoje szczęście? 

       Pomysł na książkę w formie listów bardzo mi się spodobał. Tytuł lektury irytuje mnie, oczywiście nie można było przetłumaczyć go zgodnie z oryginałem ,,Love Letters to the Dead". ,,Kochani, dlaczego się poddaliście" sugeruje, że adresatami notatek byli jedynie zmarli na wskutek uzależnień muzycy - napis na okładce wskazuje: Amy Winehouse, Kurta Cobaina, Janis Joplin, natomiast w książce wystąpili także m.in. Elizabeth Bishop - poetka pokonana w wieku 68 lat przez tętniaka czy 64 letni aktor Allan (Rocky) Lane, którego zabił rak.
         Początkowo perypetie głównej bohaterki trochę mnie denerwowały, ale dość szybko treść naprawdę mnie zainteresowała, wszak warto pamiętać, że jest to książka dla młodzieży. Bohaterowie lektury lubili się zabawić - 15 latkowie pili, palili, nie stronili od seksu (niektórzy w tym wieku mieli już kilku partnerów!), pojawił się modny niestety ostatnio wątek homoseksualny (wśród w zasadzie dzieci...). Nie mniej jednak z każdym kolejnym listem do celebrytów można było zauważyć przyczynę nagannego zachowania młodzieży. Ich niemoralne przyzwyczajenia miały źródło pochodzące z kręgu rodzinnego (wcześnie zmarli bądź rozwiedzeni rodzice - ciągle się kłócący, chorzy opiekunowie). Uczniowie szukali możliwości zapomnienia, odstresowania. Laurel wzorowała się na starszej siostrze, myślała, że jej przyzwyczajenia były normalne, dziewczyna nie potrafiła poradzić sobie ze swoimi problemami, była zagubiona, funkcjonowała w wymyślonym świecie magii. 
        Autorka przedstawiła także perypetie ze szkolnych stołówek. Nastolatkowie zajadali się jedynie modnymi ciasteczkami z maszyny i pili popularne napoje. Główna bohaterka wstydziła się swoich domowych kanapek, bała się odrzucenia przez rówieśników, więc wolała siedzieć głodna. Pamiętam, że wiele moich koleżanek czy kolegów także kupowało jedzenie będące akurat na topie - małe pizze, bułki z surówką czy drożdżówki. Ja nigdy nie lubiłam wydawać oszczędności na takie pierdoły, więc zazwyczaj szykowałam sobie rano chleb z serem i szynką,  na przerwach zajadałam się kanapkami ze smakiem i wcale nie czułam się gorsza od innych.
         Z zainteresowaniem czytałam o życiorysach zmarłych adresatów listów. Szczególnie do gustu przypadły mi rozdziały wspominające wokalistów bowiem z rozrzewnieniem wróciłam do czasów mojej młodości, kiedy słuchałam nałogowo Nirvany czy Janis Joplin. Z radością odtwarzam teraz namiętnie ulubione utwory (i mam mega nerwa, że zepsuła mi się jedna słuchawka)! Moja ocena książki 7/10.

piątek, 17 kwietnia 2015

Żółte ptaki

Siemanko!
Dzisiaj recenzja książki, na którą polowałam od bardzo dawna.





  Tytuł: ,,Żółte ptaki"
  Autor: Kevin Powers
  Rok wydania: 2013
  Okładka: twarda
  Ilość stron: 285









         Dwa lata czekałam na promocję upragnionej książki, aż w końcu dowiedziałam się, że przecenili ją w Kauflandzie (9,99zł). Czym prędzej pobiegłam do marketu i nurkowałam w kartonach, niestety nie znalazłam wymarzonego egzemplarza. Nieoczekiwanie, tydzień później robiłam w sklepie zakupy i zauważyłam ,,Żółte ptaki" na stosie piętrzących się lektur. Dobiegłam do pudełek z prędkością światła i szybko wsadziłam powieść do mojego koszyka. 
      Kevin Powers jest magistrem sztuk pięknych. W latach 2003-2004 służył w armii amerykańskiej stacjonującej w Iraku. ,,Żółte ptaki" są jego pierwszą książką, to powieść fikcyjna, jednak można zauważyć, że powstała na bazie wspomnień autora. W książce widoczne są pewne podobieństwa odnoszące się do życiorysu Powersa, np. miejscowość o którą walczył na Bliskim Wschodzie: Tal Afar została zamieniona na Al Tafar.

         Fabuła:
Młodzi Amerykanie: 21letni Bartle i 18letni Murph trafiają do wojska. Żołnierze zostają wysłani na wojnę w Iraku. Chłopcy walczą o przetrwanie, jednak codzienna obserwacja bezsensownych walk nie przynoszących żadnych pozywanych skutków przemienia bohaterów we własne cienie. Czy obydwaj koledzy przeżyją? 

       Niestety, z żalem muszę stwierdzić, że książka nie spełniła moich oczekiwań. ,,Żółte ptaki" podobały mi się, jednak spodziewałam się trochę innej treści, czekałam na mocniejsze emocje. Dziennik ,,Guardian" uznał lekturę za najlepszy debiut 2012, określono ją jako wybitną, myślałam więc, że wojenne dzieło zawładnie moim sercem, nie pozwoli mi spać, skłoni do refleksji jak wiele innych książek lecz tak się nie stało. Na początku czytałam egzemplarz z wielkim zainteresowaniem, potem trochę mniejszym, później zaczęłam już ziewać i poszłam spać. Lekturę męczyłam kilka dni, wiele momentów nudziło mnie.
      ,,Żółte ptaki" podzielone zostały na 11 rozdziałów, które przeplatano na zmianę bez chronologii. Ten zabieg zapewne miał wprowadzić większe napięcie, jednak specjalnie nie przypadł mi do gustu. Książka to głównie zbiór wspomnień Bartle'a - analiza psychologiczna, filozoficzna działań wojennych wpływających na żołnierzy destrukcyjnie. Niewiele jest w lekturze dialogów, większość stron stanowią szczegółowe opisy np. przyrody. 

       Dzieło Powersa przede wszystkim uświadamia brak sensu wojny. Żołnierze wysyłani do Iraku to jeszcze dzieci, które muszą szybko nauczyć się prawdziwego życia. W armii służą nastolatkowie od 17 roku życia, trochę starsi (23 letni) chłopcy stają się już sierżantami, porucznikami.
        Walki z wrogiem na obcym terytorium nie przynoszą w zasadzie pozytywnych efektów. Na zmianę giną terroryści i żołnierze z Zachodu, jednak najczęściej cierpią tubylcy, którzy umierają przypadkowo jako ofiary wojny. Mieszkańcy żyją od narodzin aż do śmierci w wiecznym strachu, boją się każdego dnia, bo mogą zostać zabici po wyjściu z domu albo podczas ucieczki do innego miasta/państwa. Szybka śmierć jest w zasadzie marzeniem cywilów, bo każdego dnia terroryści porywają ludzi, maltretują (łamią kości, obcinają języki, nosy, uszy, podcinają gardła), a następnie robią z nich wybuchowe pułapki. Żołnierze przysłani na służbę szybko tracą tożsamość, powracają do domu w trumnach bądź jako kalecy, a ci, którzy przeżyli - chorują psychicznie wspominając codziennie widmo piekła, co nierzadko prowadzi ich do samobójstwa. 
       Warto wspomnieć, że aż 27 Polaków zginęło w Iraku na służbie. Terroryści nie przejmują się działaniami nieprzyjaciół, a wręcz przeciwnie grają z nimi w nietypową zabawę o (przykładowo) coroczne zdobywanie tego samego miasta. Po skończonych działaniach wojennych i chwili spokoju, wrogowie szybko powracają na dawne tereny i rozpoczynają kolejne ataki moździerzowe. Śmiertelny podstęp, kto pierwszy się podda nie ma końca, a ostatecznie największa liczba ofiar to ludzie niewinni. Młodzi żołnierze tuż po szkole jadą ochraniać obcy naród. Ale właściwie czy zagraniczne wojska są w stanie uratować inną nację? Chłopcy dostają do ręki broń i kierują karabin w stronę rówieśników, wygrywa ten, który wystrzeli pierwszy i celnie trafi w przeciwnika. Często żołnierze zabijają kobiety, starców czy dzieci, nadużywają swoich odznaczeń, które tak naprawdę nie są nic warte, po powrocie do ojczyzny, bohaterom towarzyszy ciągle strach, zarówno ich dusze i ciała to wraki, a wnętrze wypełnia pustka. Rodziny żołnierzy przeżywają koszmar, nie potrafią pomóc najbliższym. Wojna, która miała przemienić dzieci w dojrzałych mężczyzn tak naprawdę zniszczyła ich tożsamości. Na zawsze wryła im w pamięć widok rozkładających się ciał na ulicach miast, epidemie chorób wywołanych przez pustynne upały wymieszane z odorem zwłok pożeranych przez insekty czy psy.
      Książka nie wywołała we mnie fali wzruszeń i głębszych emocji. Otrzymałam suchą opowieść o przerażających walkach na Bliskim Wschodzie. Do lektury już raczej nie wrócę, bo szukam ciekawszych dzieł o wojnie. Moja ocena: 6/10.

wtorek, 14 kwietnia 2015

Argentyna

Hej!
Dzisiaj recenzja książki mojej ulubionej polskiej podróżniczki.




   Tytuł: ,,Argentyna" (mini seria ,,Kobieta na krańcu świata")
   Autor: Martyna Wojciechowska
   Okładka: miękka
   Ilość stron: 128
   Rok wydania: 2011










        Lekturę przeczytałam bardzo szybko. Uwielbiam: prosty, humorystyczny styl pisania Wojciechowskiej, jej obiektywne spojrzenie na świat i szanowanie różnych kultur. Świetnym dodatkiem do książki są także piękne zdjęcia.
        Tym razem dziennikarka zabiera ze sobą swoich fanów w podróż do Argentyny. Na początku autorka przybliża czytelnikom historię kraju. Państwo w Ameryce Południowej przez wiele długich lat było kolonią hiszpańską, ziemie stanowczo odebrano rdzennym tubylcom. Obecnie Argentyna to mieszanina Hiszpanów, Włochów, Indianów i Metysów (oraz w dużej mierze: Polaków, Żydów, Niemców, Ukraińców). W państwie występuje niska gęstość zaludnienia - ogromny obszar (ósmy pod względem powierzchni na świecie) zamieszkuje ludność liczona jedynie w 42 milionach.
        Książka obfituje w wiele ciekawostek m.in. czytelnik może się dowiedzieć, że Argentyna słynie z celebracji jedzenia (dominują wpływy hiszpańskie i włoskie), każdy człowiek spożywa 70 kg wołowiny w ciągu roku! Argentyna jest najbardziej rozwiniętym krajem Ameryki Południowej, a także najbezpieczniejszym. Z tego państwa pochodzi Che Guevara, a udział w wyborach jest obowiązkowy. Terytorium cechuje zmienność temperatur, na północy dominują upały (najwyższa zanotowana temperatura to 48.8 stopni), natomiast na południu blisko Antarktydy jest bardzo zimno (najniższa zanotowana temperatura to - 32.8 stopni). Jedna z najsłynniejszych światowych drużyn piłkarskich wywodzi się z Argentyny, która jest także ojczyzną namiętnego tanga. Co więcej, właśnie w tym państwie wykonuje się najwięcej operacji plastycznych u kobiet.
       Dziennikarka poleca wspaniałe miejsca do odwiedzenia m.in. najwyższy szczyt górski Ameryki Południowej (Aconcagua), niesamowite wodospady Iguazu czy stolicę - boskie Buenos Aires.
       Główną bohaterką tego wydania ,,Kobiety na krańcu świata" jest Edith - 25 letnia gaucha. Pasją dziewczyny jest jazda konna oraz opieka nad bydłem. Kobieta chętnie kastruje byki, szczepi je oraz bierze udział w ryzykownych grach konnych pato i sortija. Edith nie przepada za makijażem, nosi męskie stroje. Wojciechowska docenia pracę dziewczyny. Z ostrożnością kosztuje byczych jąder i jelit (z zawartością) mocno zapijanych winem. Podróżniczka rozkoszuje się widokami trawiastej pampy i obserwuje zwyczaje kowbojów. 
     ,,Argentyna" to kolejna książka Wojciechowskiej, która przypadła mi do gustu. Z zainteresowaniem przeczytałam historię w pigułce amerykańskiego państwa oraz poznałam lokalne tradycje mieszkańców. Bohaterka opowieści zyskała moją sympatię, spodobała mi się jej niezależność. Oceniam lekturę: 8/10.

Lektura bierze udział w wyzwaniu: POLACY NIE GĘSI III

niedziela, 12 kwietnia 2015

Wycieczkowo 25 - Zoo Wrocław

Hej!
W ubiegłym miesiącu spontanicznie wybrałam się do Zoo. Moja kochana kumpela Kasia w ostatniej chwili zauważyła, że ma 2 vouchery tracące już ważność i zaproponowała mi super wycieczkę, za którą jeszcze raz bardzo dziękuję ^^

Ogród Zoologiczny we Wrocławiu jest najstarszy w Polsce. W tym roku świętujemy jego 150 lecie. Bilet do Zoo jest dosyć drogi (30 zł), nie mniej jednak na turystów czeka wiele atrakcji!


Obiekt daje schronienie dla 7000 zwierząt, które tworzą ok. 1000 gatunków. Ciekawostką jest fakt, że w latach 1971 - 2001 we Wrocławskim Zoo reżyserowany był program ,,Z kamerą wśród zwierząt" prowadzony przez małżeństwo: Hannę i Antoniego Gucwińskich.






Mój faworyt osiołek. Jako jedyny chciał ze mną rozmawiać, nie uciekał i nie odwracał się do mnie tyłem. Chyba poczuł pokrewieństwo :D

Przyznam, że miło zobaczyć na żywo zwierzęta z różnych stron świata. Wiele z nich ma wytyczone terytoria i zakres swobodnego działania. Niestety, mnóstwo zamkniętych zostało w klatkach i nie sposób nie zauważyć smutnego spojrzenia różnych istot. Szczególnie żal mi było ptaszków tak tęsknie śpiewających i krzyczących ,,Wypuście nas podli ludzie"!

Na pewno największa atrakcja ostatnich miesięcy to otwarte w październiku podobno jedyne na świecie poświęcone faunie konkretnego kontynentu: Afrykarium i pierwsze w Polsce: Oceanarium. Miałam okazję być wcześniej w hiszpańskim i niemieckim Oceanarium i z radością stwierdzam, że nasze - polskie nie odbiega od zachodnioeuropejskich swoim standardem. 





W ogromnym akwarium nie brakowało różnych gatunków śmiesznych rybek oraz gadów:





Hipopotam ziewał z nudów :)


Zadowolona obejrzałam wraz z Kasią sztuczki kotików afrykańskich (różniących się od fok jedynie posiadaniem uszów) podczas procesu ich karmienia.


Najbardziej polubiłam genialne pingwinki nieloty, które zabawnie dreptały po lądzie, aby za chwilę znaleźć się w wodzie i płynąć z prędkością 20km/h.


Niedzielny poranek uważam za niezwykle udany. Sezon wycieczkowy ogłaszam rozpoczętym :)

środa, 8 kwietnia 2015

Dzień, który zmienił wszystko

Hej!
Dzisiaj post czytelniczy :)





      Tytuł: ,,Dzień, który zmienił wszystko"
      Autor: Catherine Ryan Hyde
      Rok wydania: 2014
      Ilość stron: 416
      Okładka: Miękka ze skrzydełkami









Fabuła:
         Niemal 50letni Nathaniel prowadzi monotonne życie w nieszczęśliwym małżeństwie. Pewnego dnia los mężczyzny diametralnie się odmienia. Bohater podczas porannego polowania na dzikie kaczki znajduje w lesie (porzucone przez matkę) wyziębnięte niemowlę. Nathaniel chciałby adoptować chłopca, jednak dziecko trafia do rodzinnego domu babci. Po 15 latach, starsza kobieta zdaje sobie sprawę, że nie potrafi poradzić sobie z krnąbrnym wnukiem i oddaje Nata do mężczyzny, który uratował życie chłopakowi. Dwaj imiennicy muszą nauczyć się ze sobą współpracować.

       Książka jest dosyć gruba objętościowo, spodziewałam się, że będę ją czytać długo. Wzięłam lekturę do ręki i... przepadłam! Nie odłożyłam jej na półkę dopóki nie dotarłam do ostatniej strony. Pod koniec powieści rzewnie się rozpłakałam. Nie spodziewałam się, że ,,Dzień, który zmienił wszystko" tak bardzo mnie poruszy, treść skłoniła mnie do wielu refleksji, a ogrom emocji nie pozwolił mi w nocy spać.
     Fabuła książki prowadzona była dwutorowo, na przemian - z perspektyw obu głównych bohaterów. Egzemplarz charakteryzował się dużym drukiem i krótkimi rozdziałami. Moim zdaniem na uwagę zasługuje również piękna okładka.
       Historia napisana przez Catherine Ryan Hyde jest niezwykła. Opowieść o bezinteresownej miłości, przyjaźni, wybaczaniu, dojrzewaniu, przemijaniu i śmierci wstrząsnęła mną do głębi. Niewielu ludzi na świecie chce pomagać nie oczekując nic w zamian. Pytany ciągle o powód angażowania się w wychowanie Natana, starszy mężczyzna odpowiadał: ,,A dlaczego nie? Co niesamowitego zrobiłem poza tym w swoim życiu?"
       Dzieje uratowanego chłopca śledzimy od narodzin do 39 roku życia. Czytelnik dowiaduje się jak drobne wydarzenia z dzieciństwa mogą wpłynąć na dalsze dzieje zwykłych ludzi. Natan bardzo przywiązał się do znalezionego pisklęta - babcia szybko wyrzuciła z domu ukochanego ptaka, co sprawiło, że chłopiec nie mógł kobiecie później zaufać. Nastolatek szybko zszedł na złą drogę: kradł, uciekał z domu, napadł z bronią na stację benzynową, aż w końcu trafił do więzienia. Tylko dzięki Nathanielowi, chłopak zmienił swoje postępowanie, prawdziwa miłość przyszywanego dziadka roztopiła zimne serce bohatera.
        Autorka opisuje również znaczenie pasji każdego człowieka. Zdarza się, że nagłe wypadki bądź po prostu mniejszy talent nie pozwalają na kontynuowanie kariery w wymarzonym zawodzie. Zawsze jednak znajdą się rówieśnicy potrzebujący naszych profesjonalnych rad. Dobrze jest im pomóc, bo radość dawania innym czegoś, czego sami nie możemy mieć jest jeszcze ważniejszym szczęściem, zawiść i zazdrość wcale nie przyniosą ulgi.
        Najistotniejszym punktem książki jest jednak śmierć. Wszyscy umrzemy, a zachowujemy się jakbyśmy mieli żyć wiecznie. Nigdy nie wiadomo, kiedy przyjdzie na nasza kolej na przeprowadzkę do innego świata. Warto zatem nie kłócić się z najbliższymi, wyjaśnić sobie różne nieporozumienia, aby nie żałować później swoich błędów. Ponadto, zauważyć należy jak życie zatacza smutne koło. Najpierw dziadkowie, rodzice opiekują się nami - przewijają nas, karmią, myją, a kilkadziesiąt lat później opiekunowie oczekują takiej samej pomocy od ukochanych dzieci. ,,Dzień, który wszystko zmienił" to bardzo wartościowa książka, którą serdecznie polecam. Moja ocena 9/10.