Zapraszam na kolejną część relacji mojej ostatniej podróży :)
29 marca o godzinie 19.00 znalazłyśmy się z Eweliną na terminalu portowym w Gdyni. Tam bezproblemowo otrzymałyśmy nasze karty pokładowe i z niecierpliwością czekałyśmy na odprawę, która rozpoczęła się o godzinie 20.15. Przeżyłyśmy chwilę strachu, ponieważ po prześwietleniu walizki mojej przyjaciółki - pan zwrócił jej uwagę na przewożenie w bagażu noża do smarowania chleba. Na szczęście udało nam się bezpiecznie dotrzeć na pokład nr 7. Po obejrzeniu wypasionej kajuty, postanowiłyśmy pozwiedzać prom. Miałyśmy mały kłopot z otworzeniem drzwi do naszego pokoju, ale po kilku minutach prób, karta pokładowa uaktywniła się, a dźwięk zasugerował nam, że możemy już wejść do przytulnego lokum.
Z wielką przyjemnością podziwiałyśmy oddalającą się pięknie oświetloną Gdynię.
Po wzięciu szybkiego prysznica, zasnęłyśmy w mgnieniu oka w rytmie chlupoczących fal. O 6.00 rano obudził nas głos kapitana - mówiącego przez głośnik o zbliżaniu się do celu. Wszyscy turyści musieli opuścić kabiny, aby obsługa na statku mogła spokojnie posprzątać. Z podekscytowaniem udałyśmy się z Eweliną na wyznaczony pokład oczekiwania na dopłynięcie. Niestety okazało się, że pojawiły się problemy z doczepieniem rękawa do lądu. Podróżnicy ze strachem przysłuchiwali się zapewnieniom kapitana, że nie ma powodów do zmartwień. Dostaliśmy darmową kawę i puszczono nam na wielkim ekranie filmy z Jasiem Fasolą.
Po półtora godzinnym opóźnieniu mogłyśmy opuścić prom. Z zadowoleniem odkryłyśmy na terminalu skrytki bagażowe, więc po zostawieniu w nich toreb - ruszyłyśmy podbijać miasto. Wsiadłyśmy do miejskiego autobusu i po 30 minutach byłyśmy już w centrum miasteczka.
Nasza komunikacja wodna - Stena Line :)
Karlskrona (Korona Karola) znajduje się na południu Szwecji. Miasto położone jest na 33 wyspach, które samotnie pływają na morzu bądź połączone są ze sobą mostkami i kładkami. Miejscowość ma również wiele pięknych parków ze starannie przystrzyżonymi trawnikami i ślicznymi kwiatuszkami.
Symbolem Karlskrony są brzozy. Ale nie tylko drzewka są tutaj atrakcją turystyczną.
Głównym celem wielu turystów jest dzielnica kolorowych domów z XVIII i XIX w. Brzozowe Wzgórze (Björkholmen) było kiedyś osiedlem zamieszkałym przez biednych marynarzy i stoczniowców. Domków nie zmodernizowano, więc chętnie przyjrzałam się tradycyjnym szwedzkim mieszkaniom. Ciekawostką jest to, że niezmiennie od klików stuleci do wielu domów przyczepione są lusterka. Miały być one ułatwieniem dla żon marynarzy, które z wyprzedzeniem musiały wiedzieć o powrocie męża do rodzinnego azylu.
Centrum miasteczka położone jest na wyspie Trossö. Najważniejszym pomnikiem miasta jest figura króla Karola XI - założyciela Karlskrony.
W nadmorskiej miejscowości znalazłam również wiele innych monumentów, m.in. Hansa Wachteistera czy rybaczki stojącej na Targu Rybnym.
Kolejnym punktem naszej wycieczki była bezludna wyspa Stakholmen.
Moja mapa zaprowadziła nas również na nadmorskie wybrzeże, z którego podziwiałyśmy piękne widoki.
Następnie przeszłyśmy mostkiem na wyspę Stumholmen. Usytuowana jest na niej baza szwedzkiej marynarki wojennej - znajdującej się pod patronatem Unesco.
Najbardziej wyczekiwaną przez nas atrakcją była jednak lodziarnia Glassiären. W przewodnikach wyczytałam, że kolejki do tego miejsca są często kilometrowe. Początkowo nie wierzyłyśmy, że lodziarnia może być aż tak kultowym punktem w miasteczku, ale ze zdumieniem zauważyłyśmy, że po południu ludzie ustawiali się w zakręconym ogonku daleko za drzwiami, aby tylko otrzymać wymarzonego loda. W Glassiären smaczne wafelki wyrabiane są na miejscu - tuż przy klientach. Sprzedawcy nie podają gałek, trzeba kupić określone smaki. Wybór był bardzo ciężki - lody miały smaki m.in. cynamonowych bułeczek, fiołków, lukrecji... Ostatecznie zdecydowałam się na: Polkę i Tropical. Ewelina oznajmiła kasjerce, że prosi o three smaker: Lion, Chocolate - Kokolad i Kaffe Latte. Z przerażeniem ujrzałyśmy, że 1 smak = 6 gałek. Tak więc ja otrzymałam 12 gałek lodów, a moja przyjaciółka 18. Przysmaki były wspaniałe, jednakże szczerze przyznaję, że na kolejny zakup lodów zdecyduję się już nieprędko :D
Po wyczerpującym zwiedzaniu malowniczego miasteczka, odnalazłyśmy przystanek autobusowy i wybrałyśmy kierunek na terminal portowy. Na miejscu otrzymałyśmy nowe karty pokładowe. Niestety nasz prom był opóźniony, więc czekałyśmy kilka godzin na wejście na pokład. Okazało się, że miałyśmy zepsute drzwi do kajuty i w nocy spotkała nas nieprzyjemna niespodzianka - nieznajomy wszedł nam do pokoju. Na szczęście dzięki trzeźwości umysłu nic się nam nie stało i szczęśliwie dopłynęłyśmy do Polski. Zdecydowałyśmy się również odwiedzić Gdańsk, o czym wspomnę w następnej notce :)
Świetne widoki i dobre z tymi lodami hehe ;)
OdpowiedzUsuńSuper wycieczka ;)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia:) Nabrałam ochoty na wycieczkę i ... lody:)
OdpowiedzUsuńNie no...ślinka mi poleciała i ... dalej leci :D
OdpowiedzUsuńWooooow, co za lody. Aż oczu nie mogę oderwać!
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia, to z kwiatami piękne :).
Zazdroszczę Ci podróży i oczywiście tych ogromniastych lodów! :)
OdpowiedzUsuńFajne fotki z wycieczki, a lody boskie:)
OdpowiedzUsuńPięknie tam jest :-):-).
OdpowiedzUsuńKiedyś marzyłam o tym, by odwiedzić Szwecję, ale z czasem coraz bardziej zaczęłam interesować się jej sąsiadami i tak mi już zostało :)
OdpowiedzUsuńNawiasem mówiąc, bardzo mi się podoba zdjęcie wyspy Stakholmen.
zazdroszczę takiej super wycieczki :)
OdpowiedzUsuńWow, świetna wycieczka. Ja jeszcze nigdy nie podróżowałam takim promem.
OdpowiedzUsuńale super wycieczka, piękne zdjęcia, miasteczko wygląda malowniczo, mam nadzieję, że kiedyś również zdecyduje się na taki rejs. Wycieczka była jednodniowa?
OdpowiedzUsuńZazdroszczę takiej wycieczki :) Świetne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńPiękne widoki!
OdpowiedzUsuńzazdroszczę, widoczki przepiękne
OdpowiedzUsuńa te lody mnaimmm <3
tez kiedyś byłam na koloni i 1 gałka = 4 gałki :D
(hahaha tylko my jadłyśmy codziennie xd)
Ależ zazdroszczę widoków :) Choć udało mi się te rejony spory kawałek czasu temu także odwiedzić.
OdpowiedzUsuńWspaniałe miejsce na wycieczkę :) heheheh no to niezłe porcje lodów miałyście :)
OdpowiedzUsuńŚwietna wycieczka, widoki piękne, zazdroszczę ;)
OdpowiedzUsuńJakie lody wielkie! Wow :D :D Ja też bym miała dość :D
OdpowiedzUsuńA dzielnica tych kolorowych domów przepiękna!
Zdjęcia ładne :) // Ja bym chyba tego seansu z Jasiem Fasolą nie wytrzymała. Nie cierpię tych filmów, a jedna z moich przyjaciółek uwielbia. Chyba w poczuciu humoru różnica...
OdpowiedzUsuńPiękne widoki, piękne zdjęcia:) zazdroszczę wycieczki:)
OdpowiedzUsuńpiękne widoki :)
OdpowiedzUsuńCzytałam z największą przyjemnością, to musiała być wspaniała przygoda, tylko pozazdrościć. Generalnie te lody są przegigantyczneeee też bym się zdziwiła jakby się okazało że jeden smak to naprawdę wielka porcja.
OdpowiedzUsuńI jak to do kajuty wlazł wam nieznajomy?! O matko i córko. :
:]
Jakie loooody :D Świetna relacja i piękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńCzytałam z wielką ciekawością! Uwielbiam takie notki! Strasznie zauroczyły mnie te domki, sama bym taki mogła mieć :) Widzę, że wycieczka była pełna przygód, a nieznajomy w pokoju to w ogóle atrakcja, chyba umarłabym ze strachu :P
OdpowiedzUsuńjakie fajne fotki....a lody sa niesamow3ite i pokaźna porcja :)
OdpowiedzUsuńWspaniałe widoki i te lody.. :D Fajna wycieczka! :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia robią super wrażenia, a Twojej koleżance współczuje, że musiała przeżyć chwilę grozy, kiedy wzięli ją za tzw. terrorystkę, skoro miała nóż w walizce :)))
OdpowiedzUsuńSuper fotki bardzo ładne miejsce. Az mi narabilas smaku na lody :P
OdpowiedzUsuńale świetna wycieczka!
OdpowiedzUsuńcudne zdjęcia - ujęły mnie zwłaszcza te kolorowe domki, i to jak tam wszędzie schludnie i czysto :)
a lody - bomba!
Chcę tam być! I chcę te lody!!!!!!
OdpowiedzUsuń