Początkiem jesieni miałam przyjemność zwiedzić malowniczą Jedlinę Zdrój. Miasteczko położone jest na Dolnym Śląsku nieopodal Wałbrzycha.
W XVI w. odkryto w osadzie złoża wody mineralnej. 100 lat później uznano ją oficjalnie
za leczniczą, rozpoczęto proces wznoszenia pierwszych budynków wokół
słynnego źródełka. Teren ten nazwano Placem
Zdrojowym.
Pierwotna nazwa Jedliny Zdrój to Charlottenbrunn. Johann Christoph von Seherr – Thoss (baron Rzeszy i feldmarszałek armii austriackiej) założył uzdrowisko, które zatytułował na cześć swojej żony Charlotty Maximiliany von Puckler. Kurort zyskał popularność na całym Śląsku. Miejscowość zaczęła szybko się rozrastać, pracę można było otrzymać w prężnie rozwijających się dziedzinach tkackich i sukienniczych. W 1768 r. Jedlina Zdrój uhonorowana została prawami miejskimi. Po śmierci męża Charlotta zarządzała ogromnym majątkiem. To dzięki niej miasto zawdzięcza mnóstwo inwestycji.
Po II wojnie światowej zaprzestano eksploatacji wód leczniczych. Dopiero w 2003 r. dokonano ponownego odwiertu dawnych źródeł, a 3 lata później przebudowano pawilon pijalni wody mineralnej. Władze zmodernizowały również historyczny Uzdrowiskowy Szlak Turystyczno – Rekreacyjny.
Wnętrze Pijalni Wód Mineralnych Charlotta:
Miasto jest bardzo zielone. Ku zaskoczeniu spotkałam też konika :)
O Jedlinie Zdrój mówi się, że jest to miasteczko usytuowane w centrum parków. Idąc uzdrowiskowym szlakiem ujrzałam Grotę Maryjną. Została ona wybudowana w 1874 r. ze skał wulkanicznych (pochodzących prawdopodobnie z Włoch, z okolic Wezuwiusza). W XX w. umieszczono w niej figurkę Matki Bożej.
Z zachwytem dreptałam ścieżkami Parku Bukowego.
Turyści mogą poprawić swoją kondycję korzystając z siłowni plenerowej (ustawionej obok różanej alejki).
Warto pooddychać świeżym powietrzem w Mniszym Lesie, którego pochodzenie ma podłoże religijne związane z pobliskim Klasztorzyskiem (szczytem Gór Czarnych).
Polana Słoneczna - specjalne miejsce do zażywania kąpieli słonecznych:
W lesie znajduje się także kilka tablic kamiennych z wersetami z Biblii i starochrześcijańskimi symbolami.
Przy ul. Piastowskiej można zauważyć kościół ewangelicki z XIX w. Budynek jeszcze kilkanaście lat temu był ruiną. Serce się raduje, gdy takie zabytki udaje się odremontować.
Drugi Kościół w Jedlinie Zdroju (pw. Świętej Trójcy) został zbudowany w 1937 r.
Natomiast przy Obelisku Miejskim stoi kolejna ciekawa ławeczka, tym razem z Józefem Piłsudskim.
Nieopodal pomnika usytuowano interesującą fontannę.
Wnętrze Pijalni Wód Mineralnych Charlotta:
Miasto jest bardzo zielone. Ku zaskoczeniu spotkałam też konika :)
O Jedlinie Zdrój mówi się, że jest to miasteczko usytuowane w centrum parków. Idąc uzdrowiskowym szlakiem ujrzałam Grotę Maryjną. Została ona wybudowana w 1874 r. ze skał wulkanicznych (pochodzących prawdopodobnie z Włoch, z okolic Wezuwiusza). W XX w. umieszczono w niej figurkę Matki Bożej.
Z zachwytem dreptałam ścieżkami Parku Bukowego.
Turyści mogą poprawić swoją kondycję korzystając z siłowni plenerowej (ustawionej obok różanej alejki).
Polana Słoneczna - specjalne miejsce do zażywania kąpieli słonecznych:
W lesie znajduje się także kilka tablic kamiennych z wersetami z Biblii i starochrześcijańskimi symbolami.
Przy ul. Piastowskiej można zauważyć kościół ewangelicki z XIX w. Budynek jeszcze kilkanaście lat temu był ruiną. Serce się raduje, gdy takie zabytki udaje się odremontować.
Drugi Kościół w Jedlinie Zdroju (pw. Świętej Trójcy) został zbudowany w 1937 r.
Natomiast przy Obelisku Miejskim stoi kolejna ciekawa ławeczka, tym razem z Józefem Piłsudskim.
Nieopodal pomnika usytuowano interesującą fontannę.
Najważniejszą jednak atrakcją miasteczka jest pałac w Jedlince (dzielnicy Jedliny Zdrój). Pierwsze wzmianki o zabytku pochodzą z XIII w., kiedy to właścicielem budynku był książę jaworsko-świdnicki Bolki I Surowy. Władca dążył do rozwoju gospodarczego swoich posiadłości, wybudował cały łańcuch zamków w Sudetach. Warownia w Jedlince weszła w skład majątku Grodno w Zagórzu Śląskim.
W następnych latach obiekt często zmieniał właścicieli. W XVIII w. nabył go Hans Christoph baron von Seher - Thoss wraz z małżonką Charlottą. Barokowy dwór uległ przebudowie. Ostatnim jego prywatnym posiadaczem był Gustaw Boehm.
Podczas II wojny światowej mieściło się w nim biuro projektowe nazistowskiej Organizacji Todt. Wraz z nadejściem Armii Czerwonej, Niemcy otrzymali rozkazy otrucia pracowników pałacu. Przeżył jeden mężczyzna, który zaobserwował dziwne zachowania kolegów i zorientował się, że huczna uczta była wielkim oszustwem. Świadek postanowił udawać, że pije wino i zainscenizował swoją śmierć - upadając na podłogę.
Rosjanie przejęli zabytek i urządzili w nim dom uciech. Niestety, lata 70/80 okazały się być dla pałacu tragedią, bowiem udostępniono go PGR-owi i budynek stał się miejscem, gdzie m.in. składowano siano. Na szczęście ruinę zakupił prywatny biznesmen, który otworzył dla turystów hotel. Postanowił również zainwestować pieniądze w pałac i od 2004 r. w obiekcie trwają prace remontowe. Zabytek można zwiedzić z przewodnikiem. Bilet kosztuje 10 zł. Sukcesywnie odnawiane są kolejne sale.
Zainteresowani zapraszani są do pomieszczenia, w którym mogą obejrzeć dwa krótkie filmy o historii pałacu. Następnie przewodnik opowiada ciekawostki o przeszłości obiektu i pokazuje zdjęcia z dawnych lat.
Interesującym pomieszczeniem jest Komnata Heraldyczna. Można tu podziwiać wyposażenie z XIX w. z oryginalnie zachowaną podłogą i bogato zdobionym sztukaterią sufitem. Nazwa pokoju wskazuje na zachowany zbiór herbów i genealogii.
Kolejny pokój to Sala Gustawa Boehma. Poświęcono ją ostatniemu właścicielowi majątku. Mężczyzna zarządzał pałacem przez kilkadziesiąt lat. Komnatę uroczyście otworzył bratanek Gustawa - Günter Boehm. W pomieszczeniu znajdują się pamiątki należące do tej rodziny.
Następna zwiedzana sala nawiązuje do Organizacji Todt, która w czasie wojny adaptowała pałac. W budynku realizowano wówczas tajemnicze przedsięwzięcia i plany dotyczące projektu Riese - podziemnego miasta Hitlera.
Ogromne wrażenie zrobiła na mnie Sala Balowa. Chciałabym przenieść się w czasie, aby móc zobaczyć na żywo odbywające się tam radosne imprezy ^^
A o to schody, którymi dawniej chodziła służba:
W Gipsotece specjaliści zajmują się ratowaniem części pałacowych.
Obecny kształt budowli powstał z inicjatywy Carla Kristera (słynnego śląskiego przemysłowca i właściciela fabryki w Wałbrzychu). Biznes porcelanowy okazał się być przepustką do bogactwa mężczyzny, swoją fortunę pomnażał on także dzięki posiadaniu kopalni: węgla, kaolinu, gipsu alabastrowego oraz tartaków i stolarni. Wielką karierę zawdzięczał Krister wypromowaniu własnej marki porcelany sygnowanej podobnym skrótem, co wyroby królewskiej manufaktury. Wytoczono mu proces sądowy, lecz przedsiębiorcy udało się go wygrać, a dodatkowo głośna afera wypromowała jego firmę.
Najczęściej pojawiały się na porcelanach motywy: kwiatów, śląskich zamków i krajobrazy. Produkty KPM były proste, nie miały wiele zdobień, ale malowano je niezwykle starannie. Poświęcano wyrobom wiele czasu, cechowała je efektowność wykonania. Krister przyczynił się do upowszechnienia porcelany, wcześniej kupowała ją jedynie elita, a dzięki nowej marce - stała się dostępna dla szerszego grona społeczeństwa. Mężczyzna angażował się w pomoc charytatywną dla uboższych rodzin w regionie, miał nawet swoją fundację. Niestety nie doczekał się potomka, więc wraz z żoną adoptowali sierotę, której przepisał prawie cały majątek. O pamięci Kristera świadczy w pałacu pokój z kolekcją jego porcelanowych produktów.
W Jedlince wieczorami błąkają się duchy. Historia głosi, że w 1834 r. pałac nabył Benjamin Rothenbach. Oskarżył on służącą o kradzież srebrnej łyżeczki. Dziewczyna poskarżyła się ojcu (weteranowi wojen napoleońskich). Mężczyzna pobiegł rozmówić się ze swoim panem, lecz wzburzony Rothenbach chwycił za broń i zastrzelił gościa. Po tym wydarzeniu, tłumy rozgniewanych ludzi ruszyły na zamek, ale właściciel zabytku nieoczekiwanie znikł. Jego martwe ciało odnaleziono na strychu po kilku dniach poszukiwań. Prawdopodobnie mężczyzna popełnił samobójstwo. Duch Rothenbacha często odwiedza pałac. Inni świadkowie twierdzą, że po komnatach błąka się kobieta - Charlotta Maximiliana von Pueckler.
Przed pałacem stoi interesująca atrakcja: zrekonstruowany słynny czerwony samolot Manfreda von Richthofena (mieszkańca pobliskiej Świdnicy) - niemieckiego lotnika, największego asa myśliwskiego okresu I wojny światowej. Każdy turysta ma możliwość zapoznania się również z informacjami na temat życiorysu sławnego Czerwonego Barona.
Polecam wycieczkę do Jedliny Zdroju. To miasteczko jest niewątpliwie warte odwiedzenia :)
Bardzo ciekawe miasto i w dodatku niedaleko mojego miejsca zamieszkania, może kiedyś wybiorę się na zwiedzanie ;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAle tam pięknie, chętnie bym zwiedziła. W ogóle wydaje mi się, że wszystkie miejscowości ze "Zdrój" w nazwie mają wiele do zaoferowania:)
OdpowiedzUsuńJak pięknie i błogo... W takim miejscu na pewno da się zrelaksować. Bardzo podobają mi się... schody dla służby. :-)
OdpowiedzUsuńTam nas jeszcze nie było. Mamy jeszcze do odkrycia wiele zakątków Dolnego Śląska.
OdpowiedzUsuńBardzo ładne i urokliwe miejsce :).
OdpowiedzUsuńJak tam pięknie :)
OdpowiedzUsuńLubię wchodzić na Twój blog i czytać o tak wspaniałych miejscach :) Aż chce się tam od razu jechać!
OdpowiedzUsuńUrocze miejsce! Polska jest taka fascynująca, a tak niedoceniana.
OdpowiedzUsuńPięknie tam!
OdpowiedzUsuńale ładne zdjęcia :) a mnie tam jeszcze nie było ;)
OdpowiedzUsuńJedlina to urocze miejsce. Teraz jak wszytko odremontowano wygląda cudnie. Zimą polecano mi wybrać się tam na biegówki. Jakiś czas temu stworzono tam trasy biegowe i wrażenia ponoć są niezapomniane.
OdpowiedzUsuńJa ostatnio coraz bardziej jestem przekonana, że te czasy to nie moje czasy i z przyjemnością przenosiłabym się w jakieś magiczne czasu właśnie z takimi salami balowymi i tańczyła tam co wieczór! ;)
OdpowiedzUsuńładne zdjęcia, nigdy tam nie byłam
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam w tych rejonach, ale już same zdjęcia zachęcają. Tak naprawdę pokazują, jak wiele w Polsce jest miejsc wyjątkowych, które warto odwiedzić, których klimat warto poczuć, a historię - poznać
OdpowiedzUsuńBardzo ładne miejsce, chętnie bym pozwiedzała, bo lubię takie klimaty. :-)
OdpowiedzUsuńPark Bukowy fantastyczy! Byłam w Jedlinie Zdrój bardzo dawno temu, na wycieczce szkolnej. Było świetnie, właśnie ten samolot utkwił mi w pamięci :)
OdpowiedzUsuńPięknie tam. Bardzo klimatyczne zdjęcia ;)
OdpowiedzUsuńThievingbooks
Świetne zdjęcia! :-)
OdpowiedzUsuńPierwsza moją myślą było: "zaraz, zaraz... skąd ja znam Jedlinę?" Dopiero po chwili dotarło do mnie, że co roku przejeżdżam przez kurort w drodze do Radkowa lub Zieleńca. Za każdym razem towarzyszy mi myśl, byle szybciej znaleźć się na miejscu i nie musieć już kluczyć po górach. Ciągle mam za mało czasu, by zobaczyć wszystkie piękne miejsca w Polsce. Twój fotoreportaż przekonuje jednak, że należy znaleźć czas na Jedlinę (zaciekawił mnie zwłaszcza modernistyczny kościół).
OdpowiedzUsuńSama bym gdzieś chętnie pojechała, bo już nie pamiętam kiedy gdzieś byłam :( Bardzo klimatyczne miejsce :)
OdpowiedzUsuńNa Dolnym Śląsku jest sporo takich miejsc godnych odwiedzenia. A te kamienne tablice w lesie zaintrygowały mnie najbardziej.
OdpowiedzUsuńpiękne zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńbal na takiej sali... chciałabym być na takim...
OdpowiedzUsuńWidzę tę słynną górską swastykę jako symbol szczęścia.... Piękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńTo zdjęcie z koniem jest genialne :D taka cudowna zieleń, że aż zapachniało mi wiosną :)
OdpowiedzUsuńŚliczna. Mieszkam na Dolnym Śląsku, a nie znam, wstyd. W ogóle mam dośc ogólne postanowienie, żeby więcej Polskę zwiedzać.
OdpowiedzUsuńJedlina kojarzy mi się swoim klimatem z Buskiem Zdrojem. Może wszystkie kurorty uzdrowiskowe są do siebie podobne?
OdpowiedzUsuńI nawet koniki tam mają! :)
OdpowiedzUsuńGdy myślę o blogu podróżniczym od razu znajduję się tutaj ;) Piękne miejsce, zapamiętam :)
OdpowiedzUsuńJedlina jest piękna. Dwa lata mieszkałam w Wałbrzychu. O ile samo miasto to tragedia tak okolice uwielbiałam i teraz mi ich bardzo brakuje.
OdpowiedzUsuńUrokliwe, piękne miejsce :)
OdpowiedzUsuń