Dzisiaj recenzja kolejnej książki znanej polskiej podróżniczki :)
Tytuł: ,,Blondynka w Londynie"
Autor: Beata Pawlikowska
Okładka: twarda
Ilość stron: 200 (128 + zdjęcia)
Rok wydania: 2013
Fabuła:
Beata Pawlikowska powraca po 20 latach nieobecności do Londynu. Będąc 20 letnią dziewczyną, znana dziś dziennikarka - marzyła o podróżach. Prognozowała, że wyjazd do Wielkiej Brytanii będzie spełnieniem jej marzeń; ucieczką od Polski, w której czuła się źle (miała wrażenie, że w rodzimym kraju sukcesy nie mogą się ziścić). Autorka pragnęła wolności, myślała, że stolica Anglii zagwarantuje jej swobodę ducha i spokój wewnętrzny.
Pisarka przypomina sobie zdarzenia sprzed 20 laty, kiedy Londyn miał stać się jej azylem z wyboru. Początkowo Pawlikowska była opiekunką 2 chłopców, którzy na śniadanie jedli codziennie frytki i hamburgery. Młoda dziewczyna nie wytrzymała długo w roli niani i po 3 tygodniach znalazła inną pracę. Została sprzątaczką harującą bardzo ciężko ,,na czarno" w starym hotelu (do jej obowiązków należało m.in. sprzątanie ludzkich fekaliów). W Londynie - ostatnim zajęciem autorki było podjęcie statusu kelnerki w barze dla biednych robotników. Po 9 miesiącach pracy na obczyźnie, pisarka spakowała walizki i wróciła do Polski.
Pawlikowska spowiada się czytelnikom ze swoich prywatnych demonów, które dręczyły ją 20 lat wcześniej. Kobieta chorowała na bulimię, nie akceptowała swojej osoby. Szukała lepszego życia daleko, a tak naprawdę przeszkodą w realizacji jej planów było serce. Dopóki dziennikarka nie polubiła siebie, nie była w stanie ruszyć z miejsca. Podróżniczka myślała, że uciekając z Polski trafi do własnej, wyczekanej bajki, w której stanie się królewną.. Okazało się, że za granicą - pisarka swojej wyjątkowości nie odnalazła (takich marzycielek jak ona było mnóstwo). Odkryła jednak ważną prawdę - żadne miejsce nie będzie idealnie na bycie księżniczką, jeśli nie zmieni się postrzeganie wewnętrznego sposobu myślenia.
Autorka snuje również refleksje na temat angielskiego jedzenia, opisuje światowy jarmark Camden Town czy Krwawą Wieżę oraz przede wszystkim opowiada o Igrzyskach Olimpijskich - w których biegła w sztafecie ze świętym ogniem już jako szczęśliwa i spełniona kobieta.
Książka jest niewielkich rozmiarów, bardzo szybko się ją czyta (w zasadzie ,,połknęłam" ją w 2 h na poczekalni u lekarza). Podzielono ją na 18 krótkich rozdziałów na 128 stronach. Dalszą część stanowią piękne kolorowe zdjęcia. Oczywiście wśród tekstu dominują charakterystyczne rysunki autorki.
Jeśli ktoś zna biografię Pawlikowskiej, lektura nie będzie dla niego zaskoczeniem. Pisarka dokonuje w niej podsumowania swojego życia, które w zasadzie zaczęło się od podróży do Londynu. Myślę, że taka spowiedź dziennikarce była potrzebna i do książki ,,Blondynka w Londynie" trafne rozmyślenia na temat życia pasują idealnie (tym bardziej, że nie były one długie). Autorka nie żałuje decyzji powrotu do Polski. Zdaje sobie sprawę, że stolica Anglii jest modna, ale bliskość wszystkich narodów świata w jednym miejscu - mogłaby stać się dla niej przeszkodą w podróżowaniu (po co wyjeżdżać do Brazylii - mając nieopodal ludzi z tego kraju i potrawy przez nich przygotowywane?).
Pawlikowska czuła się zaszczycona, przyjmując propozycję udziału w Igrzyskach Olimpijskich. Przedstawia nam pokrótce historie tego święta oraz proces przekazywania ognia olimpijskiego w Londynie. Tematem przewodnim książki jest jednak ludzkie życie - nikt nie może posprzątać bałaganu własnych myśli oprócz właściciela. Ucieczka nigdy nie będzie dobrym rozwiązaniem, bo nie można pozbyć się bagażu doświadczeń - to one są przeszkodą i zawsze będą tkwić w umyśle w każdym miejscu na ziemi. Najważniejsza jest samoakceptacja, która jest drogą do szczęścia. Lektura podobała mi się, skłoniła mnie do wielu refleksji. Moja ocena to 8/10.
Książka bierze udział w wyzwaniach POLACY NIE GĘSI II oraz Odkrywamy białe plamy.
Moje umilacze dnia wyglądały następująco (pyszne czekoladki w motywie śródziemnomorskim):
jakie smakowe czekoladki ;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytalabym przedstawiona ksiazke :) tym bardziej, ze jestem w Londynie I chcialabym porownac I poczytac jak to bylo kiedys..
OdpowiedzUsuńLubię Pawlikowska więc chetnie bym sięgnęła po ta książkę :)
OdpowiedzUsuńte czekoladki są przepyszne :)!
OdpowiedzUsuńnie czytałam tej książki :P
Skuszę się na tą książkę :-)
OdpowiedzUsuńNie jestem fanką Pawlikowskiej, ale te czekoladki uwielbiam :P
OdpowiedzUsuńDwie godziny w poczekalni, sama rozkosz;)
OdpowiedzUsuńOstatnio często czytam o książkach Pawlikowskiej...coś czuję, że tą książkę i ja przeczytam, bo uwielbiam Londyn! i jestem ciekawa jej książek:)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię te czekoladki:)
OdpowiedzUsuńOdnośnie książki to czytałam tylko Rozmówki Pani Pawlikowskiej, z innymi książkami do tej pory się nie zetknęłam.
uwielbiam te muszelkowe czekoladki! ♥
OdpowiedzUsuńchętnie bym przeczytała :)
OdpowiedzUsuńCzekoladki są mega *-* A książkę chętnie bym przeczytała :)
OdpowiedzUsuńZapraszam: http://diary-black-heart.blogspot.com/
Miałam te czekoladki - kształty to ich największy atut, aż szkoda jeść ;)
OdpowiedzUsuńKsiążek Pawlikowskiej nigdy nie czytałam, coś mnie odrzuca od tej kobiety.
Słyszałam o tej książce ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam te czekoladki!
Nie mogę nigdzie dostać książek pani Beaty :( Ta powyższa bardzo mnie intryguje. Też uważam, że dobrze zrobiła spowiadając się, bo kiedy człowiek wyrzuci z siebie wszystkie dręczące go rzeczy jest mu po prostu lepiej :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię jej książki :)
OdpowiedzUsuńA chęcią bym ją przeczytała :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki podróżniczej a widzę, że chyba dużo tracę ;)
OdpowiedzUsuńnie czytałam, na początku myslałam,że to muszelki, hihi :D
OdpowiedzUsuńPrzy każdej Twojej recenzji piszę, ze muszę zapoznać się z jej twórczością - coraz bardziej mnie pociąga :)
OdpowiedzUsuńA tymczasem zapraszam Cie do swojego wyzwania autorskiego
http://babskieczytadla.blogspot.com/p/autorskie-wyzywanie-europa-da-sie-lubic.html
Czekoladki mmm :) Narobiłaś mi smaka :D
OdpowiedzUsuńBardzo ją lubię i podziwiam! Super kobietka!
OdpowiedzUsuńFajna książeczka, mogłaby być jednak trochę obszerniejsza ;)
OdpowiedzUsuńKsiążki z National Geographic nigdy mnie nie zawodzą, więc po tę też chętnie bym sięgnęła :)
OdpowiedzUsuńLubię Pawlikowską również za to, jak otwarcie mówi o swoim życiu i drodze do tu i teraz. A tymi umilaczami tutaj nie kuś, bo sobie obiecałam zdrową dietę bez słodyczy ;)
OdpowiedzUsuńkiedyś ją czytałam :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię takie książki :)
OdpowiedzUsuńA czytalas jej ksiazke o wyprawie na rajd do malezyjskiej dzungli?
OdpowiedzUsuńNie czytałam zadnej ksiażki Beaty Pawlikowskiej. Słyszalam o niej rózne zdania, a raczej o tym, w jaki sposób pisze. Pora samemu przekonać się :)
OdpowiedzUsuńaaa moje ulubione czekoladki <3
OdpowiedzUsuń