środa, 17 kwietnia 2013

Naga Asu

Siemanko!
        Tuż przed Międzynarodowymi Targami Turystycznymi we Wrocławiu, było na fanpage MTT wiele ciekawych konkursów. Wygrałam dwa z nich. Pierwszą otrzymaną nagrodą były kosmetyki Oriflame w oryginalnej torebeczce, a drugą - książka podróżnicza ,,Naga Asu". 


  


          Tytuł: ,,Naga Asu"
          Autor: Konrad Wilk
          Okładka: Miękka ze skrzydełkami
          Ilość stron: 216
          Rok wydania: 2011
Fabuła:
         Autor wspomina swoje wędrówki, siedząc w świątyni u zaprzyjaźnionego mnicha w Kambodży (w biednej wsi). Dla Wilka najważniejszą kwestią w podróży - jest spotykanie tubylców, dzięki którym potrafi zrozumieć różnice kulturowe w poszczególnych krajach. Będąc w hotelu, czy znajdując się wśród zorganizowanej grupy turystycznej, pisarz nie doświadczyłby nigdy tylu przygód, nie znalazłby swojego ego. Autor dokładnie opisuje: Kambodżę, Indie, Nepal, Bangladesz i Birmę, a o Kenii Etiopii i Tajlandii przedstawia krótkie wzmianki. 
 
        Książki nie czyta się jednym tchem (nie została napisana prostym, zrozumiałym językiem jak np. u Beaty Pawlikowskiej). ,,Nagą Asu” trzeba dawkować! Nie jest to opowieść z którą szybko minie czas podczas leniwych wieczorów. Kartkując lekturę, trzeba wytężyć wszystkie komórki mózgowe - pobudzić je do rozważań, analizy. Dzieło Wilka nie należy do grupy typowych książek turystycznych. ,,Naga Asu” oprócz opisów państw, posiada również myśli metafizyczne pisarza – autor szuka prawdy o sobie samym i ją znajduje. Podróż w głąb siebie zostaje zakończona powodzeniem. 
      Historie Wilka byłyby świetnym scenariuszem do powstania filmu kryminalnego. Ciężko uwierzyć, że pisarz biorący udział w wielu, niebezpiecznych wydarzeniach - nadal żyje i to głównie szczęście i jasność umysłu pomogły mu przetrwać.
      Przez pierwsze 20 stron lektury, przebrnęłam z trudem. ,,Naga Asu” składa się z fragmentów pisanych czcionką standardową (opowieści podróżniczych) i kursywą (przemyśleń autora). Długo nie mogłam przyzwyczaić się do oryginalnego stylu literackiego Wilka, ponieważ momentami był to język bardzo rozbudowany, wręcz poetycki. 
        Powtarzające się motto w książce, zawierało słowa kambodżańskiego mnicha: ,,Dowiesz się w swoim czasie, a to jeszcze nie ten czas". Celem pisarza było odnalezienie prawdy życiowej, chciał ją uzyskać poprzez wspominanie podróży i medytacje. We wnętrzu autora dominował chaos, którego Wilk chciał się pozbyć.
 
        Z każdą kolejną stroną lektury, byłam nią coraz bardziej oczarowana. Kończąc książkę, doszłam do wniosku, że przez całe życie nie otrzymałam tylu ciekawych informacji o Azjatach - ich kulturach, religiach, tradycjach. Szkoła czy media nie dostarczyły mi takiej wiedzy, a szkoda. ,,Naga Asu” skłoniła mnie do wielu refleksji..
       Odwiedzone przez Wilka państwa, łączy jedna wspólna cecha – bieda. Ludzie, którzy mieszkają na Dalekim Wschodzie, żyją w skrajnej nędzy. Pomimo tego, że tubylcy mają piękne terytoria, wspaniałe turystyczne atrakcje (często oznaczone patronatem Unesco) - większość z nich bytuje za mniej niż 1 dolara dziennie. Cieszę się, że urodziłam się w Polsce. Wiem, że nie mam prawa narzekać, bo życie w Azji to walka o przetrwanie, nieśmiała prośba o kolejny dzień egzystencji. Jednak pomimo wielu nieszczęść, społeczeństwa tam mieszkające - są szczęśliwe. Cieszą się każdą dobą, członkowie różnych rodzin - bardzo serdecznie goszczą autora i traktują go jak brata.
       Pisarz wielokrotnie spojrzał śmierci w oczy (często na własne życzenie). Wilk nie sprawdzał dokładnie terminu ważności wizy, głodował, był ,,na muszce” rebeliantów, widział tuż przed sobą węże, lwy, nosorożce... Dzięki jego opowieściom zapamiętałam, że wyruszając w nieznane – należy mieć zawsze przy sobie wszystkie pieniądze (głęboko schowane) oraz szczegółowo obejrzaną wizę. Trzeba o tym pamiętać podczas organizowaniu wycieczek w przyszłości :) 
 
        Historie Wilka bardzo mnie poruszyły. Najbardziej zaszokowała mnie kultura hinduska. Sporo wiedziałam o Indiach, jednak ciągle za mało... Ten bollywoodzki kraj - zamieszkały przez 1,5 miliarda ludzi, to państwo pełne nierówności społecznych. Przeraziła mnie religia, która dzieli tubylców na 5 kast. Hindusi wychodzą z... poszczególnych członków Najwyższego. Ostatnia, 5 – najgorsza sfera wyłania się z odchodów najważniejszego bóstwa. O osobach będących w tej kaście mówi się ,,niedotykalni” - nie mają oni żadnych praw, są traktowani jak gówno (z którego podobno się wywodzą). Nie mogą przejść do wyższej strefy. 
       Hinduskie kobiety są w swoim kraju – nikim. Najpierw należą do ojca, potem do męża, a następnie do synów. Tuż po pierwszej miesiączce (zazwyczaj przed 14 rokiem życia) zostają wydane za mąż, a małżeństwa aranżują rodzice. Często dziewczynki nie znają swoich ślubnych, bo są od nich o wiele lat młodsze. Ich jedynym poważnym zadaniem jest urodzenie dzieci. W czasie ciąży nie mogą wychodzić z domu, w których pełnią rolę gospodyń. Kiedy mają okres, nie wolno im dotknąć żadnego mężczyzny (bo są nieczyste). Zazwyczaj małżonek umiera pierwszy, kobiety pozostają same. I wówczas dalszy los Hindusek zależy od rodziny poślubionego. Przeważnie są one wypędzane i obarczane jarzmem klątwy. Czekają na śmierć. Do niedawna, wdowy palono na stosie razem ze zmarłym mężem. Na szczęście, (podobno) te czasy już się skończyły. Dziewczyny odbierają porody, bo przy nich ma się styczność z krwią, która jest nieczysta. Kobieta uzależniona są od mężczyzny, bo tak nakazuje religia. Płeć żeńska jest wg kultury hinduskiej klęską dla mężczyzn.
        Dziwnym zwyczajem jest palenie martwych ludzi przy świętej rzece Ganges, do której następnie wsypuje się prochy zmarłych. W tej wodzie codziennie kąpią się dorośli, pływają dzieci. Można tam znaleźć różne śmieci z włączeniem... fekalii krów – również taplających się w znanej rzece. Mućki  uznawane są w Indiach za święte. Kiedy idą prostą drogą, samochód musi poczekać, aż krowa przejdzie dalej. Czasem trwa to bardzo długo, należy być cierpliwym, bo krowy nie wolno pośpieszać – nawet poprzez krzyknięcie. Łaciate zwierzęta mają w kraju większe prawa niż ludzie, są ważniejsze niż kobiety. W Indiach czci się również szczury. Istnieje specjalna świątynia tych gryzoni, to miejsce chce zobaczyć każdy turysta. 
        Kolejną, kontrowersyjną hinduską tradycją są urzędujące w państwie Kumari. Podczas castingów - młode dziewczyny zostają wybierane do pełnienia funkcji królowych. Dzieci, które wygrają eliminacje, umieszczone są w świątyniach (biednych ruderach) i tam mieszkają - odwiedzane przez pielgrzymów do momentu uzyskania pierwszej miesiączki, kiedy to stają się nieczyste. Następnie, wyrzuca się je na bruk i zastępuje nowymi Kumari. Skąd wziął się ten dziwny zwyczaj? Pewien hinduski władca, który miał 5 żon i wiele dzieci, postanowił zorganizować przyjęcie. Ostatnimi czasy, bardzo mu się nudziło (żadnych wojen, nowych małżonek), więc postanowił urozmaicić swoje monotonne życie. Nagle zobaczył przez okno piękną dziewczynkę o kobiecych już kształtach. Okazało się, że jest to córka biednego złotnika, który pobladł na samą myśl o niecnych zamiarach władcy wobec jego dziecka. Wielka feta w pałacu udała się! Wszyscy bawili się znakomicie, oprócz owej 11letniej dziewczyny (o imieniu Kumari). Była ona gwałcona całą noc przez swojego zwierzchnika i zmarła nad ranem. W tym samym czasie, piąta żona władcy - urodziła mężowi kolejne dziecko, pierwszą córkę. Uznano to za cud, bo do tej pory starszy rządzący miał tylko synów. Wzruszony zaistniałą sytuacją mężczyzna, znalazł wytłumaczenie niespodziewanego wydarzenia. Najpierw polecił, aby przyniesiono zwłoki Kumari, owinięte w zakrwawione prześcieradło. Następnie oświadczył, że zmarłe dziecko postanowiło dać z siebie ofiarę, aby mogła się narodzić córka władcy! Wszyscy poddani oczywiście mu uwierzyli, oprócz ojca Kumari, który zwariował z rozpaczy. Szczęście barbarzyńcy nie trwało długo. Rok (a może 2?) po tym szokującym zdarzeniu, na pałac najechały wojska nieprzyjaciół, zabiły one całą rodzinę i świtę rządzącego. Na pamiątkę tej smutnej (dla większości radosnej...) chwili – śmierci dziewczynki, wybiera się w Indiach bogini Kumari, która jest uważana za świętą do momentu pojawienia się u niej pierwszej krwi. 
        Ostatnim, wspomnianym w książce dziwnym zwyczajem jest porywanie chłopców i pozbawianie ich całej męskości. Po tym okrutnym zabiegu, oszpeceni mężczyźni nazywani są ciotami. W dalszej części życia, okaleczone osoby wpraszają się na różne uroczystości, przebierają za kobiety i tańczą. Szantażują gospodarzy i grożą, że jeśli nie dostaną pieniędzy lub nie zostaną spełnione ich zachcianki, porwą (przykładowo) pana młodego i wcielą go do swojego grona.

            Na finalnych stronach lektury, autor dosadnie krytykuje pomoc międzynarodową. Podpiera się różnymi danymi statystycznymi, książkami i przykładami z życia. Na zagranicznej pomocy bogacą się tylko osoby pracujące w znanych organizacjach (których obowiązuje podpisana umowa - nie wyznawania tego co dzieje się wewnątrz instytucji) i władcy autorytarnych krajów, powiększających swoje wielomilionowe, często miliardowe konta walutowe. Obszar biedy w krajach trzeciego świata - pogłębia się coraz bardziej, rebelianci buntują się, nie chcą przyjmować wsparcia od ,,przyjaciół". Do najuboższych dociera tylko 1 procent obiecanej pomocy z zewnątrz. Poziom cierpienia i agresji wzrasta. Zachód (w szczególności USA), obdarował nieświadome państwa wolnością, uwolnił od kolonializmu - ale tylko pozornie, bo jednak uzależnił od siebie i swojej pomocy. Najpopularniejszą formą wsparcia są pożyczki udzielane za nic, z których narastają coraz większe odsetki.

       W zakończeniu, pisarz wyjaśnia, skąd zaczerpnął pomysł na tytuł książki. Wilk zaraża pasją podróżowania. Czytelnik chce wybrać się z nim na wycieczkę do Azji i poznawać wszystkie kultury. Mam nadzieję, że autor napisze więcej ciekawych lektur o swoich wyjazdach, bo uważam, że jedna pozycja to stanowczo za mało. Jako, że uwielbiam dzieła o tematyce turystycznej, każda kolejna książka jest dla mnie wielką radością. Przyznam, że o ,,Nagiej Asu” nigdy wcześniej nie słyszałam. Nie znałam również podróżnika – Konrada Wilka, dlatego bardzo cieszę się z wygranej lektury, bo dzięki niej mogłam uzupełnić swoją wiedzę historyczną, geograficzną i kulturową. 
 
          Książka miała jednak również kilka minusów. Przeszkadzało mi niedopasowanie zdjęć do tekstu. Kiedy czytałam o Kambodży, przed moimi oczyma znajdowały się obrazki z Bangladeszu itd. Musiałam zatem szukać ilustracji - adekwatnych do aktualnie widniejących treści. Szkoda, że nie były one umieszczone po każdym omawianym państwie jako podsumowanie, tylko trochę pomieszane. Dodatkowo, drażnił mnie często język autora - bardzo osobisty. Zdarzało się, że fragmenty pisane kursywą, musiałam czytać kilka razy - aby zgadnąć, co Wilk miał na myśli. Podsumowując moje zbyt długie pewnie wywody, polecam książkę każdemu. Stawiam lekturze ocenę 8/10.

8 komentarzy:

  1. Równie szokującą książką jest "Kwiat pustyni". Po przeczytaniu jej otrząsnęłam się z ignorancji, zaczęłam współczuć kobietom żyjącym w Afryce. Aż strach myśleć, co przeżywają. Lubię książki, które pokazuję rzeczywistość taką, jaką jest naprawdę, a nie ukrywają ważnych faktów :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka wygląda na ciekawą i wartą uwagi.. też lubię poczytać o faktach ze świata. Gratuluję wygranej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Totalna magia, inny świat, zupełnie niezrozumiała dla mnie kultura, ale nie znaczy to, że wobec przytoczonych faktów zachowam się jak ignorantka. Bardzo, bardzo pomogła mi Twoja recenzja. Gdybym tylko miała odrobinę wolnego czasu z przyjemnością sięgnęłabym po powyższą lekturę.

    li_lia
    http://lilia.celes.ayz.pl/blog/

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawy opis, zakochałabym się w takiej książce :)

    OdpowiedzUsuń
  5. dużo zdjęć - coś dla mnie :)
    a tak na serio to na mojej liście jest milion książek
    podróżniczych nie czytałam nigdy, ale chętnie bym to nadrobiła - lubię rozszerzać swoje horyzonty, chciałabym móc na żywo zobaczyć egzotyczne zakątki świata, poznać tamtejsze kultury, ludzi... ehh, dobrze, że za marzenia się nie płaci...

    jednak doba powinna mieć co najmniej 48 h... :/ dzień jest zdecydowania za krótki, żeby mieć czas czytać, gotować ciekawe potrawy, oglądać inspirujące filmy, programy, dbać o siebie w każdym calu, odkrywać świat... wszystko to chciałabym robić codziennie, ale czasu brak


    OdpowiedzUsuń
  6. Qurcze, dawno nie czytałam nic tak naprawdę dla siebie, przeważnie poradniki o dzieciach i bajki-cofam się, dobrze, że przypomniałaś ze jest coś innego, niż tylko "jak poradzić sobie z nocnikowaniem".

    OdpowiedzUsuń
  7. tak jak uwielbiam książki, tak średnio przepadam za podróżniczymi.. chyba, że są o Barcelonie bądź Londynie;D

    OdpowiedzUsuń