W zeszłym roku po raz pierwszy byłam we wrocławskim Teatrze Muzycznym Capitol. Chętnie podzielę się z wami moimi wrażeniami o musicalu ,,Trzej Muszkieterowie" :)
Premiera wydarzenia miała miejsce 10 października 2015 r. Spektakl powstał na podstawie powieści Aleksandra Dumasa. Widowisko trwało niemal 4 h, ale nie nudziłam się ani chwili! Musical podzielony był na dwa akty.
I akt rozpoczął się rozmową dawnego sługi muszkietera d'Artaniana z klientem, który przybył do jego zakładu krawieckiego. 20 lat po wydarzeniach opisywanych w książce, Planchet zmienił swój fach i zdegustowany zachowaniem niecierpliwego młodzieńca rozpoczął opowieść o niegdysiejszych wartościach: lojalności, honorze i przyjaźni. Jego historia była retrospekcją do lat 1625 - 1626 r. 18 letni d'Artanian opuścił rodzinne miasto, aby wstąpić do elitarnej formacji królewskich muszkieterów. Francją rządził wówczas Ludwik XIII, lecz o wpływy rywalizował także kardynał Richelieu. D'Artanian przyjechał do Paryża, gdzie poznał trzech muszkieterów: Atosa, Portosa i Aramisa. Mężczyźni szybko się zaprzyjaźnili. Główny bohater zakochał się w zamężnej Konstancji - pokojówce królowej Anny Austriaczki. Żona Ludwika XIII miała romans z premierem Anglii - Buckinghamem i podarowała mu na znak swojej miłości otrzymaną od męża biżuterię. Intrygant Richelieu pragnący władzy w kraju, chciał zdemaskować zdradę królowej i uknuł spisek. Pokój Francji i Anglii mógł się szybko rozpaść, lecz dzięki czterem dzielnym muszkieterom, niebezpieczeństwo zostało zażegnane.
II akt nawiązał do intrygantki Milady, która lubiła kusić mężczyzn, a potem ich zabijać. D'Artanian szybko zauroczył się tajemniczą uwodzicielką i spędził z nią noc, nie wiedząc, że jego kochanka jest wysłanniczką Richelieu. Milady pragnęła śmierci Buckinghama i Konstancji, nikt nie mógł powstrzymać przebiegłej kobiety, ponieważ potrafiła ona owinąć sobie wszystkich wokół palca. W tym samym czasie muszkieterowie bronili twierdzy protestanckiej pod La Roche. Nadciągała wojna.
Scenariusz może wydawać się trochę zagmatwany, lecz fabułę przeczytałam już kilka dni wcześniej, więc doskonale orientowałam się we wspomnieniach Plancheta. Opowieść przedstawiała losy fikcyjnego bohatera na tle prawdziwych wydarzeń historycznych. D'Artanian był postacią pozytywną - odważną, szlachetną, chcącą walczyć o dobro ojczyzny, lecz ciągle wpadał w tarapaty. Chętnie przyglądałam się przedstawionym relacjom panującym na dworze królewskim XVII wiecznej Francji. Ku zadowoleniu publiczności, aktorzy kilkukrotnie powtarzali legendarne hasło, które stało się jednym z najsłynniejszych później cytatów ,,Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego".
Widowiskiem byłam zachwycona! Nie mogłam napatrzeć się na przepiękne stroje: kołnierze, skórzane kaftany, płaszcze, wysokie buty, kapelusze u mężczyzn i efektowne sukienki u pań; całości dopełniały peruki. Jestem pod wrażeniem ciężkiej pracy krawcowych. Kostiumy pełniły ważną rolę, istotne były dodatki: koronki, kamyczki, zatrzaski. Do jednej z sukni przyszyto aż 253 guziczki!
Scenografię przygotowano fantastycznie. Za idealny pomysł uważam podwyższane sceny, niepotrzebnie obawiałam się, że siedząc na balkonie będę niewiele widzieć. Przedstawienie historycznej Francji szalenie mi się podobało. Mroczna knajpa, klimatyczne ulice, ponura twierdza zostały zaprezentowane doskonale.
Moje serce skradła muzyka, którą napisał jeden z najwybitniejszych polskich kompozytorów muzyki filmowej: Krzesimir Dębski. Artysta spotkał się wcześniej ze wszystkimi aktorami, aby poznać skalę ich głosu. Dębski nawiązał do muzyki francuskiego baroku, zestawił ją z muzyką operową i kościelną; rewelacyjnym dopełnieniem zostały motywy jazzu, hip-hopu oraz muzyki poważnej. Na żywo perfekcyjnie zagrała orkiestra pod dyrekcją Adama Skrzypka.
Aktorzy przedstawili swoje postaci znakomicie. Jestem pełna podziwu dla ich złożonych ról, kwestie przez nich wypowiadane były niezwykle trudne, aczkolwiek często nowoczesne i zabawne. Są to prawdziwi artyści, którym należą się wielkie brawa i szacunek, serialowi (mocno przeceniani) celebryci - znani w naszym kraju z dennych dialogów, mogą się tylko opalać w blasku doskonałości teatralnych kolegów, którzy będąc na scenie nie powinni w ogóle się pomylić, gdyż ujęć nie da się powtórzyć - jak w przypadku filmów.
Dziwię się tylko rodzicom, którzy zabrali ze sobą małe dzieci. Spostrzegłam kilkulatków, na pewno nie wiele rozumiejących z przedstawienia, ale realizujących ambicję rodziców. Jeden ze smyków siedzący z tyłu płakał, inne dzieciaki ewidentnie się nudziły. 4 h to trochę za długo dla maluchów, poza tym fabuła nie była prosta, a czasami nawet niepokojąca (sceny śmierci czy seksu).
Uwielbiam musicale! Bardzo chętnie chodzę do warszawskiej Romy (ostatnio na Mamma mii). Trzej muszkieterowie zapowiadają się cudownie :) Kilkuletnie dzieci na 4h przedstawieniu? Przecież takie dzieciaczki to ledwo pół godziny spokojnie przesiedzą :/ Masakra!
OdpowiedzUsuńNie miała okazji oglądać na żywo żadnego musicalu, w ogóle nie pamiętam prawdę mówiąc kiedy ostatnio byłam w teatrze. "Trzech muszkieterów" chętnie bym obejrzała, bo w zeszłym roku udało mi się wreszcie poznać dzieło Dumasa :)
OdpowiedzUsuńNie oglądałam, ale na ten z chęcią bym się skusiła.
OdpowiedzUsuńByłam kiedyś w operetce na Trzech muszkieterach. Pamiętam, że zabrała mnie na to babcia, kiedy chodziłam do szkoły podstawowej. Chętnie i teraz wybrałabym się na musical. A dawno nie byłam w żadnym teatrze.
OdpowiedzUsuńSpektakl musiał być świetny, oglądanie na żywo to fajne przeżycie:) Niestety nie miałam przyjemności być na takim musicalu:)
OdpowiedzUsuńJa również z chęcią obejrzałabym taki spektakl :)
OdpowiedzUsuńBaaaardzo chętnie bym takie cudne wydarzenie zaliczyła:) ale kilkuletnie dzieci na takiej sztuce to jednak przegięcie w ukulturalnianiu, potem mogą mieć awersję do teatru.
OdpowiedzUsuńOooooo... Też bym chętnie to zobaczyła. :)
OdpowiedzUsuńJesteś kolejną osobą, która zachwala "Trzech Muszkieterów". Ja ze swojej strony serdecznie polecam "Rat Pack" i "mistrza i Małgorzatę". Byłam w szoku, że tak dokładnie można w 3 godzinnym spektaklu przedstawić dzieło Bułhakowa.
OdpowiedzUsuńświetna sprawa! chętnie bym zobaczyła :)
OdpowiedzUsuńzapraszamy w wolnej chwili :)
moje życie jest niestety mało kulturalne, żyję w biegu
OdpowiedzUsuńDo Wrocławia mam daleko, ale jeśli mam możliwość z chęcią wybieram się do Warszawy na jakiś musical. Bardzo podobała mi się Mamma Mia! w teatrze Roma :)
OdpowiedzUsuńChętnie wybrałabym się na taki wspaniały spektakl.
OdpowiedzUsuńOj marzy mi się taki spektakl :) U mnie Teatru nie ma a szkoda.
OdpowiedzUsuńSama bym poszła na taki spektakl :]
OdpowiedzUsuńkocham teatr, też niedawno byłam na przedstawieniu o Mocarcie
OdpowiedzUsuńUwielbiam musicale, marzę, by na żywo kiedyś zobaczyć :)
OdpowiedzUsuńMiałam przyjemność zobaczyć w Capitolu "Mistrza i Małgorzatę". I było to fenomenalne przedstawienie, które chciałabym móc obejrzeć jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę. Mam ogromne zaległości kulturalne. Zastanawiam się, czy wysiedziałabym te cztery godziny, ale skoro było tak ciekawie, to pewnie dałabym radę. :)
OdpowiedzUsuńNie lubię muszkieterów, ale do teatru chętnie bym poszła :)
OdpowiedzUsuńJa nie pamiętam kiedy ostatnio byłam w teatrze a przeszłabym się na jakąś dobrą sztukę ;)
OdpowiedzUsuńTeatr i takie spektakle bardzo mnie kuszą
OdpowiedzUsuńBardzo często mijam ten teatr, ale jeszcze nigdy nie byłam, mam nadzieję, że w tym roku mi się uda! :)
OdpowiedzUsuń