Walentynki przybyły do Polski z Zachodu, wszak każdy dzień jest dobry, aby zrobić interes. 14 lutego zakochani wydają dużo więcej pieniędzy, kwiaciarnie, kina, restauracje cieszą się ze wspaniałych zysków. Komercjalizacja odnosi wiele sukcesów; lizaki, czekoladki, misie i ogrom tandety czekają cały rok, aby ktoś wreszcie kupił je w lutym. Szkoda, że biznes nadał dniu zakochanych rangę niemal Świąt Bożego Narodzenia, wszak miłość powinna trwać cały rok, a mam wrażenie, że niestety spłycono jej znaczenie. W tym roku popularność otoczyła ,,Pięćdziesiąt twarzy Grey'a", natomiast ja postanowiłam włączyć komedię romantyczną (o jakże oryginalnej nazwie), która trafiła do kin 5 lat temu.
Tytuł: ,,Walentynki"
Reżyseria: Garry Marshall
Czas trwania: 2.05 h
Rok produkcji: 2010
Gatunek: komedia romantyczna
Fabuła:
Mieszkańcy Los Angeles od samego rana świętują Walentynki. Losy przypadkowych ludzi łączą się: drogi zakochanych osób nagle się rozchodzą, a single z zaskoczeniem odkrywają, że wyczekiwana miłość znajdowała się od dawna bardzo blisko.
,,Walentynki" przypominają swoim formatem słabszą wersję ,,To właśnie miłość". Bohaterowie filmowi spisali się poprawnie, ale nie zachwycili mnie jak ich koledzy z kultowej świątecznej produkcji. Po pierwsze, komedia romantyczna była za długa i momentami nużyła. Po drugie, irytował mnie walentynkowy szał w USA, kiedy nagle cała społeczność przypomniała sobie o miłości - drogie prezenty, oświadczyny, kolacje w zatłoczonych jadłodajniach (a następnego dnia ich wściekłe puste portfele rozpaczały, wykorzystane przez krzykliwe reklamy), słodko aż do przesady. Po trzecie, kilka wątków było zupełnie niepotrzebnych, wepchnięcie sławnych nazwisk wcale nie pomogło w podniesieniu prestiżu filmowego.
Produkcja oczywiście miała również plusy. Lubię dzieła, kiedy życia różnych, nieznanych osób splatają się ze sobą. Losy głównych bohaterów przedstawione na przemian były dla mnie atrakcyjne. Podobało mi się także ukazanie różnych zakresów miłości - to nie tylko przywilej młodych kochanków, ale także m.in. staruszków czy matki do dziecka. Ponadto, kilka scen finałowych szczerze mnie zaskoczyło. Pozytywnym pomysłem było również umieszczenie podczas napisów końcowych śmiesznych pomyłek artystów, którzy naprawdę mnie rozbawili.
Aktorzy zagrali na miarę swoich możliwości, jednak niektórzy mieli w scenariuszu rozpisanych tylko kilka minut. Największe wrażenie zrobili na mnie: Julia Robert jako kapitan Kate Haleztine oraz Bradley Cooper jako Holden Wilson. Doceniam również wystąpienie Jessici Biel (Kara Monahan) i Jamie Foxx'a (Kelvin Moore).
Pozostałe główne role należały do: Jessici Alby, Taylor Lautner, Taylor Switf, Bryce Robinsona, Emmy Roberts, Shirley MacLaine, George Lopeza, Astona Kutchera, Anne Hathaway, Queen Latifah, Cartera Jenkins, Jennifer Garner, Topher Grace'a, Hectora Elizondo, Patricka Dempsey, Kathy Bates i Erica Dane'a.
Podsumowując, ,,Walentynki" to lekka komedia romantyczna, która może być miłym pomysłem na spędzenie relaksującego wieczoru. Moja ocena to" 7/10.
Z chęcią obejrzałabym polski film nawiązujący do rodzimych tradycji. Czekam na scenariusz hołdujący Tłusty Czwartek, gdzie bohaterami zostaliby pączek i faworki. Poważnie, z tym zastrzeżeniem, że produkcja byłaby równie udana jak ,,Listy do M." a nie jak idiotyczna i płytka niczym żałosne,,Ciacho".
Nie znam tego filmu, ale ogólnie brzmi ciekawie, więc może się na niego skuszę i obejrzę.
OdpowiedzUsuńWłaśnie w tym roku, chłopak zabiera mnie na "Pięćdziesiąt twarzy Gray'a." Mam nadzieję że film będzie chociaż w połowie dobry tak jak go zapowiadają ale jestem sceptycznie nastwiona. "Walentynek" nie widziałam ale też jakoś mnie do niego nie ciągnie :P Chyba jestem zbyt wybredna :)
OdpowiedzUsuńPS W odp na twój komentarz: Ponoć mężczyźni uważaja że najseksowniejsza długośc włosów jest wtedy, gdy włosy sięgają za ramiona ;)
Pozdrawiam
Widziałam kilka lat temu, ale zupełnie nie przypominam sobie fabuły. Ten film nie zaczarował mnie tak jak "To właśnie miłość".
OdpowiedzUsuńOglądałam, fajny film :)
OdpowiedzUsuńFilm kiedyś oglądałam i podobał mi się :)
OdpowiedzUsuńtez ogladałam dawno temu
OdpowiedzUsuńJeszcze tego nie oglądałam, ale może dziś z ukochanym to nadrobię :D
OdpowiedzUsuńNa ,,Pęćdziesiąt twarzy Greya" dzisiaj się nie wybieram, ale film który zaproponowałaś wydaje się idealny :)
OdpowiedzUsuńRównież jeszcze nie oglądałam, ale może jutro to zrobię, bo na dziś mamy plany :)
OdpowiedzUsuńNie masz wrażenia, tylko tak właśnie jest, spłycono znaczenie miłości.
OdpowiedzUsuńDla mnie wszystkie takie filmy są nudnawe i bez większego sensu, więc staram się ich unikać ;)
OdpowiedzUsuńCo roku obiecuję sobie obejrzenie tego filmu a nigdy nie umiem sprawić by się to spełniło :D
OdpowiedzUsuńChyba nie dla mnie, ale ostatnio próbuję ogarnąć wszystkie Oscarowe nominacje. :)
OdpowiedzUsuńOglądałam i był ok ale, to jeden z tych filmów które szybko ulatniają się z mojej pamięci ;)
OdpowiedzUsuńWidziałam tylko fragment tego filmu i zapowiadał się bardzo sympatycznie.
OdpowiedzUsuńTeż mam takie wrażenie że komercjalizacja "zjadła" to święto. Z jedne strony rozumiem, wielkie koncerny, mniejsze firmy robią wszystko dla zysku. Jednak w tym całym komercyjnym zamieszaniu moim zdaniem ginie prawdziwa istota tego dnia.
OdpowiedzUsuńJa Walentynek nie obchodzę, ale nawet głuchy by się zorientował, że to w danym dniu, bo wszędzie czerwono...
OdpowiedzUsuńFilmu nie kojarzę, ale może nadrobię w wolnej chwili.
Chyba nie dla mnie. ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie zauważyłam, że po "To właśnie miłość" nastąpił wysyp filmów nawiązujących do niego formą. Żadnej nie jest tak genialny, ale wszystkie z chęcią oglądam, bo lubię takie komedie romantyczne. :D "Walentynki" tez widziałam. Co prawda było to z okazji Bożego Narodzenia, ale co tam! :P
OdpowiedzUsuńNawet nie kojarzyłam filmu "Walentynki", a przy okazji dzisiejszego "święta" zaserwowałam sobie "Krainę lodu", a na wieczór planuję "Ogniem i mieczem" - taka alternatywa dla słodkiego romansu :D
OdpowiedzUsuńLubię ten film :) Według mnie ,, To właśnie miłość" też jest słabszym filmem :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie, w tym roku w kinach króluje "Pięćdziesiąt twarzy Grey'a". Myślę jednak, że większość widzów wybrała ten film zr względu na sceny erotyczne, a nie na głęboki przekaz jaki ze sobą niesie.
OdpowiedzUsuńJa właśnie przed chwilą wybierałam film na wieczór i wiesz że zastanawiałam się właśnie nad filmem "Walentynki" który opisujesz? Ostateczni wybrałam "Obvious Child" :)
Nie kojarzę tego filmu, ale może się skuszę.
OdpowiedzUsuńMi tam walentynki nie przeszkadzają. W końcu nikt nikogo nie zmusza do kupowania tej tandety. Mój mąż zwykle z tej okazji i tak kupuje mi książki, co mnie bardzo cieszy. :) Jest to świetny pretekst, żeby gdzieś wyjść albo ugotować coś dobrego i spędzić czas tylko we dwoje.
Oglądałam ten film, ale jakoś mnie nie porwał. Walentynki obchodzę z mężem tylko dlatego, że mamy wtedy rocznicę. Inaczej byśmy pewnie nie świętowali.
OdpowiedzUsuńAle fajna obsada. Koniecznie muszę go kiedyś obejrzeć.
OdpowiedzUsuńNie wybrałam w walentynki jeszcze żadnego filmu, ale myślę o "Love, Rosie", ten ma dla mnie zdecydowanie za dużo aktorów, mogłabym się w nich pogubić. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Oglądałam :) Może być, ale na raz :) Są lepsze filmy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Nie przepadam za takimi filmami, ale w sumie ten wyglada dosc ciekawie wiec moze obejrze, szczegolnie, ze moja siostra chciala go ostatnio zobaczyc :P
OdpowiedzUsuńDo mnie jakoś takie filmy nie przemawiają. :)
OdpowiedzUsuńOglądałam wczoraj w telewizji - przyjemny film :D
OdpowiedzUsuńŚwietny film, w dodatku jaka obsada aktorska :)
OdpowiedzUsuńJestem chora więc może w łóżku obejrzę sobie ten film.
OdpowiedzUsuńOj tak, Walentynki to niezły deal! ;-)
OdpowiedzUsuńcoś mi się wydaje, że już ten film oglądałam. ;)
OdpowiedzUsuńkomedie romantyczne zawsze miło widziane. uwielbiam takie filmy. :)
O, tego to ja jeszcze nie widziałam!
OdpowiedzUsuńogladalam go w tv,podobał mi się.lubie takie luzne historie milosne
OdpowiedzUsuńNie znałam tego filmu, a obsada całkiem niezła.
OdpowiedzUsuń