Dzisiaj zdam Wam relację z wczorajszego wieczoru. Nadszedł 17 marca - długo oczekiwany przeze mnie dzień. Jak wspomniałam kilka notek wcześniej, w ubiegłym miesiącu udało mi się wybrać 2 bilety na rosyjski spektakl ,,Jezioro Łabędzie". Bardzo ucieszyła mnie ta niespodzianka, ponieważ przyznaję ze wstydem, że ostatni raz we wrocławskim teatrze byłam ponad 10 lat temu. Co prawda, kiedy jeszcze studiowałam w Opolu (a to już okres historyczny), wybrałam się z koleżankami do teatru dwukrotnie. Niestety przedstawienia nie zainteresowały mnie, nic z nich nie zrozumiałam, ani nawet nie zapamiętalam tytułów.
Być może musiałam trochę dojrzeć, aby zrozumieć prawdziwą sztukę, zatęsknić za nią. Nie mogłam się zatem doczekać nadchodzącego słynnego spektaklu. Szczególnie radowała mnie informacja, że ,,Jezioro Łabędzie" zostanie zaprezentowane w formie baletu przez światowej sławy zespół ,,Royal Russian Ballet". Ceny biletów - w zależności od miejsc - wynosiły ponad 100 zł (te najbliżej sceny kosztowały 140 zł), tym bardziej byłam szczęśliwa z wygranej, bo wątpię, abym sama chciała sobie zasponsorować taki drogi wstęp.
Wraz z moją przyjaciółką Eweliną szybko odnalazłyśmy Teatr Polski. Oszołomione, spoglądałyśmy na tłumy ludzi, zmierzające schodami. Po oddaniu kurtek do szatni, postanowiłam zakupić program spektaklu. Ręka mi zadrżała, gdy za cieniutką książeczkę formatu A4 - składającą się z 6 kartek, zapłaciłam 10 zł. Ale cóż.. myślę, że warto mieć w domu taką pamiątkę (tym bardziej, że bilet był darmowy). Denerwuje mnie jedynie fakt, że na śliskiej, granatowej obwolucie, widać wszystkie ślady palców i wygląda to bardzo nieestetycznie. Muszę poszukać jakiejś foliowej okładki :)
Kiedy udało nam się trafić pod właściwe drzwi, dowiedziałyśmy się od miłej pani, że wejście będzie możliwe dopiero po dzwonku. Człowiek uczy się przez całe życie :) Tuż po zajęciu naszych miejsc w 5 rzędzie, usłyszałyśmy kolejny brzdęk. Po chwili zabrzmiał trzeci - ostatni już dzwonek, który oznajmił, że przedstawienie niedługo się rozpocznie. Z zaskoczeniem, zauważyłyśmy, że krzesełka na parterze i balkonie zostały prawie wszystkie zajęte. Spoglądając w górę, dostrzegłyśmy jeszcze jeden taras, również wypełniony ludźmi. Elegancko ubrani widzowie (panowie w marynarkach, a panie w sukieneczkach) wydawali się być częstymi gośćmi teatru. Zdziwiłam się, że na sali było także mnóstwo dzieci - nie brakowało nawet najmłodszych kilkulatków, które uważnie śledziły losy bohaterów na estradzie (jestem pewna, że występ im się spodobał, bo po 2 godzinnym balecie - dziewczynki ćwiczyły na korytarzu kroki łabądków; p.s. szło im znacznie lepiej niż mi :))
Oczekując na spektakl, postanowiłyśmy z Eweliną zajrzeć do książeczki, aby dowiedzieć się ciekawostek o danej sztuce.
Najważniejszą postacią, bez którego piękny balet na pewno nie uzyskałby sławy, jest Piotr Czajkowski. Rosjanin, który (w XVIII wieku) skończył szkołę muzyczną, miał problemy z depresją. Podobno wstydził się swojego homoseksualizmu i między innymi z tego powodu - przechodząc kolejne załamanie nerwowe, popełnił w wieku 53 lat samobójstwo. Oficjalna wersja na temat jego śmierci to zakażenie cholerą. Wybitny muzyk pozostawił po sobie m.in. ponad 100 pieśni, 11 oper, symfonii ale przede wszystkim słynne balety: ,,Jezioro Łabędzie", ,,Dziadek do orzechów", ,,Śpiąca Królewna".
,,Royal Russian Ballet" powstał w 2007 r. w Charkowie. Zespoł składa się z artystów rosyjskich i ukraińskich. Spektakle zdolnych tancerzy zdobyły prestiż światowy. Wielbicieli ,,Royal Russian Ballet" można znaleźć nie tylko w Europie i Azji, ale również w Ameryce Północnej i Południowej.
,,Jezioro Łabędzie" w formie baletu powstało w latach 1875 - 1876. Zbiór rosyjskich legend został dokładnie opracowany, a do tekstu cudowny podkład muzyczny skomponował Czajkowski. Wspaniała historia miłosna nawiązuje do ludzkich namiętności, walki dobra ze złem, zdrady, bólu i potęgi uczuć. Spektakl składa się z IV aktów. I i III nazywane są kolorowymi, a II i IV białymi.
Kurtynę uniesiono do góry. Ujrzałyśmy kilku tancerzy, którzy przebywali w zamku. Młodzieńcy świętowali urodziny księcia Zygrfyda. Zespół artystów podskakiwał z lekkością do góry, w powietrzu robiąc szpagaty i inne ciekawe figury. Szczególnie podobały mi się młode baletnice w przepięknych sukienkach i diademach - mieniących się w świetle kolorami. Nie mogłam oderwać oczu od baletmistrzów (czy to jest poprawna forma?) poruszających się z pasją w rytmie fantastycznej muzyki Czajkowskiego. Z niecierpliwością czekałam na II akt, gdzie miało zostać wyjaśnione, dlaczego książę dostał od przyjaciela w prezencie kuszę.
Scenografia zmieniła się. Tym razem wraz z bohaterami, widzowie znaleźli się nad jeziorem. Po zakończonej uczcie w pałacu, gdzie Zygfryd obiecał matce, że następnego dnia wybierze sobie na balu żonę, młodzieńcy udali się na polowanie. Książę mierzył z kuszy prosto w pięknego łabędzia. Okazało się, że pod postacią ptaka, ukrywała się dziewczyna Odetta, na którą Zły Duch Rotbart rzucił klątwę. Kobietę mogła uratować tylko prawdziwą miłość. Zygfryd wyznał więc Odeccie swoje uczucie. Ja natomiast z ekscytacją spoglądałam w kierunku parkietu. Zauroczyły mnie młode dziewczyny wcielające się w role łabędzi. Z zazdrością spoglądałam na ich plastyczne ciała. Kiedy baletnice wykonywały przez kilka minut tańce na jednej nodze na paluszkach bądź bardzo długo wirowały w powietrzu, w myślach krzyczałam ,,Ałaaa", ,,Ałaaa". Jestem pełna podziwu dla ich ciężkiej pracy, bo zdaję sobie sprawę, ile trudu wymaga zrealizowanie takiego spektaklu, jak podczas wielu prób musiało cierpieć ich ciało...
Kiedy minęła połowa przedstawienia, ogłoszono przerwę. Tłum ludzi opuścił salę udając się w kierunku płatnych stoisk z jedzeniem, w którego skład wchodziło wino i ciasto. Byłyśmy z Eweliną bardzo głodne, więc postanowiłyśmy zaszaleć i kupić sobie liche pożywienie. Nawet nie chcę myśleć, ile kosztowała herbata w maleńkim kubeczku :) Podczas konsumpcji usłyszałyśmy dzwonek, więc połknęłyśmy ciasto i pędem ruszyłyśmy w kierunku naszych miejscu. Oczywiście niepotrzebnie się śpieszyłyśmy, bo zanim ponownie podniosła się kurtyna, znany nam już dźwięk - zabrzmiał potem jeszcze 2 razy.
Akt III podobał mi się najbardziej. Jak zahipnotyzowana spoglądałam na kolejne, pląsające postaci. Ponownie scenografią stał się zamek, w którym tym razem odbywał się bal. Miałam okazję ujrzeć cudnie poruszającą się księżniczkę węgierską z orszakiem, potem polską - tańczącą z towarzyszami mazurka, a następnie włoską - wirującą z pasją w powietrzu. Wzdychałam z zachwytu, oglądając zmieniające się cudowne kostiumy! Po czym z przerażeniem oceniłam dezcyzję księcia, który pomylił swoją ukochaną Odettę z podobną do niej Odylią - łabędziem czarnym. Zygfryd przysiągł nowej kobiecie miłość, lecz w dali zauważył prawdziwą wybrankę! Uświadomił sobie swój błąd, wpadł w rozpacz.
Ostatni akt przeniósł nas kolejny raz nad jezioro. Smutne łabądki płakały, dowiadując się o zdradzie księcia. Baletnice przebierały nóżkami z prędkością światła, nie byłam w stanie zliczyć ich szybkich kroków. Ku zdumieniu wszystkich, na scenie pojawił się ponownie Zygfryd. Z bólem w oczach, błagał on Odettę o wybaczenie. Zły Duch - wykonując w powietrzu mnóstwo piruetów, nie zgodził się na ściągnięcie z białego łabędzia zaklęcia. Skończyło się to dla niego tragicznie.
Pragnę podkreślić, że występem byłam zachwycona. Aż do dzisiaj nie mogę ochłonić z ogromnych emocji, które mi wczoraj towarzyszyły. Nie sądziłam, że balet może być aż tak ciekawy. Muzyka Czajkowskiego skradła moje serce. Tancerze bardzo mi się podobali, szczególnie - byłam pod wrażeniem roli błazna, który zdawał się mieć gumowe ciało. Oczu nie mogłam oderwać od wspaniałych sukienek, chciałabym móc kiedyś wystąpić w tak pięknej kreacji ^^ Tęskne spoglądanie z rozszerzonymi źrenicami w kierunku przepięknych sukni z koronkowymi bufkami uświadomiły mi, że chyba powinnam urodzić się w innej epoce :) Jestem ogromnie zadowolona z wczorajszego wieczoru. Polecam wszystkim dopracowane do najmniejszego szczegółu ,,Jezioro Łabędzie"! Jeśli będziecie mieć tylko okazję, wybierzcie się do teatru. Ja mam małe marzenie - odwiedzać to wspaniałe miejsce częściej.
Jako, że podczas przestawienia nie robiłam zdjęć - chociaż widziałam, że znaleźli się i tacy śmiałkowie, szczególnie miłośnicy szybkich fotek z dziubkami na facebooka, mający za sobą spektakularne tło - załączam fotografie z zakupionej książeczki.
Jestem bardzo ciekawa czy znane jest Wam ,,Jezioro Łabędzie" i jaki macie stosunek do baletu :) Poza tym, kiedy ostatni raz byliście w teatrze? :)
Kiedy minęła połowa przedstawienia, ogłoszono przerwę. Tłum ludzi opuścił salę udając się w kierunku płatnych stoisk z jedzeniem, w którego skład wchodziło wino i ciasto. Byłyśmy z Eweliną bardzo głodne, więc postanowiłyśmy zaszaleć i kupić sobie liche pożywienie. Nawet nie chcę myśleć, ile kosztowała herbata w maleńkim kubeczku :) Podczas konsumpcji usłyszałyśmy dzwonek, więc połknęłyśmy ciasto i pędem ruszyłyśmy w kierunku naszych miejscu. Oczywiście niepotrzebnie się śpieszyłyśmy, bo zanim ponownie podniosła się kurtyna, znany nam już dźwięk - zabrzmiał potem jeszcze 2 razy.
Akt III podobał mi się najbardziej. Jak zahipnotyzowana spoglądałam na kolejne, pląsające postaci. Ponownie scenografią stał się zamek, w którym tym razem odbywał się bal. Miałam okazję ujrzeć cudnie poruszającą się księżniczkę węgierską z orszakiem, potem polską - tańczącą z towarzyszami mazurka, a następnie włoską - wirującą z pasją w powietrzu. Wzdychałam z zachwytu, oglądając zmieniające się cudowne kostiumy! Po czym z przerażeniem oceniłam dezcyzję księcia, który pomylił swoją ukochaną Odettę z podobną do niej Odylią - łabędziem czarnym. Zygfryd przysiągł nowej kobiecie miłość, lecz w dali zauważył prawdziwą wybrankę! Uświadomił sobie swój błąd, wpadł w rozpacz.
Ostatni akt przeniósł nas kolejny raz nad jezioro. Smutne łabądki płakały, dowiadując się o zdradzie księcia. Baletnice przebierały nóżkami z prędkością światła, nie byłam w stanie zliczyć ich szybkich kroków. Ku zdumieniu wszystkich, na scenie pojawił się ponownie Zygfryd. Z bólem w oczach, błagał on Odettę o wybaczenie. Zły Duch - wykonując w powietrzu mnóstwo piruetów, nie zgodził się na ściągnięcie z białego łabędzia zaklęcia. Skończyło się to dla niego tragicznie.
Pragnę podkreślić, że występem byłam zachwycona. Aż do dzisiaj nie mogę ochłonić z ogromnych emocji, które mi wczoraj towarzyszyły. Nie sądziłam, że balet może być aż tak ciekawy. Muzyka Czajkowskiego skradła moje serce. Tancerze bardzo mi się podobali, szczególnie - byłam pod wrażeniem roli błazna, który zdawał się mieć gumowe ciało. Oczu nie mogłam oderwać od wspaniałych sukienek, chciałabym móc kiedyś wystąpić w tak pięknej kreacji ^^ Tęskne spoglądanie z rozszerzonymi źrenicami w kierunku przepięknych sukni z koronkowymi bufkami uświadomiły mi, że chyba powinnam urodzić się w innej epoce :) Jestem ogromnie zadowolona z wczorajszego wieczoru. Polecam wszystkim dopracowane do najmniejszego szczegółu ,,Jezioro Łabędzie"! Jeśli będziecie mieć tylko okazję, wybierzcie się do teatru. Ja mam małe marzenie - odwiedzać to wspaniałe miejsce częściej.
Jako, że podczas przestawienia nie robiłam zdjęć - chociaż widziałam, że znaleźli się i tacy śmiałkowie, szczególnie miłośnicy szybkich fotek z dziubkami na facebooka, mający za sobą spektakularne tło - załączam fotografie z zakupionej książeczki.
Jestem bardzo ciekawa czy znane jest Wam ,,Jezioro Łabędzie" i jaki macie stosunek do baletu :) Poza tym, kiedy ostatni raz byliście w teatrze? :)
Balet jest mi znany tylko z telewizji ;) Nigdy nie miałam okazji widzieć go na żywo ;)
OdpowiedzUsuńMiałabym ochote kiedyś wybrać sie na balet
OdpowiedzUsuńChętnie bym się w przyszłości na niego wybrała :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie:)
W Krakowie też dużo dzieci było. Dziewczynki nieodmiennie w tiulowych spódniczkach :). // Kto ci się z tancerzy najbardziej podobał? Mi czarnoksiężnik Rotbart i błazen.
OdpowiedzUsuńChętnie wybrałbym się kiedyś do teatru ;-) ostatni raz byłam chyba w podstawowce ;-)
OdpowiedzUsuńJa byłam na musicalu jeśli to się liczy :D :) Bardzo mi się podobało! Jeśli się nie liczy to w teatrze z przymusu jakieś 5 lat temu w liceum :) Nie przepadam za teatrem, no cóż, taka jestem 'niekulturalna' :D :) Ale na Jezioro łabędzie bym poszła! :) Klasyka.
OdpowiedzUsuńW teatrze byłam tylko kilka razy, a na balecie wcale :-(
OdpowiedzUsuńOstatni raz w teatrze byłam ze sto lat temu :( Co do baletu... Lubię popatrzeć, ale czasem natknę się na zajęcia stóp baletnic i trochę mnie to przeraża.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę możliwości obejrzenia takiego pięknego spektaklu :) Sama z chęcią bym sie wybrała, bo podobnie jak Ty w teatrze byłam w czasach dawno juz zamierzchłych...
OdpowiedzUsuńZazdroszczę!!!! bardzo, bardzo, bardzo :)
OdpowiedzUsuńJa także zazdroszczę! To musi być cudowne przeżycie :)
OdpowiedzUsuńWstyd przyznać ale w teatrze nie byłam już od lat ;/ a na balecie nie byłam nigdy, dlatego aż zazdroszczę ;)
OdpowiedzUsuńChętnie bym się wybrała na balet...zazdroszczę Cię, że mogłaś zobaczyć takie piękne przedstawienie:)
OdpowiedzUsuńW teatrze ostatnio byłam w ubiegłym tygodniu, ale na balecie nie byłam jeszcze nigdy, a bardzo bym chciała.
OdpowiedzUsuńBardzo bym chciała udać się do teatru na takie show! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam w wolnej chwilce do mnie :3
Nawet nie pamiętam kiedy ostatnio byłam w teatrze, pewnie w liceum :-/ A na balecie nie byłam nigdy w życiu wiec zazdroszczę takiej możliwości :)
OdpowiedzUsuńWspaniale, ale ci zazdroszczę!!!
OdpowiedzUsuńChętnie wybrałabym się do teatru, od dłuższego czasu mam ogromną ochotę na jakiś musical, ale musiałabym mieć pewność, że to będzie coś. Ty wybierając się na taki balet praktycznie mogłaś mieć pewność :) Tylko pozazdrościć :)
OdpowiedzUsuńAleż Ci zazdroszczę uczestnictwa w takim wydarzeniu!! :D
OdpowiedzUsuńCieszę się również, że opisałaś swoje odczucia na blogu!
zazdroszczę, ja dawno nie byłam w teatrze :)
OdpowiedzUsuńWstyd przyznać, ale x lat temu nie byłam...
OdpowiedzUsuńZazdroszczę :D
OdpowiedzUsuńWstyd się przyznać, ale nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam w teatrze ;p. Chętnie bym się wybrała na ,,Jezioro łabędzie'' - ktoś chętny po kupienia mi biletu? ANYONE? hahaha :D a tak serio, mam nadzieję, że niebawem nadrobię kulturalne zaległości ;). Cieszę się,że jesteś zachwycona tym występem :). W imieniu Siostry dziękuję za gratulacje :*.
OdpowiedzUsuńWiesz... nigdy nie miałam okazji oglądać na żywo baletu, ale bardzo bym chciała zobaczyć to niepowtarzalne widowisko. Mam nadzieję, że kiedyś trafi się taka okazja. Tymczasem zazdroszczę możliwości obejrzenia tego wyjątkowego spektaklu.
OdpowiedzUsuńJezioro łabędzie widziałam tylko w telewizji z płyty na zajęciach na uczelni, ale tak na żywo to też bym się wybrała.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci tego doświadczenia :-)
OdpowiedzUsuńcudownie opisałaś jezioro łabędzie czuję się prawie tak jakbym sama była widzem
OdpowiedzUsuńJakie szczegółowe opisanie ;) , ja nie chodzę do teatru ;p. Zapraszam na rozdanie u mnie : http://malinka24.blogspot.com/2014/03/rozdanie.html#comment-form
OdpowiedzUsuńbardzo chciałbym zobaczyć <3
OdpowiedzUsuńO MÓJ BOŻE ! oficjalnie Ci zazdroszczę ! Marzę żeby obejrzeć jezioro łabędzie na żywo !
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będzie mi kiedyś dane obejrzeć je na żywo :)
OdpowiedzUsuńNigdy jeszcze nie byłam na balecie, ale bardzo chciałabym się wybrać, a Ty jeszcze dodatkowo kusisz... :)
OdpowiedzUsuń"Jezioro Łabędzie" bardzo lubię, ale nie miałam nigdy okazji zobaczyć na żywo, więc zazdroszczę ;) Znam jedynie z telewizji, a w teatrze nie byłam już chyba z 8 miesięcy. Czas zacząć nadrabiać zaległości ;)
OdpowiedzUsuńbyłam razem z siostrą w zeszłym roku :D piękne!
OdpowiedzUsuńzeszlabym! Ależ Ty masz szczęście! Bardzo chciałabym być na Twoim miejscu!
OdpowiedzUsuń